Płyty Recenzja

Petera Sextet – Flashover

Obrazek tytułowy

Requiem Records, Lydian Series, 2019

Angielskie oznacza dynamiczne i gwałtowne przejście tlącego się jedynie ognia w pożar. Debiutancka autorska płyta pianisty Dariusza Petery zatytułowana właśnie „Flashover” ma w sobie coś z tego fascynującego, acz niezwykle groźnego zjawiska.

Dariusz Petera, choć „Flashover” jest jego pierwszą autorską płytą, muzycznym nowicjuszem na pewno nie jest. Współtworzył on chociażby znakomity zespół Fusion Generation Project, którego przewrotnie zatytułowana płyta „No Fusion” podbiła swego czasu serca miłośników stylistyki fusion. Peterze w sekstecie, który nagrał „Flashover”, towarzyszą naprawdę świetni muzycy – wiolonczelista Krzysztof Lenczowski (wraz z Peterą grał w Fusion Generation Project, wówczas wypełniając obowiązki gitarzysty), trębacz Emil Miszk, saksofonista Maciej Kociński oraz znakomita sekcja rytmiczna – kontrabasista Andrzej Święs oraz perkusista Krzysztof Szmańda.

„Flashover” jest płytą pozornie lekką, łatwą i przyjemną w odbiorze. Jej pierwsze przesłuchanie zostawia odbiorcę w poczuciu mile spędzonego czasu z mainstreamowym jazzem o nieco hardbopowym zacięciu. Jednak z każdym kolejnym seansem z „Flashover” płyta ta brzmieć zaczyna coraz piękniej. Sekstet stworzył muzykę, która wbrew pozorom wymaga skupienia i czasu. Rozsmakowanie się w tych kompozycjach przynosi jednak niezapomniane muzyczne doznania.

Znakomicie wypada utwór „Mr. Light” oparty na kontrabasowej galopadzie i wzbogacony niepokojącą partią wiolonczeli oraz brawurową solówką saksofonu. Zmianami tempa i swobodnym „przepływem” nastroju zachwyca tytułowe „Flashover”. „Nordic Jente” to kompozycja bardziej melancholijna i nostalgiczna, prowadzona przez wpadającą w ucho melodię. Moim faworytem pozostaje jednak „IMHO (In My Humble Opinion)”, zagrane ze szczyptą szaleństwa i uwieńczone rewelacyjną partią solową perkusji.

Sześć lat – tak długo milczał Dariusz Petera. Wszystkim swoim fanom ten długi okres oczekiwania wynagrodził jednak z nawiązką. W tym sekstecie tkwi naprawdę ogromna siła, polegająca na umiejętności wydobywania z każdej kompozycji tego, co w niej najpiękniejsze. Mam wrażenie, że „Flashover” (choć samo w sobie jest już płytą doskonałą) to dopiero początek wielkiej muzycznej przygody tego niezwykłego sekstetu.

Autor: Jędrzej Janicki

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO