Płyty Recenzja

Michał Ciesielski – Racing Thoughts

Obrazek tytułowy

(Day Music & Music Landscapes Management, 2023)

Tytuł Racing Thoughts, czyli gonitwa myśli, mógłby sugerować luźno uporządkowane, improwizowane granie w stylu „swobodny strumień świadomości” – szczególnie gdy mamy do czynienia z nagraniem fortepianu solo. U Michała Ciesielskiego chodzi chyba o coś innego – może wspomnienia lub danie upustu nagromadzonym pomysłom? Krótszy niż 37 minut, ale bardzo treściwy krążek, tu omawiany, jest bardzo wdzięczny, jeśli idzie o materię kompozycji, a i tchnie uczuciem.

Evansowska i nostalgiczna (w dodatku trafnie nazwana) Evanstalgia otwierająca album otula swoją łagodnością i czystością brzmienia. Shimmer już nieco bardziej niepokoi, ale oferuje jakże piękne progresje akordów. Tytułowa kompozycja podobnie eksploruje jazzowe harmonie, może jest nieco bardziej pogmatwana rytmicznie, zahacza o muzykę filmową i zdecydowanie przywodzi mi na myśl dokonania innego pianisty na „M”. My One and Only Love to, wiadomo, klasyk – całkiem zgrabnie wpisujący się w dotychczasową dynamikę recitalu, nieprzekombinowany – na chwałę melodii oryginału.

Polonaise zobowiązuje do określonej formy, od razu tchnie kontrolowanym patosem, ustępując po chwili sentymentalnemu What Will This Day Bring? I to kolejny przykład udanej zabawy harmonią, niebanalne rozwiązania są zupełnie bezwysiłku wplecione w bardzo przystępną dla ucha całość, w dodatku brzmiącą nawet nieco ludowo (wiadomo, takie połączenia bywają udane). I Wish I Knew to nieśmiało rozkręcająca się jazzowa ballada w szlachetnym oldschoolowym stylu, a kończące Where The Buskers Used to Play to już pełnoprawny teatralny lub filmowy temat.

Jak wspomniałem, płyta ta, może początkowo niepozorna, jest bardzo bogata w treść. Słychać, że obcujemy tu już z dojrzałymi, uporządkowanymi pomysłami. Jest w nich duży ładunek emocjonalny, kolejność ich pojawiania się wciąga – rozkręca i wzrusza prostotą, po to by za chwilę przyciągać jeszcze bardziej uwagę nieoczywistymi rozwiązaniami. Wielokrotnie na łamach naszego periodyku stawiałem tezę, że trudno nagrać coś niebanalnego formalnie w ten sposób, by podpasować tym nawet najbardziej uczulonym na jazz. Tutaj dostajemy piękny, przystępny obrazek, który – po bliższym przyjrzeniu się – kryje w sobie bogactwo niuansów dających przyjemność z ich analizowania. Nie jest to jednak konieczne, by się zdystansować, dostrzec ogólną urodę całości i podążyć za własną gonitwą myśli – a może właśnie na chwilę ją zatrzymać.

Wojciech Sobczak-Wojeński

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO