Płyty Recenzja

Gerald Clayton – Bells On Sand

Obrazek tytułowy

Blue Note Records, 2022

Sześciokrotnie nominowany do nagrody Grammy Gerald Clayton wydał swoją drugą płytę w legendarnej wytwórni Blue Note Records (pierwszą była koncertowa Happening: Live at The Village Vanguard, jego nazwiskiem jest sygnowanych łącznie sześć płyt). Znalazły się na niej jego własne kompozycje oraz utwory będące coverami starszych utworów. Wykonują je – w różnych konstelacjach – ojciec lidera John Clayton (kontrabas), mistrz i mentor Charles Lloyd (saksofon tenorowy), rówieśnik i przyjaciel Justin Brown (perkusja) oraz najmłodsza z nich wszystkich – Maro, portugalska wokalistka.

Podniosłość, dostojność, powaga. Bardzo serio grana płyta. Ciekawa przez swoją konstrukcję. Mieszanka składów, których osią jest zawsze pianista Gerald Clayton. Używając fortepianu, elektrycznego pianina Rhodesa lub organów, gra czasami solo, prawie zawsze z perkusją, często z towarzyszeniem basu i w dwóch utworach także wokalu. Niewątpliwie jest to płyta bardzo akustyczna, nawet jeżeli używane są instrumenty elektryczne. Z jednej strony ma ona zdecydowanie jazzowy feeling, z drugiej – nastrój muzyki klasycznej, a także filmowej.

To płyta jakby wspomnieniowa, nagrana jako epitafium lub elegia – śmierć, przemijanie, nieszczęśliwa miłość to przychodzi mi na myśl podczas jej słuchania. Jest obrazem upływającego czasu. Jednak trudno powiedzieć, że zawiera muzykę różnych czasów, różnych pokoleń. Surowa i jednolita płyta, która daje brzmieć muzyce. To po prostu wypowiedź refleksyjnego, nostalgicznego i poetyckiego artysty. Poczekałbym jednak z wsłuchiwaniem się w te dźwięki na jesień. Tam będą bardziej pasować.

Yatzek Piotrowski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO