Recenzja

Stefan Glass – La Primera

Obrazek tytułowy

Recenzja opublikowana w JazzPRESS - maj 2014 Autor: Robert Ratajczak

Uwielbiam takie płyty! Świetny południowy klimat kreowany dźwiękami gitary, doskonałe mistrzowskie partie fortepianu i niezwykle bogate perkusjonalia. Rytmy flamenco, bossa nova, muzyczny duch Kuby i duża szczypta latin jazzu jaką przyprawiona jest La Primera, sprawiają iż nie potrafię oderwać się od tej płyty. Ale po kolei...

Urodzony w Niemczech Stefan Glass wychował się w środowisku zdominowanym przez muzykę. Jego ojciec grał na skrzypcach, a matka i brat to pianiści. Sam poza gitarą, świetnie radzi sobie przy perkusji oraz za klawiaturą fortepianu, jednak to właśnie gitarze oddał swe serce i poświęcił się jej bezgranicznie. Po latach grania na instrumencie elektrycznym, Stefan Glass odkrył dla siebie w 1994 roku gitarę akustyczną. Od tej pory z powodzeniem koncertuje solo oraz w duetach, mając do dziś na koncie ponad 1500 koncertów zarówno w małych klubach jak i dużych salach koncertowych i amfiteatrach (jak choćby wielki koncert w Carros Village w Nicei). Po wielu muzycznych podróżach najbliższą jego sercu okazała się muzyka Ameryki Łacińskiej, a jego styl gry oraz zmysł kompozytorski przesiąkł tym duchem bez reszty.

W roku 2012 w słynnym studio The Hit Factory w Miami na Florydzie, wraz z doskonałymi instrumentalistami zrealizował własny projekt oparty na własnych kompozycjach. Do współpracy pozyskał takich m.in. instrumentalistów jak ośmiokrotnie nominowany do Grammy hawański mistrz fortepianu – Gonzalo Rubalcaba, czy światowej klasy perkusista Horacio el Negro Hernandez.

Powstałe wówczas nagrania, jakie poznajemy na wydanej w 2014 roku płycie La Primera dosłownie porażają energią, duchem, maestrią, kunsztem wykonawczym... Od początku płyty zostajemy niemal bezwiednie porwani przez klimat albumu.

Po otwierającym płytę „That’s Why I’m Here” swoiste ukojenie przynosi przepiękna ballada „In Other Words”. To sposobność zasłuchania się poza kunsztownymi partiami gitary lidera, również w grę wyśmienitego Gonzalo Rubalcaby. Pianista od lat współpracuje z wieloma wybitnymi gitarzystami, że wymienię tu choćby Pata Martino, Tony’ego Martineza i Ala Di Meolę (m.in. świetny album Pursuit Of Radical Rapsody). Mam nadzieję, iż Stefan Glass dołączył do grona współpracowników pianisty nie tylko przy okazji tego albumu.

Pośród wyśmienicie zrealizowanych nagrań znajdziemy też wielki ukłon Glassa w stronę Gershwina. Dawno już nie słyszałem tak świetnej i przekonującej wersji „Summertime”. Tysiące rozmaitych interpretacji, niezliczone wersje tego nieśmiertelnego standardu i wydawać by się mogło, iż wszystko już powiedziano (czytaj: zagrano) w tym temacie. Tymczasem Stefan Glass na swej płycie udowadnia, iż nadal jest sens w sięganiu po „Summertime” i inne standardy. Warunkiem jest jednak nie odwoływanie się do sprawdzonych patentów, lecz zdolność odkrycia w kompozycji czegoś do tej pory nieznanego i dodanie tym samym swego własnego głosu do kanonu najwspanialszych wykonań gershwinowskiego klasyka. To niestety udaje się nielicznym. Poza mistrzowskimi dźwiękami Glassa i Rubalcaby, czarującymi w tej interpretacji, na uwagę zasługują świetne solówki kontrabasu Jose Armando Goli i wyśmienita praca perkusisty Horacio el Negro Hernandeza.

Poza rozbudowanymi instrumen- talnie utworami na La Primera znajdziemy też pełne wyjątkowego uroku kameralne nagrania, jak: „Fantasia De Primavera” i poprzedzony długim gitarowym intro „Another Day In Love” (tu do głosu ponownie dochodzi świetny kontrabas Jose Armando Goli).

W jedynym utworze na płycie słyszymy młodego niemieckiego basistę Markusa Viewega. To bardzo rozbudowany strukturalnie temat „Stumbling Man”, pełen zawirowań rytmicznych i oscylujący wokół estetyki mogącej kojarzyć się z ostatnimi dokonaniami Paco De Lucii.

Tajemniczo i intrygująco brzmi „Do You Remember” ozdobiony wyjątkowo bogatymi ornamentami, obecnych w każdym nagraniu na La Primera perkusjonaliów (Giovanni Hidalgo i Roland Peil). Z kolei „Bailar Con El Diablo” to soczyste flamenco eksplodujące wyjątkową energią.

To płyta jaką bez skrupułów umieścić można w przegródce z wybitnymi gitarowymi albumami pośród najlepszych dokonań samego Ala Di Meoli czy Paco De Lucii. Jak to się stało iż 48-letni dziś gitarzysta nie zyskał jak dotąd należnej mu renomy w świe- cie muzyki, a La Primera jest tak naprawdę pierwszą jego autorską płytą? Od dawna już uważam, iż prestiż i popularność – to jedno, a faktyczne wartości muzyczne – to drugie. Często wręcz te dwa bieguny rozchodzą się w zupełnie rozbieżnych kierunkach, sprawiając iż coraz mniejszym zaufaniem darzymy wielkie nazwiska i coraz podejrzliwiej traktujemy nowe projekty światowej sławy muzyków. Przypadek La Primera – genialnej płyty mało dotychczas znanego na świecie gitarzysty, przekonuje o słuszności takiego postrzegania dzisiejszego rynku muzycznego.

Artykuł pochodzi z JazzPRESS - maj 2014, pobierz bezpłatny miesięcznik >>

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO