(Audio Cave, 2023)
Tajemniczy tytuł trzeciego krążka tria, które tworzą Wojciech Jachna (trąbka, kornet), Jacek Mazurkiewicz (kontrabas, elektronika) i Jacek Buhl (perkusja), skrywa najbardziej eksperymentalny materiał grupy, będący jednocześnie jej najwybitniejszym osiągnięciem. Zawartość […] to efekt dwudniowej improwizowanej sesji, podczas której muzycy tego składu po raz pierwszy do pewnego stopnia mieli rozpisane założenia. Efekt tej „kontrolowanej swobody” przerósł moje oczekiwania na tyle, że po kolejnych odsłuchach zdetronizował z pozycji dotychczasowego lidera album Dźwięki ukryte.
Wcześniej można było odnieść wrażenie, że muzyka zawarta na płytach tria bardzo czytelnie koresponduje z przestrzenią, w której powstała. Wydane w 2016 roku nakładem Instant Classic Dźwięki ukryte, które narobiły w momencie premiery niemałego zamieszania, zostały nagrane na terenie zniszczonej bydgoskiej synagogi. Klimat tamtej płyty był maksymalnie wyciszający, przy tym ciepły, wręcz medytacyjny. Z kolei drugi album J/M/B, God’s Body (Audio Cave, 2018), powstał w łódzkiej Fabryce Sztuki i charakteryzował się rozchwianiem, zwrotem w kierunku chłodu i mroku. Wpływ miejsca przeznaczonego do modlitwy i industrialnych przestrzeni na proces twórczy może być więc dostrzegalny. W przypadku […] nie mamy w materiałach prasowych informacji o miejscu powstania albumu i tym razem wydaje się tonie mieć aż tak wielkiego znaczenia w jego odbiorze.
Intencją Wojciecha Jachny było pełne skupienie na dźwiękach, wyłącznie na muzyce samej w sobie. Z tego powodu tytuł albumu nie mówi nam zupełnie nic, a tytuły siedmiu utworów składają się w jedno słowo: „EMOTIONS”. Prosty przekaz – dobitne uświadomienie słuchacza, skąd ta muzyka się wzięła. Otóż wzięła się właśnie z emocji. Mamy tu tak bezpośrednio uderzające stany emocjonalne, jak bolesna nostalgia, którą Jachna serwuje na zamykającym krążek S. Płynąca partia trąbki została doprawiona szczególnym rodzajem pogłosu, który sprawia wrażenie, jakby poszczególne dźwięki oddalały się w czasie, jakby były słowami jakiegoś trudnego pożegnania.
Potem do walczącej z rozrzewnieniem trąbki dołącza rozmywająca się stopniowo elektronika Mazurkiewicza o trochę „morskim” posmaku, jakby zmierzała w bezkres. Buhl, w produkcji tu umieszczony trochę na dole, śmiało eksploruje rozpryskujące się dźwięki talerzy i tworzy dziwną, nieregularną nerwowość, za pomocą kamiennych uderzeń grubo zakończonych pałek perkusyjnych. To prawdopodobnie najbardziej chwytający za serce moment płyty.
Warto odnotować, że agresywny styl Mazurkiewicza, znany np. z płyty Nightly Forester, nagranej w duecie z Mikołajem Trzaską,tutaj niemal nie występuje. W tym zespole jest w ogóle raczej łagodny, lecz w utworach z tej płyty, takich jak E albo I, jego dramatyczne bądź tęskne smyczkowe piłowanie chwilami zmienia się w narzędzie mocno dominujące, jeśli chodzi o budowanie klimatu w dalszych częściach kompozycji. Rozwijający się od drugiej minuty motyw kontrabasu w E jest wspaniale soczysty, choć wyważony. Elektronika generowana przez Mazurkiewicza pojawia się na […] w największej jak dotąd skali w przypadku tego tria. Sprawia to, że niektóre utwory łatwo jest potraktować jako fascynujące zapiski z jakiegoś dźwiękowego laboratorium. Mam takie wrażenie w głęboko sonorystycznym T, pełnym upartych, powtarzających się w różnych odcieniach i różnych długościach elektronicznych gwizdów. Gdy Jacek Buhl szeleści gęsto w charakterystycznym dla siebie stylu, a Wojciech Jachna gra tak, jakby właśnie palił papierosa na balkonie o wschodzie słońca, Jacek Mazurkiewicz niestrudzenie zdaje się poszukiwać najładniejszego świstu i wychodzi mu to bardzo zgrabnie.
Pośród elektronicznych momentów są także ciche pulsacje i dźwięki jakby imitujące jakieś kipiące mikstury, jak w I. Prawdziwe krautrockowe laboratorium w stylu Amon Düül II czy nawet zapomnianego (niesłusznie) Contact Trio, w którym dodatkowo szalony Buhl zasuwa bez opamiętania, jakby swoimi ruchami demolował całe szkło laboratoryjne, jakie znajdzie się w zasięgu jego wzroku. Wydaje mi się, że tylko on potrafi w Polsce tak fenomenalnie godzić intensywność z subtelnością, wręcz ciszą.
W momentach największego chaosu perkusji i metalicznych chrobotów kontrabasu największą zaletą partii Wojciecha Jachny jest przede wszystkim to, że… stara się nie przeszkadzać kolegom. Myślę, że ten charakterystyczny język wypracował przez lata współpracy z Buhlem. Płyty duetu, zwykle utrzymane nieco w konwencji lo-fi, intrygowały intymnością, zrozumieniem i płynnym podziałem przestrzeni, co tutaj przekłada się na przykład na znakomicie uzasadnione oddanie głosu perkusjonaliom choćby w środkowej części I. A kiedy Jachna już dołącza do pozostałej dwójki z pełną mocą, to na tle kolegów wyróżnia się ujmującą prostotą. Trębacz nie grał aż tak przystępnie w konwencji free chyba od czasów jednorazowego przedsięwzięcia pod nazwą Jaząbu z 2017 roku. Nienachalna melancholia to na tych nagraniach jego znak rozpoznawczy. Dla mnie Jachna jest zresztą najbardziej przekonujący właśnie w tym triu oraz w duecie z Buhlem, jeśli patrzeć na jego karierę przekrojowo.
Każda płyta tego zespołu jest wydarzeniem z rodzaju tych kosmicznych, w których największą sensacją jest fascynujące zderzenie różniących się od siebie obiektów. I ta płyta właśnie taka jest – najmocniej zarysowano tu indywidualizm każdego z trzech muzyków, którzy brylują w najbardziej charakterystycznych dla siebie konwencjach, wyciskając z nich maksimum kreatywności. Album […] jest także dlatego kosmiczny, ponieważ trochę kosmicznie brzmi. Z ogromnym entuzjazmem reaguję na pojawiające się wśród polskich wydawnictw improwizowanych bardzo jasne, coraz częściej ogrywane krautrockowe wpływy, bo za każdym razem prowadzą do czegoś nowego i zaskakującego. Tak było w przypadku zeszłorocznej płyty Śliny i Mikołaja Trzaski, a teraz jest tak w przypadku tria Jachna/Mazurkiewicz/Buhl. Nieprzypadkowo obie wylądowały w naszym dziale Top Note. Zostaje mi więc tylko podsumować, że jest to płyta wybitna. Ktokolwiek zachwycał się poprzednimi krążkami J/M/B, tym krążkiem będzie się zachwycać jeszcze bardziej.
Mateusz Sroczyński