Recenzja

Joanna Kucharczyk Quartet – More

Obrazek tytułowy

O Joannie Kucharczyk głośno może jeszcze nie jest, ale niebawem pewnie będzie. Po raz pierwszy jej nazwisko usłyszałam przy okazji Jazzu nad Odrą w 2011 roku, gdy razem z Jazz City Choir (wtedy wokalistka, dziś dyrygentka), dostali nagrodę specjalną w konkursie na indywidualność jazzową.

Nagród zdobywała jeszcze wiele: drugie miejsce i nagroda publiczności na festiwalu Voicingers, drugie miejsce na festiwalu Nomme Jazz w Estonii czy też tytuł najlepszego wokalu na Johny Raducanu’s Jazz Festival w Rumunii.

Dzięki wsparciu „Jazzowego debiutu fonograficznego” Instytutu Muzyki i Tańca nagrała swoją pierwszą płytę More, zawierającą utwory z różnych okresów swoje dotychczasowej działalności. Niektóre powstawały jeszcze podczas studiów na Akademii Muzycznej w Katowicach, inne – kiedy szlifowała swój talent na Syddansk Musikkonservatorium w Odense w Danii, a ostatnie już na wsi w Czechach, w trak- cie przygotować do nagrań.

Rok temu, na 35. Międzynarodowym Festiwalu Jazzowym w Pradze płyta miała swoją premierę i została dobrze przyjęta przez czeską publiczność. Kilka miesięcy później, na wiosnę tego roku album ukazał się też w Polsce.

Artyści biorący udział w tym projekcie są rozsiani po Europie: Joanna Kucharczyk obecnie mieszka w Warszawie, pianista Vit Kristan wykłada na uczelniach w Pradze i Brnie, kontrabasista Max Mucha obecnie uczy się w Berlinie, a perkusista Karol Domański w Danii. Okazuje się, że kilometry nie stanowią dla nich problemu, by tworzyć zgrany kwartet.

Ich muzyka jest bardzo ciepła i przyjemna, a głos Joanny ma wspaniałe właściwości kojące. Wokalistka pozostawia dużo przestrzeni na ciszę, którą jak sama mówi, bardziej preferuje od hałasu. Można wtedy zanurzyć się po uszy w instrumentalnych narracjach. Chyba najbardziej podoba mi się w tym albumie to, że słuchając muzyki, nie da się nie zauważyć naprawdę fajnych i poetyckich tekstów. Wszystko składa się w jedną całość, bo jak słychać w kawałku tytułowym : When You scream, people can hear You, but no one listen. No i tak właśnie jest – Kucharczyk śpiewa delikatnie, nie dominuje, nie krzyczy i przez to trafia do słuchacza swoim wdziękiem. Widać, że położyła nacisk na teksty, i to się opłaciło. Materiał nie jest przekombinowany i przez to bardzo czysty i czytelny dla odbiorcy. Mimo to, że jest to raczej lekka i balladowa płyta, nie traktuje się jej jako tła, a słucha z wielką przyjemnością.

Serce rośnie gdy młodzi ludzie nagrywają takie rzeczy. Nie dość, że to kawał profesjonalnej roboty, to można z tej muzyki wynieść pewną mądrość i na chwilę zwolnić tempo i podejść do życia ze spokojem i opanowaniem. Czekamy na więcej

Autor: Milena Fabicka

Tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 12/2014

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO