Płyty Recenzja

Marcin Janek Extradition Quintet – Movin’ On

Obrazek tytułowy

Allegro Records, 2021

Bywa, że prawdziwe natchnienie przychodzi tylko raz. Chwycić je wtedy należy z całych sił i wydusić z tego nagłego przebłysku geniuszu wszystkie soki. Ten powiew mocy twórczej nie zawsze wystarcza na długo – tym razem dokładnie na 7 minut i 44 sekundy. Tak – ani chwili dłużej, ani krócej. Tyle bowiem trwa utwór Ayat, który otwiera płytę Movin’ On kwintetu Marcina Janka. Cała reszta płyty zła nie jest, lecz od tej właśnie kompozycji zdecydowanie odstaje.

Obok szefa gangu – saksofonisty Marcina Janka – Extradition Quintet (bo tak formalnie chyba ten zespół się nazywa) współtworzą trębacz Piotr Szlempo, kontrabasista Paweł Urowski, perkusista Maksymilian Kreft oraz genialny pianista Dominik Kisiel, którego tegoroczne dokonania (chociażby solowa płyta Stop czy nagrana wraz z Dominikiem Bukowskim Delta Scuti) każą upatrywać w nim jednego z najlepszych polskich jazzmanów 2021 roku. Od samej płyty odstrasza nieco tandetny cytat znajdujący się wewnątrz wydawnictwa (na szczęście nie na zewnątrz), zachęca za to dość sztampowa, lecz nadal efektowna okładka. Dla samej muzyki jazzowej to jednak głupoty, które jej odbioru nie mogą ani umilić, ani obrzydzić.

Odpalamy płytę! Pierwsze dźwięki, rosnące napięcie, coraz większe zaciekawienie, jedno wielkie „woooow”. Takie właśnie reakcje przewiduję przy odsłuchu wspominanego już utworu Ayat. Pojedyncze uderzenia w klawisze fortepianu i niespokojna praca sekcji rytmicznej poprzedzają nadejście delikatnej, lecz jakże wyrazistej melodii! Ileż w niej jest „przydymionej” dynamiki, skumulowanej energii, która dalece wykracza poza to, czemu przysłuchujemy się na co dzień. Utwór stopniowo rośnie w siłę, by potem słabnąć, rozmywać się, stać się wręcz pastelowym... Nie bójmy się słów, Ayat to jest po prostu kompozytorskie i wykonawcze arcymistrzostwo.

No i tyle tych zachwytów, jeżeli chodzi o płytę Movin’ On. Trudno się jednak dziwić, że w takim sąsiedztwie reszta utworów wypada nieco schematycznie i mdło. Dominują kompozycje utrzymane w mainstreamowej, bardzo schludnej i eleganckiej konwencji. Ot, takie granie, żeby umilić czas gościom czekającym na posiłek w restauracji. I oczywiście nic w tym złego, wszak te dłużące się chwile między pomidorową a schabowym jakoś trzeba zagospodarować, to jednak boli, że tak utalentowany zespół posługuje się wytartymi schematami. A zauważyć trzeba, że potencjał tej formacji jest naprawdę niemały! Poszczególni muzycy frazują ze sporym wyczuciem, nie brak im polotu w graniu, lecz mam wrażenie, że to dość wątłe kompozycje tłumią ich prawdziwie jazzowy i nieokrzesany flow.

Jako całość Movin’ On nie wypada więc przesadnie przekonująco. Jedna dobra kompozycja to chyba trochę mało, żeby całe przedsięwzięcie uznać za udane. Z drugiej jednak strony zespół ten zaprezentował tym jednym utworem tak wielki potencjał, że trudno koło tego wydawnictwa przejść obojętnnie.

Jędrzej Janicki

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO