Recenzja

Acoustic Alchemy – Live In London

Obrazek tytułowy

Recenzja opublikowana w JazzPRESS - wrzesień 2014
Autor:
Andrzej Patlewicz

Mimo, iż występują na festiwalach jazzowych to ortodoksyjni jazzfani nie uważają Acoustic Alchemy za zespół stricte jazzowy. Tymczasem pozostała część zalicza ich jednak do formacji grających w tzw. nurcie contemporary jazz. Nazwa zespołu wyjaśnia w pewien sposób tajem- nicę gatunkową ich muzyki.

Oni sami porównują siebie do alchemika, który z żelaza i innych materiałów potrafi wytopić istne cudeńka. Tymczasem Acoustic Alchemy ze świata muzyki i dźwięków tworzy coś więcej niż tylko sumę tych obu składników. Zanim dwaj gitarzyści Nick Webb i Greg Carmichael zdobyli renomę i uznanie jako Acoustic Alchemy to przez dłuższy czas grywali w londyńskich klubach.

Droga do kariery i sukcesów, także u publiczności brytyjskiej, wiodła jednak przez Amerykę. Po raz pierwszy do Stanów polecieli na pokładzie samolotu nowych linii lotniczych Virgin, w charakterze muzyków, którzy mieli umilać pasażerom podróż. Ta fascynująca przygoda zespołu trwa od powstania w 1985 roku i od chwili podpisania pierwszego kontraktu płytowego z MCA, a następnie z GRP, która specjalizowała się w jazzie bardziej ułożonym, dla której to firmy płytowej nagrali 8 albumów. To właśnie w Ameryce zdobyli mocną pozycję na rynku – otrzymując nominację do nagrody Grammy za album Reference Point. Od tamtego czasu wiele się zmieniło w podejściu do muzyki gitarowej. Rozwojowi muzyki akustycznej sprzyjała niewątpliwie technologia zapisu dźwiękowego, elektronika, która zmieniła status muzyków akustycznych. Technika pozwala zachować intymność brzmienia instrumentów akustycznych.

Najnowszy dwu płytowy album Live In Londyn poszerzony został o typowe akustyczne instrumentarium, a obecność dwóch gitar na scenie to już przeszłość przynajmniej w tym przypadku. Od wielu lat zmarłego Nicka Webba zastąpił Miles Gilderdale, który w nowych produkcjach gra na gitarze elektrycznej i steel guitar. Jeden ze współzałożycieli zespołu Greg Carmichael w dalszym ciągu wierny jest stylistyce spod znaku Paco de Lucii („La- zeez”), w którym słychać duende, kluczowy element dla muzyki flamenco i Pata Metheny’ego („Home- coming”, „Overnight Sleeper”, „Angel of the South”) swobodne, tonalne granie. W utworze „Jamaica Heartbeat” słyszalne są echa muzyki karaibskiej zaś w „Marrakesh”, który otwiera drugi krążek aż roi się od wpływów zasłyszanych przez muzyków w północnej części Afryki. Greg Carmichael nadaje ton wszystkim utworom, jego akustyczna gitara śpiewa w najbardziej wysublimowanych momentach („A Kinder Loving”, „The Beautiful Game”, „Tuff Puzzle”). W solówkach lidera dostrzec można zadziwiającą próbkę stylu i techniki prowadzącej w trzech płaszczyznach: melodię, wypełnienie harmoniczne i linie basu („Band Introductions”, „Sand On Her Toes”, „ Stone Circle”). Acoustic Alchemy to także fuzja muzyki spod znaku George’a Bensona („No Messin’”) – to bodaj najbardziej przebojowy utwór w tym zestawie – tym razem w nieco wydłużonej wersji brzmi bardziej klarownie.

Artykuł pochodzi z JazzPRESS - wrzesień 2014, pobierz bezpłatny miesięcznik >>

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO