Audio Cave, 2020
Na poprzednim albumie bracia Olesiowie zaskoczyli słuchaczy skrajnie minimalistyczną formułą – Alone Together zawierał w zasadzie dwie solowe płyty. Teraz artyści wracają do znanej i, mam wrażenie, cenionej zarówno przez muzyków, jak i słuchaczy formuły bracia plus gość – wybitny instrumentalista lub wokalista. Tym razem gościem jest pianista Piotr Orzechowski, niektórym znany lepiej jako Pianohooligan.
Muzycy planowali współpracę już od jakiegoś czasu, ale dopiero pomysł wspólnego wykonania muzyki Joe Zawinula okazał się ostatecznym impulsem do działania. Zarówno Olesiowie, jak i Orzechowski dali się już poznać jako niezwykle oryginalni interpretatorzy muzyki wielkich kompozytorów. Wśród mistrzów, po których dzieła sięgali w przeszłości, były tak różne postacie, jak Krzysztof Penderecki, Bach, Komeda i Henryk Mikołaj Górecki. Twórczość Zawinula także pojawiła się już w dokonaniach braci. Na płycie One Step From The Past z 2016 roku znalazła się ich interpretacja In a Silent Way. Utwór ten powraca też na albumie Waterfall.
Zawinul to dla miłośników jazzu przede wszystkim elektryczny okres Milesa Davisa, grupy Weather Report oraz Syndicate. Niezależnie od składu i okresu twórczości, kiedy mówimy Zawinul, myślimy fusion. Czasem z elementami funky, czasem etno, ale zawsze w myślach krążymy w okolicach jazz-rocka. Takiej stylistyki nie znajdziemy na Waterfall. Choć Piotr Orzechowski niejednokrotnie pokazał, że doskonale potrafi posługiwać się elektronicznym instrumentarium, to tym razem gra wyłącznie na fortepianie. Mało tego, kojarzący się raczej z „mocnym uderzeniem” pianista gra na tym albumie niezwykle delikatnie.
W pełni akustyczne brzmienie nie będzie jedynym zaskoczeniem dla miłośników muzyki Zawinula. Nieoczywisty może też wydać się dobór materiału. Muzycy skupili się na utworach, które nawet w oryginale były dosyć dalekie od stereotypu nurtu fusion. Wspomniane już In a Silent Way, Orange Lady, Unknown Soldier czy tytułowy Waterfall to utwory, w których bracia Olesiowie usłyszeli postromantyczną tradycję europejską w muzyce Zawinula – dla przypomnienia, z pochodzenia Austriaka. Marcin Oleś tak tłumaczy ten wątek: „W jego twórczości najbardziej zainteresowało nas wyjątkowe, odmienne i oryginalne podejście do kompozycji, które odczytaliśmy jako na wskroś europejskie. Napisał on takich utworów raptem kilka, ale to właśnie one zainspirowały nas do stworzenia tego projektu. (…) Bardzo nas zafrapował ten trop. Istotne jest również to, że od samego początku chcieliśmy interesujący nas dorobek Zawinula odrzeć z naleciałości fusion i elektrycznego brzmienia, które naszym zdaniem niejako kamuflowało europejskie źródła tej muzyki” (Audio Cave).
W przypadku większości utworów oryginały stanowią tylko osnowę dla impresji tria i wręcz trudne może być ich rozpoznanie. Ale na tym polega też siła tej płyty – to zdecydowanie więcej niż, nawet mistrzowskie, „wykonanie standardów”. Zarówno bracia, jak i Pianohooligan posiadają silne, wyraziste osobowości artystyczne i to one kształtują materiał zawarty na albumie. Użyłem już tego sformułowania w odniesieniu do gry Orzechowskiego, ale powtórzę je, bo doskonale opisuje wrażenia z kontaktu z płytą – muzyka ma w sobie niezwykłą delikatność. Znajdziemy w niej mnóstwo przestrzeni i ani jednego niepotrzebnego dźwięku. Parafrazując słowa noblistki, Olesiowie i Piotr Orzechowski potrafią być szalenie czułymi muzykami. Jak pokazał nasz redakcyjny ranking na płytę roku, opublikowany w poprzednim wydaniu JazzPRESSu, nie tylko ja uważam Waterfall za jedną z najciekawszych płyt 2020!
Piotr Rytowski