Płyty Recenzja

Kasia Pietrzko: First Polish Romantic Jazz

Obrazek tytułowy

Konsekwentnie stawia na akustyczne brzmieniei pozostaje zasadniczo wierna trzyosobowej formule, tylko na potrzeby specjalnego projektu ostrożnie rozbudowując swój zespół. Coraz mocniej obecna jest na polskiej scenie, zajmując wyjątkową pozycję w prestiżowej polskiej i jednocześnie rozpoznawalnej na świecie jazzowej serii płytowej. Oto Kasia Pietrzko na swoich najnowszych autorskich płytach.


Norwid.jpg

Kasia Pietrzko Trio, Maciej Kądziela, Andrzej Chyra – Norwid

(Narodowy Instytut Fryderyka Chopina, 2022)

Choć podstawową działalnością Kasi Pietrzko jest prowadzenie autorskiego tria, nie unika ona projektów wykraczających poza tę komfortową dla niej strefę. Dość powiedzieć, że od 2019 roku związana jest z kolektywem Jazz Forum Talents, supergrupą topowych muzyków młodego pokolenia, a w ubiegłym roku zaskoczyła projektem łączącym jazz z wierszami Cypriana Kamila Norwida.

Album Norwid jest odtworzeniem koncertu zrealizowanego na zamówienie festiwalu Chopin i jego Europa i otwiera serię wydawniczą Polish Romantic Jazz, zainicjowaną przez Narodowy Instytut Fryderyka Chopina. W szerszym kontekście opisywany projekt jest kontynuacją cyklu zapoczątkowanego nagraniem Tomasza Stańki Listy Chopina. Nie wiem, czy to przypadek, ale słychać tu wpływ trębacza na ostatnią pianistę z jego składów.

Autorstwo muzyki zawartej na płycie jest rozdzielone pomiędzy liderkę oraz saksofonistę Macieja Kądzielę (alt i sopran). Tworzą oni duet, którego zgranie ma korzenie we wspomnianej na wstępie supergrupie. Pracą kompozytorską podzielili się po równo, samodzielnie wybierając konkretne wiersze poety, których recytowanie powierzyli aktorowi Andrzejowi Chyrze. Do realizacji ich muzycznych pomysłów niezbędna była jeszcze sekcja rytmiczna, tę stworzyli członkowie tria Pietrzko – Andrzej Święs (kontrabas) oraz Piotr Budniak (perkusja).

Mimo że trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia co do jakości zarejestrowanego materiału, to bez wątpienia takie projekty prawdziwą siłę uwidaczniają w bezpośredniej interakcji z wykonawcami. Zresztą dla samych artystów wielkim zaskoczeniem okazało się, jak dalece ten repertuar ewoluuje podczas występów na żywo. W wywiadzie dla Polskiego Radia zarówno Pietrzko, jak i Kądziela wyraźnie zadeklarowali chęć kontynuacji tego projektu, będzie więc jeszcze okazja dla wszystkich, by samodzielnie się o tym przekonać.


Fragile Ego.jpg

Kasia Pietrzko Trio – Fragile Ego

(Polish Jazz vol. 89, Warner Music Poland, 2023)

Od 2017 roku co trzy lata ma miejsce premiera najnowszej produkcji zespołu Kasia Pietrzko Trio. Ta prozaiczna, może nawet niezamierzona,regularność doskonale oddaje podstawowy aspekt kariery liderki (fortepian, kompozycje), jakim jest konsekwencja. Pozostaje ona wierna trzyosobowej formule, utrzymuje sprawdzony skład macierzystej formacji (Andrzej Święs – kontrabas, Piotr Budniak – perkusja), nie ulega też trendowi sięgania przez pianistów po elektronikę, stawiając na absolutnie akustyczne brzmienie. Mimo to jej ostatnia płyta – Fragile Ego imponuje pomysłowością, całkowicie angażując odbiorcę.

W ostatnich latach dominuje przekonanie, że zainteresować słuchacza jazzem można wyłącznie poprzez inkorporowanie współczesnychstylistyk, czerpiąc z ich świeżości. To skądinąd słuszna droga, która w wielu przypadkach skutkowała znakomitymi rezultatami. Myślę jednak, że dla zachowania odpowiedniego balansu dla gatunku istotnym jest, by miał on reprezentantów niebojących się rozwijać też klasycznej – akustycznejformy.Jak udowadnia opisywany album, wcale nie musi oznaczać to archaiczności brzmienia.

Trudno natomiast zakładać, że muzyka Pietrzko będziedla każdego łatwa w odbiorze.Akustyczne trio istotnie ogranicza liczbę głosów, a liderka, choć oddaje sporo miejsca do improwizacji partnerom, nie boi się wymagać od nich realizacji konkretnych pomysłów. Jak wspominałem, kluczowa jest tu konsekwencja – pianistka bezkompromisowo realizuje własną wizję nakreśloną sześć lat temu debiutanckim albumem Forthright Stories (recenzja – JazzPRESS 3/2018). Wówczas już w tytule wskazała na podstawową wartość swojej muzyki, czyli szczerość, która do dziś jest dla niej najważniejszym źródłem inspiracji. Choć ewidentnie decyduje to o spójnym charakterze brzmienia w jej dyskografii, tomam wrażenie, żew porównaniu z poprzedniminajnowszy album jestnieco inaczej zbudowany. Dotychczas więcej było chwytliwych melodii, pojedynczo zapadających w pamięć.Fragile Egorównie mocno odciska się w świadomości słuchacza, ale jako całość, przez co trudniejpoznać go, słuchając wyrywkowo pojedynczych utworów.

Trudno natomiast zakładać, że muzyka Pietrzko będziedla każdego łatwa w odbiorze. Akustyczne trio istotnie ogranicza liczbę głosów, a liderka, choć oddaje sporo miejsca do improwizacji partnerom, nie boi się wymagać od nich realizacji konkretnych pomysłów. Jak wspominałem, kluczowa jest tu konsekwencja – pianistka bezkompromisowo realizuje własną wizję nakreśloną sześć lat temu debiutanckim albumem Forthright Stories (recenzja – JazzPRESS 3/2018). Wówczas już w tytule wskazała na podstawową wartość swojej muzyki, czyli szczerość, która do dziś jest dla niej najważniejszym źródłem inspiracji. Choć ewidentnie decyduje to o spójnym charakterze brzmienia w jej dyskografii, to mam wrażenie, że w porównaniu z poprzednimi najnowszy album jest nieco inaczej zbudowany. Dotychczas więcej było chwytliwych melodii, pojedynczo zapadających w pamięć. Fragile Ego równie mocno odciska się w świadomości słuchacza, ale jako całość, przez co trudniej poznać go, słuchając wyrywkowo pojedynczych utworów.

Zarówno rozmówcy w wywiadach z Kasią Pietrzko, jak i recenzenci jej najnowszej płyty skupiają się przede wszystkim na kobiecym aspekcie jej twórczości. Oczywiście trudno przejść obojętnie obok faktu, że debiutuje ona w serii Polish Jazz jako pierwsza instrumentalistka, jeśli od zawsze było to środowisko zmaskulinizowane. Nie dziwi więc, że jej sukces jest tak nagłaśniany. Mnie jednak szczególnie zapadły w pamięci słowa pianistki, która podczas rozmowy w radiu Jazzkultura stwierdziła, że dopiero teraz zaczyna dostrzegać artystyczny potencjał własnej kobiecej natury, co dotąd intencjonalnie tłumiła. Warto docenić, że doszła do tego sama, nie podążając za nawoływaniami znawców, od lat szukających w jej muzyce „delikatnej, kobiecej nuty”.

Tytuł płyty, jak wynika z wypowiedzi Pietrzko, jest deklaracją jej wiary w siebie i własne możliwości. Niewątpliwie każdy artysta, by osiągnąć sukces, musi pielęgnować to poczucie, ważne jednak, by nie opierać się wyłącznie na przekonaniu o swojej wielkości. To właśnie „kruchość ego” zapewnia równowagę, uosabiając pryncypialne wartości – szczerość i wierność artystycznej wizji.

Jakub Krukowski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO