Płyty Recenzja

Maciej Kitajewski Trio – Longing Miniatures

Obrazek tytułowy

Music Art Fun, 2021

Nie ma co się oszukiwać, w taki czy inny sposób pandemia wszystkim dała mocno w kość. Sposoby na radzenie sobie z izolacją były jednak zgoła różne. Przykładowo, jedni zatruwali domownikom życie, słuchając jazzu (kłaniam się!), a inni ten jazz tworzyli, żeby ci pierwsi mieli czego słuchać. Jeszcze inni zapisywali się na internetowy kurs samby, który kończyli z większymi lub mniejszymi obrażeniami – tę opcję wybrał ponoć Mick Jagger, który taką wersję wydarzeń potwierdza w tekście swojej piosenki Eazy Sleazy. Zajmijmy się jednak tymi, którzy jazz wytworzyli – w tej zacnej grupie zaszczytne miejsce znaleźć powinien kontrabasista Maciej Kitajewski, którego najnowszym dziełem jest płyta Longing Miniatures.

Muzyka tego co bardziej uważne „jazzowe uszy” kojarzyć mogą z zespołu New Brand Quintet. Na szczęście jednak Kitajewski nie ograniczył się do tego jednego muzycznego przedsięwzięcia (zwłaszcza, że nie jest ono zbytnio udane), lecz do swojego autorskiego tria zaprosił pianistę Franciszka Raczkowskiego oraz perkusistę Szymona Madeja. Raczkowski to już uznana marka na jazzowej scenie, najciekawszym punktem jego kariery pozostaje moim zdaniem współpraca ze skrzypkiem Mikołajem Kostką. Madej grał chociażby w kwartecie innego skrzypka – Bartosza Dworaka (brawa zwłaszcza za płytę Reflection).

Zdecydowana większość kompozycji na płycie zbudowana jest w podobny sposób. Główne motywy zostają ledwie zarysowane, dominują improwizowane partie solowe, które jednak w jakiś sposób przez te wspomniane motywy zostają „poprowadzone”. Ogromne wrażenie wywiera sposób gry Raczkowskiego. Operuje on elegancką, nieco melancholijną frazą, która tak doskonale współgra z rezonującym we wszystkich utworach bliżej nieokreślonym smutkiem. Nie jest to jednak dojmująca rozpacz, lecz raczej pewna tęsknota. Na całym Longing Miniatures wybrzmiewa jednak specyficzny rejestr tego uczucia, gdyż tęsknota ta przybiera formę niesprecyzowaną, przelewa się i rozpływa, delikatnie uwodząc słuchacza.

Choć cała płyta trzyma bardzo wysoki i równy poziom, to na szczególne wyróżnienie zasługują dwa utwory. Pierwszym z nich jest kompozycja G&G, potraktowana przez zespół w luzacki, nieco barowy sposób. Utwór ten już od pierwszych dźwięków zaskakuje niewymuszoną lekkością, którą im dłużej z nią obcujemy, tym bardziej czujemy się zaintrygowani. Drugi z tych szczególnie interesujących utworów na płycie to Event Horizon. Tym razem daje o sobie znać Kitajewski. Kontrabasowy motyw z początkowej części utworu, choć prosty i pozornie niewyszukany, niesie w sobie jednak wiele emocjonalnego ładunku. Ostatnie słowo w tym utworze, zamykającym zresztą całą płytę, należy jednak znów do Raczkowskiego. Spokojną frazą przepięknie puentuje on ten wyjątkowo udany album. Longing Miniatures to w pełni przemyślana, świadoma i doskonale zbalansowana płyta. Muszę przyznać, że mam dużą słabość do takiego nienachalnego grania, które zostawia wiele przestrzeni i w którym muzycy ani przez moment nie próbują szpanować. Po raz kolejny okazuje się, że to nie nagromadzenie dźwięków, lecz ich jakość świadczy o muzycznym mistrzostwie. Po prostu znakomita płyta.

Jędrzej Janicki

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO