Recenzja

Artur Tuźnik Trio

Obrazek tytułowy

Ta płyta jest jak balsam na duszę, na medialny szum i zimowo-wiosenne przesilenie. Za długo czekała na recenzję, a zdecydowanie zasługuje na uwagę. To pierwsza płyta polskiego pianisty na stałe mieszkającego w Kopenhadze, który zadebiutował w projekcie Tomasz Licak / Artur Tuźnik Quintet w 2011 roku.

Już pierwsze, somnambuliczne dźwięki kontrabasu w Prologu zdradzają skandynawski rodowód znakomitej sekcji rytmicznej (Nils Bo Davidsen – kontrabas, Jakob Hoyer – perkusja), a melodia rozwijająca się na fortepianie, wciąga obietnicą niezwykłego muzycznego krajobrazu.

Refleksyjny kontrabas Davidsena znakomicie kontrapunktuje wysublimowana perkusja Hoyera. Tuźnik gra niezmiernie oszczędnie, pojedynczymi dźwiękami, fragmentami pasaży, które selekcjonuje tak skrupulatnie, że w każdej pauzie czuć nieskończone bogactwo możliwości i agonię wyboru. W asonansowych progresjach słychać Komedę, a kiedy muzyk puszcza wodze fantazji w kaskadach dźwięków – echa Szymanowskiego. Jakkolwiek dziwacznie to zabrzmi – jakby Garbarek usiadł do fortepianu, ale tu skandynawska magia podporządkowana jest niezaprzeczalnie polskiej wyobraźni i tradycji.

Płyta ma zgoła klasyczny format, otwiera ją Prolog, a zamyka Epilog. Dwa kolejne utwory – Morning Ballad i Canon – zdradzają wpływy wielkich klasyków. Chwilami (Prolog, Woods, Hymn For Copenhagen) jest swojsko i lirycznie. Morning Ballad i bachowska fuga Canon czarują refleksyjną medytacją, ale pozornie minimalistyczne, krystaliczne dźwięki fortepianu wkrótce rozwijają się w żarliwą improwizację synergicznego tria, w którym lider jest przewodnikiem po meandrach niezwykłej wyobraźni jego współtowarzyszy. Jest tutaj bezbłędna komunikacja, skupienie i fenomenalne wyczucie wzajemnych nastrojów.

Kolejne Red rozbija nastrój abstrakcyjnym hałasem, który natychmiast porządkuje melodyjny fortepian, malując bajeczne frazy na kanwie freejazzowych wybryków sekcji rytmicznej w niezwykle smaczny sposób. Dla odmiany, Your Turn błyskotliwie przemierza swingujące frazy wyjątkowo bogatymi akordami i pasażami fotepianu na tle pozornie chaotycznej sekcji rytmicznej. Absolutnie bezkonkurencyjne jest Imagining, z przejmującym zawodzeniem basu, minimalistyczną perkusją i żarliwym lamentem fortepianu, impresjonistyczno-kontemplacyjną kaskadą dźwięków zatopionych w autonomicznej muzycznej przestrzeni.

Woods to pozornie spokojna ballada z niezawodnym pulsem Davidsena i Hoyera, rozwijająca się w emocjonalną zespołową improwizację z popisowym solo kontrabasu (Davidsen). W następującym po nim Hymn For Copenhagen, lider oddaje hołd swojemu miastu refleksyjną, ujmującą melodią z echami Chopina. Wybitną płytę zamyka burzliwy, dynamiczny Prolog, esencja wszystkich klimatów i stylów poprzednich kompozycji, godnie zwieńczająca debiut Artura Tuźnika – powtórzę się – wcale jak debiut nie brzmiący.

Autor: Basia Gagnon

Ten tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 04/2018

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO