Płyty Recenzja

Maciej Sadowski – I Have Absolutely Nothing to Say, So Listen

Obrazek tytułowy

Rhodium Publishing, 2021

Po dobrze przyjętych kolaboracjach (m.in. Low Bow, Bizarre Penguin, Gdańsk Necropolitan Orchestra, Kwadrat) kontrabasista i producent Maciej Sadowski zadebiutował w solowym projekcie. Choć już w tytule autor deklaruje, że „nie ma nic do powiedzenia”, to przygotowany przez niego materiał jest niezwykle bogaty w treści. Dopełnienie nazwy, w której nakłania on po prostu do słuchania, jest więc zachętą do odczytania ich według własnego klucza. Na techniczne aspekty nagrania bezpośredni wpływ miał czas jego powstania. Był to, rzecz jasna, okres ogólnoświatowego lockdownu, kiedy muzycy poszukiwali niestacjonarnych możliwości wspólnej gry. Nie bez powodu wskazałem na międzynarodowy aspekt zamknięcia, taki bowiem jest też charakter I Have Absolutely Nothing to Say, So Listen. W wywiadzie dla Studenckiego Radia Żak Sadowski przyznał, że gdyby nie specyfika pandemii, nigdy nie udałoby się mu zarejestrować „bębnów w Londynie, smyczków w Hamburgu czy rapu spod Marsylii”, do tego powierzając dystrybucję wydawnictwu z siedzibą na nowojorskim Brooklynie. Nie powinno więc dziwić, że płyta jest, skądinąd nie tak rzadkim ostatnio, przypadkiem, kiedy wszystkim muzykom nigdy nie było dane spotkać się naraz na żywo, i pewnie tak już pozostanie. Choć dla niektórych mogłaby to być sytuacja niekorzystna, Polak wyciągnął z niej same pozytywy. Stworzył całkowicie autorski materiał, zaproszeni goście pełnią w nim rolę żywych instrumentów, którymi on kieruje. Wszystkie kompozycje, jak też ich aranżacje, są zresztą jego autorstwa. Umieszczenie na okładce wyłącznie własnych personaliów nie jest więc egocentryczną fanaberią, ale faktycznym stanem rzeczy – on sam w pełni odpowiada za końcowy efekt.
Opisywany album nie jest długi, osiem kompozycji przekłada się na nieco ponad pół godziny nagrania, wystarcza to jednak, by zbudować bardzo sugestywny dźwiękowy pejzaż. Choć jak wspomniałem, autor zarzeka się, że nie ma zamiaru swoją muzyką niczego deklarować, to nie sposób odmówić jej ilustracyjnego waloru. Szerokie wykorzystanie smyczków (Barbara Maja Maseli – skrzypce, Alisa Kopac – skrzypce, Joanna Kravchenko – altówka, Małgorzata Znarowska – wiolonczela, Krzysztof Pawłowski – wiolonczela elektryczna) wpływa na mroczny nastrój melodii, co potęguje jeszcze użycie elektroniki (Kevin Scott Davis – gitara elektryczna, syntezatory).
Najpełniej wybrzmiewa to w znakomitym utworze Ladybug Drones oraz następującym po nim March 2020. Znajdziemy tu również jaśniejsze pozycje, jak oparty na wokalizach Paraglider Ticket (wokaliści: Katarzyna Golecka i Maciej Świniarski) czy patetyczny Believe In Nothing z udziałem wspomnianego francuskiego rapera (Lario Nowhere) oraz zapadającą w pamięć partią trąbki (Dawid Lipka). Wirtualny kolektyw uzupełniają pianista Antoni Wojnar, perkusiści Ben Moore i Tomasz Koper oraz lider (kontrabas, syntezatory). Trudno nie odnieść wrażenia, że lockdown tak jak wpłynął na technikalia nagrania, tak też swoje piętno odcisnął na warstwie muzycznej. Czy jest to jednak melodia pandemii, zależeć będzie wyłącznie od odczuć słuchacza, artysta bowiem, jak wiadomo, nie ma na ten temat nic do powiedzenia…

Jakub Krukowski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO