Recenzja

Krzysztof Pełech – Not Alone

Obrazek tytułowy

R**ecenzja opublikowana w JazzPRESS - październik 2014
Autor:** Milena Fabicka

Jazz i klasyka od zawsze w jakiś sposób się przenikały. Jazzowa spontaniczność i klasyczna dbałość o szczegóły są dobrą receptą na ciekawy materiał. Zdecydowanie się to sprawdza w przypadku Krzysztofa Pełecha – trzykrotnie okrzykniętego przez magazyn Gitara i Bas najlepszym gitarzystą klasycznym. Ale uwaga: na płycie znalazła się mieszanka stylistyk nie tylko z pogranicza jazzu, ale też popu, flamenco, samby, tango, muzyki filmowej, a nawet hip-hopu. Czyż nie brzmi to intrygująco?

Jak podkreśla autor, album ten powstał z potrzeby utrwalenia jego inspirujących spotkań z różnymi muzykami. Tytuł Not Alone, jak łatwo się domyślić, jest najpewniej ukłonem w stronę znamienitych gości, którzy współtworzyli album.

Zacznę ich przedstawianie od Marka Napiórkowskiego, gdyż on także był wielokrotnie wyróżniany jako najlepszy polski gitarzysta, w tym wypadku w kategorii jazzowej. Występuje on tu w dwóch, niezwykle poruszających utworach, zatytułowanych Cavatina i Aria. Pierwszy z nich autorstwa Stanleya Myersa to prawdziwy wyci- skacz łez. Kto oglądałŁowcę Jeleni, na pewno go rozpozna. W otwierającym płytę Soledad skomponowanym przez Marka Wińskiego usłyszymy Kubę Płużka – jednego z moich ulubionych przedstawicieli młodego pokolenia piani- stów. Natalia Grosiak, bez której nie istniałoby Mikromusic, swoim charakterystycznym, delikatnym głosem otula słuchacza w Dom bez Ciebie. Drugim kawałkiem, w który zaangażowany został wokal, jest O karuzeli życia. No i niestety to jest ta łyżka dziegciu, którą muszę dołożyć do beczki miodu – wśród szerokiego wachlarza stylistyk, ten jeden utwór zupełnie nie pasuje do pozostałych. Hip-hopowy numer z L.U.C-iem może i nawet nie jest wcale taki zły, jednak w tym zestawieniu znajduje się zupełnie poza orbitą.

Jak widać Krzystof Pełech potrafił swym klasycznym brzmieniem połączyć talenty tych wszystkich wspaniałych ludzi w jeden album. Słucha się tej muzyki niezwykle przyjemnie i na pewno trafi ona do szerokiego grona odbiorców. Myślę, że takiej płyty nie powstydziłby się sam Al Di Meola.

Artykuł pochodzi z JazzPRESS - październik 2014, pobierz bezpłatny miesięcznik >>

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO