Płyty Recenzja

Yarosh Organ Trio ft. Dominik Wania – Progressive Synthesis

Obrazek tytułowy

Akademia Muzyczna im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu, 2021

„Thesis-antithesis-synthesis” – takim prawie dogmatem maltretowaliby nas anglojęzyczni zwolennicy myśli tyleż genialnego, co napuszonego Georga Wilhelma Friedricha Hegla. Zespół Yarosh Organ Trio postanowił być, jak to się ładnie mówi, hop do przodu i do finalnego stadium podstawowego prawa dialektyki rządzącego światem w przypływie boskiej weny (tudzież „prześwitu Absolutu”, jak pewnie powiedziałby rzeczony Hegel) dodał określenie „progressive”. Tak oto (albo zupełnie inaczej, któż to może wiedzieć) powstała płyta Progressive Synthesis napompowanego Yarosh Organ Trio.

Za owo „napompowanie” tria odpowiedzialny jest pianista Dominik Wania, który na Progressive Synthesis występuje w ramach gościnnych występów. Pomysł to nieco karkołomny, wszak trzonem brzemienia zespołu zawsze był hammondzista Kajetan Galas. Zdublowane instrumenty klawiszowe wcale jednak się ze sobą nie gryzą. Świadczy o tym już pierwsza część suity zatytułowanej właśnie Progressive Synthesis, w którym to fragmencie obaj wymienieni panowie doskonale się uzupełniają, zostawiając sobie sporo przestrzeni, lecz również wzajemnie siebie kontrolując.

Właśnie, z jednej strony przestrzeń, z drugiej kontrola… Mam wrażenie, że płyta ta jest pewną artystyczną próbą pogodzenia ze sobą sprzeczności i ujęcia ich w jednej formie (znów ten Hegel, wiecznie żywy, jak się okazuje!). Właściwie nic w tym dziwacznego czy niezrozumiałego, bo cała koncepcja grania tria zbudowana jest wokół improwizacji. A ta, jak słusznie pisze Adam Domagała na obwolucie płyty, jest „zaprzeczeniem wolności”. Wszak wymaga ona perfekcji wykonania i tytanicznego wręcz wysiłku opanowania reguł rządzących muzyką – to, że my jako słuchacze odbieramy improwizację jako wybuch niczym nieskrępowanej inwencji, to już zupełnie inna sprawa.

Improwizacja, nawet ta pozornie szalona i „odjechana”, osadzona musi być jednak w jakimś elemencie, który zapewnia jej ustrukturyzowanie, a często pomaga również odróżnić ją od pseudomuzycznego bełkotania. Dla Yarosh Organ Trio tym elementem jest praca lidera – perkusisty Przemysława Jarosza. Choć absolutnie nie unika on trudnych i wymagających rozwiązań, to jednak cały czas jest swego rodzaju punktem odniesienia dla reszty zespołu. To właśnie dzięki jego grze partie solowe poszczególnych instrumentalistów wybrzmiewają w sposób niewymuszony i, pomimo całej swojej awangardowości, przystępny.

Płyta Progressive Synthesis nie ma w istocie słabego punktu. To kawał w pełni świadomej improwizowanej muzyki, która ani przez moment się nie dłuży. Napędza ją rodzaj specyficznego pulsu, transowego, skrajnie zrytmizowanego, którego eksplorowanie pozwala muzykom na sięganie po coraz to bardziej nieoczywiste rozwiązania w partiach solowych. Wszystkiemu temu towarzyszy z jednej strony ogromna swoboda, a z drugiej – dbałość o każdy szczegół. Muzykom udało się sięgnąć po pozornie niemożliwe, w brawurowy sposób pogodzili wrogie sobie żywioły – rozum i emocje…

Jędrzej Janicki

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO