Recenzja

Mulatu Astatke - Sketches of Ethiopia

Obrazek tytułowy

Recenzja opublikowana w JazzPRESS - marzec 2014 Autor: Łukasz Nitwiński

Mulatu Astatke, urodzony w 1943 roku ojciec Ethio-Jazzu, powraca po długiej przerwie z nowym albumem. Nagranym dla międzynarodowej wytwórni i z własnym, sprawdzonym zespołem. Ma to swoje dobre i mniej pozytywne strony. Brzmienie i kompozycje są zaskakująco intensywne. Nie ma nuty, która odsłaniałaby sędziwy wiek lidera. Grający tu na wibrafonie i klawiszach Astatke, w mocnych taktach nawiązuje do swojego złotego okresu z Ethiopiques.

Aranżacje są obfite, ale pozostają przyjemnie-drażniąco prymitywne. Gdy w kolejnych utworach do głosu dochodzą wokaliści, m.in. malijska gwiazda Fatoumata Diawara i Etiopczyk Tesfaye, album niepotrzebnie zmierza w stronę masowych upodobań europejskiej publiczności.

Jest to jednak jedyna rysa na tym dobrym wydawnictwie. Dwie dominujące nad całością kompozycje to barwne tour de afrique po czar- nych rytmach ujętych w jazzowe struktury. „Gumuz” nawiązuje do zachodnio-afrykańskiej sceny psycho-funky i funky-jazzu, a „Motherland Abay” wyciąga to co najlepsze w spuściźnie etiopskiej, znacząco różnej od innych afrykańskich krajów. Ujmująca jest również egalitarność tego albumu. Lider rozpisał materiał na każdego muzyka, pozwalając mu zabłysnąć i poczuć się tak samo ważnym członkiem, a nie jest to prosta sztuka, kiedy personel jest rozmiarów big bandu. „Some of the music is meant to be danced to, some to be listened to. I’ve always thought of music in these terms” – jak powiedział, tak zrobił.

Artykuł pochodzi z JazzPRESS - marzec 2014, pobierz bezpłatny miesięcznik >>

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO