Płyty Recenzja

Krzysztof Lenczowski Trio – Lost Journey

Obrazek tytułowy

Lydian Series, Requiem Records, 2021

Wiolonczelista (a także raz na jakiś czas gitarzysta) Krzysztof Lenczowski prawdopodobnie najszerzej znany jest jako współtwórca Atom String Quartet. Rozwija on jednak również solową karierę i wydaje się, że właśnie na tej ścieżce artystycznej aktywności najpełniej daje znać o sobie jego zdumiewająca wręcz kreatywność. Płyta Lost Journey dowodzonego przez niego tria to porywający obraz muzyka niezwykle uzdolnionego. W zespole tym Lenczowskiemu towarzyszą grający głównie na organach Hammonda Kajetan Galas oraz perkusista Bartosz Staromiejski. I choć pozycja lidera zdaje się być niezagrożona (przepraszam za dobór słów rodem z kolarskiego peletonu), to jednak trio to doskonale się uzupełnia i tworzy spójnie pracujący, lecz zgoła nieokiełznany organizm. Choć otwierający płytę Zimorodek wyraźnie nawiązuje do dokonań macierzystej formacji Lenczowskiego, to jednak już tutaj uwagę zwraca organowe wypełnienie tła, które okazuje się być cechą charakterystyczną całej płyty.

Galas nie jest jednak wyłącznie „skromnym” akompaniatorem, chociażby w rockowej Ciemnej materii jego wirtuozerska partia solowa śmiało konkuruje z pląsami Lenczowskiego. Każdy utwór jest jednak inny, muzycy śmiało żonglują stylistykami, niejednokrotnie porywając się na efektowne (i zarazem ryzykowne) rozwiązania. W Fuzji smaków pobrzmiewają echa najlepszego hard rocka z lat siedemdziesiątych, partia wiolonczeli na myśl przywieść może największych nawet gitarowych wymiataczy (w przeciwieństwie do nich jednak Lenczowski nie traci w najdrobniejszym nawet fragmencie kontroli nad dźwiękiem i tworzoną strukturą).

W utworze Tango niekoniecznie nietaneczne robi się jakoś tak melancholijnie uroczo (duch muzyki Mieczysława Fogga naprawdę nie umrze – uff!) i ten nieco tęskny nastrój trwa, dopóki nie przełamią go przesterowane, lecz nadal eleganckie dźwięki z drugiej części kompozycji. Wspomniana już Ciemna materia to istna rockerka, a Bonsai Tree brzmi nieco jak uroczy hołd złożony brzmieniu gitary Pata Metheny’ego. Na Lost Journey krzyżuje się wiele skrajnych inspiracji i muzycznych światów, które w jakiś sposób (przyznaję, nie mam pojęcia jaki) tworzą zamkniętą i jednorodną całość.

„Złote, a skromne” – ten klasyczny już filmowy cytat w pewien przewrotny sposób opisuje również płytę Lost Journey tria Krzysztofa Lenczowskiego. Bo choć jest „na bogato” – tak wiele się dzieje, że są chwile, w których nie tak łatwo śledzić tok muzycznej narracji – to muzycy jednak (w przeciwieństwie do arcybiskupa Mordowicza) zachowują elegancję i umiar. Zupełnie szczerze, jestem pod naprawdę dużym wrażeniem!

Autor: Jędrzej Janicki

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO