(Bivak Records, 2022)
Sześć godzin. Krystianowi Lupie mniej więcej tyle zajmie wyreżyserowanie jakiegokolwiek spektaklu. Porządny mechanik samochodowy w tym czasie wymieni rozrząd w zasadzie w każdym aucie. Piszący te słowa zazwyczaj tyle czasu w tygodniu poświęca na oglądanie piłkarskiej Ekstraklasy. Pianiście Piotrowi Wyleżołowi, gitarzyście Davidowi Dorůžce oraz perkusiście Jeffowi Ballardowi tyle schodzi na nagranie płyty. I to jak znakomitej płyty…
Andromeda’s Mystery, bo to właśnie o tym nagraniu mowa, jest wynikiem wyjątkowej nici porozumienia, która zawiązała się pomiędzy muzykami, gdy grali ze sobą podczas Brno Jazz Festival w 2021 roku. Piszę o tym nie tak „sobie a muzom”, lecz z tej przyczyny, że Andromeda’s Mystery charakteryzuje się wręcz doskonałym współbrzmieniem instrumentów. Brawurowe rozwiązanie, jakim jest granie tak skomplikowanej muzyki bez wyraźnie zarysowanej figury lidera, w przypadku tego albumu sprawdza się jednak doprawdy doskonale. Każda warstwa muzycznej przestrzeni zostaje przez trio zagospodarowana, co nie oznacza jednak wcale atakującego nas natłoku dźwięków.
Ten brak „nakićkania” (jak mawiała moja babcia o zagraconych mieszkaniach) wynika być może z tego, że muzyka tworzono przez trio ma bardzo specyficzny, nieco „falujący” charakter. Tomasz Stańko opowiadając o legendarnej płycie Astigmatic Krzysztofa Komedy, podkreślał, że logika tamtego nagrania polegała na falowaniu rytmu melodii – całość wznosiła się i opadała podług wewnętrznej narracji utworu . Bardzo podobne odczucia miałem, gdy słuchałem utworów z Andromeda’s Mystery. Muzycy w wyrafinowany sposób operują również nastrojem. Wachlarz ich środków wyrazu pozwala na wytworzenie aury tajemniczości, która osiągana jest raz mocniejszymi, raz delikatniejszymi akcentami. Płyta, pomimo swojej spójności, w żadnym momencie się nie dłuży, a podążanie tropem wyznaczonym przez trójkę liderów przynosi satysfakcję tak estetyczną, jak i intelektualną (choć te poziomy niejednokrotnie się przecież przenikają).
Najmocniejszym fragmentem płyty pozostaje dla mnie jej finał – potężna, rozbudowana suita Murky Waters. Pobrzmiewają w niej echa muzyki rockowej, a finałowa partia Wyleżoła mnie, miłośnika zespołu Archive, po prostu zachwyca!
Wyleżoł, Dorůžka i Ballard nagrali płytę znakomitą, wysublimowaną i pełną nieoczywistego piękna. Nie mam żadnych wątpliwości, to jedna z tych płyt, które, jeśli dacie im choć cień szansy,zostaną z wami na dłużej.
Jędrzej Janicki
*zob. Tomasz Stańko. Autobiografia. Desperado, rozmawia Rafał Księżyk, Wydawnictwo Literackie, 2010, s. 55.