Płyty Recenzja

Bitamina – Kwiaty i korzenie

Obrazek tytułowy

Bitamina – Kwiaty i korzenie

Kalejdoskop Records, 2019****

Jakoś omijała mnie dotąd fascynacja twórczością zespołu Bitamina. Tym większe było moje zaskoczenie, kiedy posłuchałem ich najnowszej produkcji. Kwiaty i korzenie ujawniają bowiem ogromne możliwości jej członków, których nie dostrzegałem na poprzednich wydawnictwach.

Imponuje, że mimo wyraźnego postępu zespół niczego nie zmienił w dotychczasowym stylu. Muzyka wciąż nie jest skomplikowana, a teksty wypełniają podobnie abstrakcyjne rymy. A jednak coś na tej płycie sprawia, że słucha się jej wyśmienicie. Jednym z powodów może być zaproszenie do składu nowych członków, zwłaszcza Briana Massaki aka Moo Late (gitary, instrumenty smyczkowe, kompozycje, produkcja). Świetnie rozwinął on oryginalne pomysły Amara Ziembińskiego (perkusja, kompozycje), a dodanie partii gitarowych, klawiszowych (Tomek Sołtys) oraz kontrabasowych (Maciej Matysiak) wzniosły muzykę na zdecydowanie wyższy poziom.

Rozwój nastąpił też w przekazie słownym. Odpowiadający za wokal Piotr Sibiński i Mateusz Dopieralski w dwóch utworach po raz pierwszy jednocześnie łączą swoje talenty, budując ciekawe stylistyczne kontrasty. Intrygujące teksty na przestrzeni całego albumu zachęcają do odkrywania otaczającego autorów świata. Obraz tej rzeczywistości jest prosty i sentymentalny. „Ze mną wszystko jest na pół, podzielimy strach i ból” (Na pół), podobne wersy wyrażają światopogląd grupy już od początku ich kariery. Jakkolwiek naiwny potrafi być ten obraz, to nie sposób oderwać się od jego pozytywnej energii. „[Raj] sam się pojawia, tylko trzeba być czujnym (…) nie można patrzeć w telefon i gapić się ciągle pod nogi” – wyjaśnił sens swych słów Sibiński w wywiadzie dla radiowej Czwórki.

Entuzjastom jazzu może być trudno doszukać się tu stylistycznych odniesień. Podobnie zresztą jak elementów innych konwencjonalnie pojmowanych gatunków. „Do czego zmierzam? Zmierzam do tego, że nie umiem kompletnie tego nazwać, co to w ogóle jest” – mówił Sibiński w rozmowie z portalem outrave.net. Siłą zespołu jest improwizacja. Najlepiej przesłuchać dowolny występ na żywo, by zrozumieć, jak muzycy korzystają z jej możliwości. Żonglerka słowami i dźwiękami każdorazowo wyznacza nowe drogi, co zdecydowanie wpłynęło na kształt albumu.

Nie mogę oderwać się od porównań stylu Bitaminy z twórczością Bartosza Waglewskiego z początkowej działalności Tworzywa Sztucznego. Niemal 20 lat temu (jak ten czas szybko leci…), wykrzykiwał on: „Nie jestem żadnym głosem pokolenia. Śpiewam naiwnie o mojej miłości co ma różne twarze” (Tylko Tobie). Odnoszę wrażenie, że ten wers śmiało mógłby znaleźć się w którymś z utworów Kwiatów i korzeni. Tu też nikt nie aspiruje do bycia wzorem – „Zostawiam za sobą bałagan, komu ja pomagam?” (Len i Krawiec), a w tekstach odnajdujemy podobną naiwność. Warto jednak przyjąć taką wizję. Dobrze, żeby każdy mógł stwierdzić – „sroga zima, ale będzie wiosna” (Mama Europa).

autor: Jakub Krukowski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO