Recenzja

Terence Blanchard – Magnetic

Obrazek tytułowy

Recenzja - opublikowana w JazzPRESS - listopad 2013 Autor: Dominik Borek

Pod koniec maja otrzymaliśmy kolejne dzieło czołowego amerykańskiego trębacza, który po kilku latach przerwy powrócił do wytwórni Blue Note. Nie znaczy to, że przez ten czas Blanchard próżnował, nic z tych rzeczy. Jest przecież nie tylko znakomitym instrumentalistą, w świecie znany jest równie dobrze z tworze- nia muzyki filmowej. Płyta Magnetic to współczesność w najlepszym wydaniu – wpisuje się ona nie tylko w ramy stylistyczne nowoczesnego bopu – post bopu, z którym artysta jest często identyfikowany jako wiodącą postać nurtu. Owszem, Blanchard jest poniekąd spadkobiercą Gillespiego i reszty, ale patrzy w przyszłość i wnosi do swojej muzyki sporo nowych, świeżych pomysłów.

Jeśli przyjrzymy się personelowi grającemu, ciekawe jest, że artysta zaangażował w projekt zaledwie 21-letniego basistę o nazwisku Joshua Crumbly, tymczasem w dwóch utworach gościnnie gra weteran i legenda kontrabasu Ron Carter! Trębaczowi towarzyszą też muzycy, którzy od kilku lat stale z nim współpracują, czyli: Fabian Almazan (p), Kendrick Scott (d) i Brice Winston (sax). Poza Carterem, do udziału w nagraniach, zaproszeni zostali również Ravi Coltrane, który gra na saksofonach soprano- wym i tenorowym oraz pochodzący z Beninu gitarzysta Lionel Loueke.

10 utworów – tyle liczy płyta Magnetic. Oprócz czterech kompozycji lidera („Magnetic”, „Don’t Run”, „Hallucinations”, „Central Focus”), znalazły się na niej też trzy skomponowane przez pianistę Fabiana Almazana („Pet Step Sitter’s Theme Song”, „Comet”, „Another Step”), natomiast po jednym dołożyli Jos- hua Crumbly („Jacob’s Ladder”), Kendrick Scott („No Borders Just Horizon”) oraz Brice Winston („Time to Spare”). I tutaj ukłon dla lidera za zaufanie do kolegów, którzy odwdzięczają się naprawdę interesującymi kompozycjami. Zaowocowało to tym, że otrzymujemy w sumie muzykę różnorodną i inspirującą, pokazującą walory każdego z członków zespołu.

Tytułowa kompozycja na otwarcie mocno daje do zrozumienia, że na płycie będzie się dużo działo. Temat wychodzący z trąbki i saksofonu magnetyczny, solówki kipiące energią. To wszystko podkoloryzowane różnymi brzmieniami syntezatora i akcentowane przez sekcję rytmiczną doskonale współgra ze sobą.

„Wyładowanie” napięcia następuje w kojącym „Jacob’s Ladder” – ciepłe i łagodne współbrzmienia sprawiają, że muzyka płynie lekko jak po wyśnionej drabinie.

Mocno swingujący „Don’t Run” to z kolei swobodna improwizacja Blancharda i Coltrane’a z lekkim szkieletem harmonicznym kreślonym przez Rona Cartera. Kontrabasista napędza utwór żywiołowym walkingiem, mając obok perkusistę Scotta, który uważnie podąża za doświadczonym kolegą z sekcji. Umiejętność swingowania jest u Blancharda wielką zaletą, dzięki czemu może w pełni rozwinąć skrzydła i pokazać sprawność oraz pomysłowość.

„Central Focus” oraz „Time to Spare” to najbardziej mainstreamowe, w pełni akustyczne utwory, gdzie szybkie tempa pozwalają na granie ruchliwych i rozbudowanych improwizacji.

Terence Blanchard w niektórych utworach wzbogacił brzmienie swojej trąbki o efekty (m.in. „Another Step”, „Pet Step Sitter’s Theme Song”), w całości zaś uwidacznia to, co ma najlepsze: jasny, wyrazisty sound, oszałamiającą technikę bebopowca. Jak zwykle też w improwizacje wplata z wyczuciem bluesowe frazy, jego gra jest żywiołowa, dynamiczna, porywająca.

Totalnie improwizowany „Another Step” czy enigmatyczne i rozkołysane „Hallucinations” wnoszą w muzykę sporo świeżości. W pierwszym z nich muzycy postanowili pójść krok dalej i przekroczyć pewne granice szablonowości, momentami bowiem poja- wiają się nawet free jazzowe frazy. Blanchard zastosował tu efekt, który daje wrażenie jakby grało naraz kilka trąbek (proszę spojrzeć na okładkę płyty).

Nie brakuje momentów eksponujących umiejętności pozostałych członków zespołu. „No Borders Just Horizons” zaczyna autor kompozycji Scott, gra- jąc open solo aż do wejścia tematu. Napięcie rośnie z każdą minutą, pod koniec jest już mocno skumulowane. Z kolei w „Comet” gra tylko pianista Almazan, a w tle towarzyszą mu szmery i trzaski nadające kolorytu.

O Magnetic zapewne jeszcze usłyszymy przy okazji kolejnych nagród, topów i klasyfikacji. Nie o wyścig tu chodzi, ale o zaspokojenie potrzeb wyższego rzędu – zarówno muzyków, jak i słuchaczy. Minusów brak.

Na koniec warto dodać, że już niedługo będzie można posłuchać Terence’a Blancharda na kilku koncer- tach w Polsce. Artysta wystąpi gościnnie z triem pianisty Michała Wróblewskiego, m.in. w Katowicach, Warszawie oraz w Gorzowie Wlkp., a przede wszystkim w Gdańsku na festiwalu Jazz Jantar, gdzie zawitają także inne sławy współczesnej trąbki jazzowej (Christian Scott, Dave Douglas).

Artykuł pochodzi z JazzPRESS - listopad 2013, pobierz bezpłatny miesięcznik >>

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO