Płyty Recenzja

Wyrazisty przekaz Gordona

Obrazek tytułowy

Muzyczne zainteresowania Gordona Grdiny, gitarzysty i mistrza oudu, ubiegłorocznego laureata Juno Award, w oczywisty sposób nazwać można szerokimi. Koncertuje na całym świecie, a albumy w których tworzeniu brał udział, znaleźć można na półkach z jazzową awangardą, współczesną improwizacją, rockiem czy tradycyjną muzyką arabską. Współpracował między innymi z Colinem Stetsonem, Garym Peacockiem, Paulem Motianem, Matsem Gustafssonem, Markiem Feldmanem, Eyvindem Kangiem. Koncertował wielokrotnie w Polsce, jego nazwisko można nawet znaleźć w katalogu krakowskiej wytwórni Not Two. Już po pierwszych miesiącach rok 2020 Grdina zaliczyć może do szczególnie udanych pod kątem fonograficznym. Poza albumami, na których widnieje w charakterze gościa, wydał trzy autorskie, całkowicie odmienne płyty.

GrdinaNomadTrio.jpg

Gordon Grdina’s Nomad Trio – Nomad

Skirl Records, 2020

Początek roku przyniósł pierwszą płytę najnowszego tria muzyka z kanadyjskiego Vancouver. Do udziału w Nomad Trio zaprosił Grdina pianistę Matta Mitchella oraz perkusistę Jima Blacka. Te dwa nazwiska dość jasno wskazują, z jaką muzyką słuchacz będzie miał do czynienia i… nie mylicie się Państwo. Free w pełnej krasie wypełnia całe pięćdziesiąt minut albumu. Zebranie wymarzonego tria w jednym miejscu i czasie zabrało Grdinie kilka lat. Muzykom nie było łatwo wygospodarować czas pomiędzy licznymi podróżami koncertowymi i spotkać się w studiu nagraniowym. Ów nomadyjski tryb życia znalazł odzwierciedlenie w tytule albumu i nazwie zespołu. Płyta zaczyna się prawdziwie dzikim Wildfire, który miał być ilustracją piękna, ale i brutalności świata dzikich zwierząt. Grdina skomponował utwór, będąc artystą-rezydentem położonego w leśnych ostępach kanadyjskiej Alberty Banff Centre for Arts and Creativity. Jak wspomina sam artysta, często podczas pracy zdarzało się, że do okien studia muzycznego zaglądały dzikie zwierzęta. Większość utworów zaczyna się długimi, kilkuminutowymi solowymi wstępami. W ten sposób prezentuje się lider w tytułowym Nomad oraz w Benbow, Black w Thanksgiving oraz Mitchell w finałowym Lady Choral. Ten ostatni utwór w tytule zawiera żartobliwy hołd dla zmarłego trzy lata temu Larry’ego Coryella (wymowa Lady Choral i Larry Coryell jest bardzo podobna). To zresztą najciekawszy według mnie utwór spośród wszystkich, rozegrany w duetach fortepianu i gitary, a potem gitary i perkusji, przeplecionych solówkami Mitchella i Grdiny. Świetnie słucha się też Benbow, w którym po gitarowej introdukcji trio stopniowo rozpędza się, oferując fantastyczny zespołowy finał. Nielubiących free nie będę namawiał do zagłębienia się w ten album, ale fanom, a także tym, którzy lubią nowe muzyczne wyzwania, mocno Nomad polecam.

safar-e-daron.jpg

Gordon Grdina's The Marrow – Safar-E-Daroon

Songlines Records, 2020

Druga tegoroczna płyta Grdiny to inny zespół i całkowita stylistyczna odmiana. Sam lider zamiast gitary gra tym razem na oudzie. To nie pierwsza jego przygoda z arabsko-perskim instrumentem i muzyką z tamtych regionów, a zapoczątkował ją wydany czternaście lat temu Think Like The Waves. To również nie pierwszy album grupy, która firmuje Safar-E-Daroon. Zespół The Marrow wystąpił tym razem w rozszerzonym do kwintetu składzie. Do lidera oraz znanych już z wcześniejszych płyt kontrabasisty Marka Heliasa, wiolonczelisty Hanka Robertsa oraz perkusjonalisty Hamina Honariego dołączył skrzypek Josh Zubot. Materiał na poprzedni album The Marrow, zatytułowany Ejdeha, skomponował w całości Grdina. Na Safar-E-Daroon swoje cegiełki do układanki dołożyli także inni członkowie zespołu. Całość nadal bazuje na estetycznych nawiązaniach do muzycznych tradycji Persji – systemu pod nazwą dastgah – i Arabii – gatunku maqam. Jednakże są one mocno osadzone we współczesnym jazzowym kontekście. Tytuł albumu Safar-E-Daroon oznacza podróż do wnętrza siebie. I właśnie z głębi osobistych doświadczeń każdego z członków grupy zebranych w kolektyw powstało najnowsze dzieło grupy. Kolektywna gra nie oznacza jednak braku ekspozycji poszczególnych muzyków. W Mini-con kapitalne solo wykonuje Zubot. Shamshir jest z kolei popisem Robertsa, a Honari fantastycznie prezentuje się w Illumination. W Convergence zespół sięga po inspiracje również ku nowym dla siebie tradycjom Afryki Zachodniej. Nieco odmiennie wybrzmiewa także finałowy Gabriel James, bliski muzyce ilustracyjnej, który jest pokłosiem zabawy lidera z czteroletnim synem, którego imieniem został nazwany. Płyta zdecydowanie delikatniejsza od opisywanej wyżej, oferująca zupełnie inne wrażenia, jednak na swój sposób równie wyrazista. Warta uwagi.

Resist.jpg

Gordon Grdina Septet – Resist

Irabagast Records, 2020

Trzeci z tytułów prezentuje z kolei septet dowodzony przez vancouverskiego muzyka. Zespół powstał z połączenia tria Grdiny oraz jego smyczkowego kwartetu East Van Strings. Do tak sformowanej grupy dołączył saksofonista Jon Irabagon, znany ze współpracy z Dave Douglas Quintet oraz występów w zespole Mostly Other People Do the Killing. Muzyka prezentowana na Resist skomponowana została na zamówienie Vancouver International Jazz Festival i premierowo została wykonana właśnie tam, w roku 2016, podczas specjalnego koncertu. Grdina – autor całości – nie ukrywa, że wpływ na kształt Resist miały dwa znaczące wydarzenia, które miały miejsce podczas prac na utworem – wyniki brexitowego referendum w Wielkiej Brytanii oraz zwycięstwo Donalda Trumpa w prezydenckich wyborach w sąsiednich Stanach Zjednoczonych Ameryki. W całej suicie dominuje pierwsza, niemal 23-minutowa część. Rozpoczyna się klasycznymi smyczkami, po sześciu minutach przechodząc stopniowo, wraz z pojawieniem się – w kilkuminutowych odstępach – najpierw gitary, a potem saksofonu, ku intensywnej improwizacji. Na koniec równoległe narracje prowadzą klasycyzujące smyczki i improwizujący saksofon. Pozostałe fragmenty suity łączą się z tytułowym Resist krótkim solowym, gitarowym interludium. Trzy końcowe części mocno eksponują improwizacyjną stronę zespołu. W Resist The Middle, oraz w finałowej części zatytułowanej Ever Onward, Grdina gra na oudzie. Jednak tylko w tym drugim fragmencie, i jedynie w jego pierwszej części, lutnia nadaje muzyce z lekka orientalnego smaku. Resist nie jest łatwy w odbiorze. Szczególnej uwagi wymaga od słuchacza jego najdłuższa część. Muzycznie bliżej jest suicie do utworów Nomad Trio niż do persko-arabskich peregrynacji The Marrow. Trzeba jeszcze wspomnieć, że Grdina jasno określa Resist – a generalnie także cały proces tworzenia sztuki – jako akt polityczny. Choć jest to zaznaczone jedynie w warstwie koncepcyjnej, to warto o jasnym stanowisku twórcy pamiętać. A niezależnie, czy zgadzamy się z nim politycznie, czy też nie, warto kanadyjskiego muzyka wysłuchać, bowiem także w warstwie muzycznej ma on wiele ważnego do przekazania. Gordon Grdina w czterech pierwszych miesiącach roku zaserwował nam niezwykle różnorodną paletę swoich muzycznych dokonań. W każdym z przypadków potrafiąc bezwarunkowo przykuć uwagę odbiorcy. Dobrze wiedzieć, że to nie ostatnie płyty, na którym w tych roku pojawi się Gordon Grdina. Nie zawsze jako lider, jednak nie mam wątpliwości, że zawsze znacząco przykładając się do finalnego obrazu całości. Pewien też jestem, że po wszystkie te albumy z chęcią i zainteresowanie sięgnę.

Autor - Krzysztof Komorek / Donos kulturalny

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO