Recenzja

3 Cohens – Tightrope

Obrazek tytułowy

Recenzja opublikowana w JazzPRESS - październik 2014
Autor:
Urszula Orczyk

Czwarta płyta rodzeństwa Cohen oparta jest na ciekawym koncepcie. Wśród 18 utworów znalazło się 10 jazzowych klasyków, 3 kompozycje autorskie, 5 improwizacji a capella (jak sami określają) i 1 tradycyjna izraelska kołysanka.

Gatunkowo jest to w większości historia jazzu, podana w sposób autorski, nowatorski, z widoczną fascynacją tradycją i jednocześnie dużym do niej szacunkiem. Jak wspominają sami Cohenowie, ich pierwsze zetknięcie z muzyką jazzową to był jazz Nowego Orleanu, a album Arta Farmera i Gerry Mulligana News from Newport był płytą, na której wyrośli i z której przenieśli do swojej muzyki potrzebę melodyjnego grania.

Znajdujemy więc na Tightrope, między innymi, swing w Just Squeeze Me Duke’a Ellingtona, mieszankę bopu i swingu w Blueport Arta Farmera i Festive Minor Gerry Mulligana, nowoorleańską tradycję w Indiana, klasykę bopu w Hot House Tadda Damerona. Ale również liryczne wyrafinowanie w melodyjnej kompozycji Song Without Words czy zawadiacką zadziorność i gęstość motywów w Black Avishaia Cohena. I wreszcie bezpośredni sentyment w słyszanej w dzieciństwie kołysance Ai Li Lu Li Lu.

Przez większość czasu Cohenowie grają a capella – Anat na klarnecie, klarnecie basowym i saksofo- nie tenorowym, Yuval na saksofonie tenorowym i Avishai na trąbce. W niektórych utworach, a konkretnie – pięciu, towarzyszą im zaproszeni goście. Goście to znamienici – basista Christian McBride, perkusista Johnathan Blake i pianista Fred Hersch, lecz choć robią to znakomicie, to wypełniają oni po prostu przydzielone im w określonych momentach role. Głównym filarem albumu są interakcje sekcji dętej rodzeństwa, których szczególną część stanowią Conversations (Rozmowy) – krótkie, bo tylko jedna z nich przekracza dwie minuty, improwizacje. Te momenty stanowią esencję melodii, harmonii i rytmu. Pokazują wyjątkowe porozumienie i umiejętność wzajemnego słuchania muzyków, którzy idealnie siebie wyczuwają, wiedzą, kiedy „wejść” i w którym momencie się „wycofać” – balansują na tytułowej linie z wyczuciem, precyzją i niezłym refleksem, nie wspominając już o instrumentalnym mistrzostwie. Słuchając tych „rozmów”, oczami wyobraźni widzi się obrazy wypełnione radością i beztroską lat dziecinnych, czasem przekomarzaniem i zadziornością, innym jeszcze razem odczuciem tajemnicy szczególnej siostrzano-braterskiej więzi. Z ciekawostek, w „rozmowie” numer trzy pojawia się temat z Piotrusia i Wilka Sergiusza Prokofiewa – zapewne kolejne wspomnienie z dzieciństwa.

Cohenowie, wspominając pracę nad tym albumem i wyjaśniając zarazem genezę tytułu, przyrównali tę sytuację do chodzenia po linie, która to czynność tak samo wymaga maksymalnej koncentracji, wyczucia i refleksu. A wszystko to w celu utrzymania równowagi w obliczu ryzyka, którym jest improwizowanie w trio i w dodatku a capella.

Kiedy rozmawiałam z Avishaiem Cohenem, odpowiadając mi na pytanie, o czym jeszcze jest ostatni album 3Cohens, odparł, że o szacunku, wzajemnym słuchaniu, miłości i wyzbyciu się ego. Jest to więc album bardzo osobisty w przekazie, odważny w zamyśle konstrukcyjnym; zróżnicowany, a zarazem spójny. Album dokładnie przemyślany, pokazujący pomysłowość oraz nie- zwykłą muzykalność rodzeństwa Cohen; świadectwo ich wyjątkowego muzycznego porozumienia wyrosłego z emocjonalnej więzi.

Artykuł pochodzi z JazzPRESS - październik 2014, pobierz bezpłatny miesięcznik >>

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO