Recenzja

Piotr Damasiewicz Quartet – Mnemotaksja

Obrazek tytułowy

TOP NOTE - Recenzja opublikowana w JazzPRESS - maj 2014 Autor: Roch Siciński

Ciężko słuchać tego materiału jednocześnie pisząc recenzje, bo ta muzyka nie znosi konkurencji. Albo dźwięki, albo tekst. Materiał z Mnemotaksji pochłania bez reszty. Zasadniczo na tym mógłbym skończyć i odesłać Czytelnika do sklepu, bądź na koncert. Tekst jednak powstać musi, w takim razie – PAUZA.

Na rynku właśnie ukazał się album, który równie dobrze mógłby trafić w nasze ręce pięć lat temu. W 2009 roku, kiedy zarejestrowano materiał na płytę Mnemotaksja, nie miałem zielonego pojęcia, że istnieje ktoś taki jak Piotr Damasiewicz i prowadzi wyjątkowy kwartet jazzowy. Niewiedza nie wynikała z zaniedbania, czy braku chęci eksplorowania polskiego rynku. Kwartet był, a jakby go nie było – przynajmniej dla fanów spoza Wrocławia i Katowic. Jak sam lider opowiada – byli wówczas muzykami lokalnymi (chyba jednak poza Garbowskim, który w 2009 roku wypuszczał na rynek czwartą płytę z formacją RGG). W każdym razie przesyłka trafia do nas z pewnym opóźnieniem, nie mija jednak jej termin przydatności do spożycia. Nadarza się okazja by poznać tych muzyków po raz kolejny, czy też poznać ich na nowo, bo anonimowi być już nie powinni dla nikogo.

Wojciech Romanowski, Maciej Garbowski, Gerard Lebik i Piotr Damasiewicz – każdy z nich posiada cechy wyjątkowe, dysponuje innym muzycznym kolorem, co bez przemyślanej koncepcji może przecież wprowadzić chaos. Tutaj jest na wskroś inaczej. Lider i jednocześnie kompozytor większości utworów podszedł do sprawy rzetelnie. Dzięki czemu to właśnie spójność wyróżnia Mnemotaksje od innych produkcji, które w ostatnim czasie przewinęły się przez redakcję. Płyta z pomysłem nakreślonym od początku do końca nie oznacza też nudy. Delikatna osnowa – „myśl przewodnia”, a może specyficzna atmosfera, to coś, co urzeka od pierw- szego do ostatniego dźwięku, absorbuje nas, ale nie wyczerpuje.

Niecodzienna akustyka oraz ilustracyjność muzyki pozwalają nam zamknąć oczy i we własnej wyobraźni przenieść się w wybrane miejsce. By daleko nie szukać możemy znaleźć się tam gdzie Mnemotaksja została nagrana. W surowym, zimnym, ale pełnym wiszącego w wilgotnym powietrzu skupienia kościele na wrocław- skim śródmieściu. Usiąść w jednej z ostatnich ławek i zanurzyć się w muzyce. Choć użyję wyświechtanego sloganu, to rzeczywiście ten krążek pozwala nam się zatrzymać i zastanowić nad rzeczami ważkimi w zbanalizowanym świecie.

Zdarzają się drobne potknięcia, w których dociera do naszych uszu brak doszlifowania wybranych fragmentów. To nie zarzut – dzięki tym fragmentom muzyka nie traci charakteru, nie jest bezbłędnie bezduszna.

W szufladach i na twardych dyskach komputerów znajduje się nieprzebrane morze fantastycznych sesji nagraniowych. Większość z nich właśnie tam pozostanie. Rynek nie jest w stanie wchłonąć wyśmienitych płyt, jednak tysiąc osiemset pięćdziesiąty czwarty (niemal) identyczny hit hula między listami przebojów komercyjnych stacji radiowych i mało kto widzi tu paradoks. W tej sytuacji każdy zakurzony materiał wyciągnięty na światło dzienne cieszy. Muzyka z płyty Mnemotaksja jest rejestracją bardzo konkretnego momentu kariery czterech fenomenalnych muzyków. Bez tej płyty ich dyskografie zostałyby rażąco niekompletne, a my pogrążeni w niewiedzy nie mielibyśmy o tym nawet najmniejszego pojęcia.

Artykuł pochodzi z JazzPRESS - maj 2014, pobierz bezpłatny miesięcznik >>

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO