Kanon Jazzu

El Hombre – Pat Martino

Obrazek tytułowy

„El Hombre” to debiutancki album Pata Martino w roli lidera. Wcześniej nagrał płytę, która nigdy się nie ukazała i pewnie już się nie ukaże, nawet jeśli jeszcze gdzieś się zachowała. Nie był jednak w 1967 roku nowicjuszem w studiu. Miał już na koncie co najmniej kilkanaście sesji, głównie jako członek zespołów Jacka McDuffa i Willisa Jacksona. Oba te czynniki na płycie słychać.

Zarówno obycie z techniką i pracą w studiu, jak i to, że to jego debiutanckie nagranie. Jak każdy, kto nie jest pewien, czy będzie miał drugą szansę, chce od razu dać z siebie wszystko, zagrać bardzo różnorodny repertuar, spróbować i tego, z czego miał być znany już za moment, czyli niewiarygodnie szybkich i perfekcyjnych technicznie pasaży, jak i ballad, do których wróci po latach. Prawem debiutanta jest zagrać dwie solówki w niektórych utworach. Później kiedy wie, że będzie następna płyta może sobie zostawić trochę pomysłów na później.

W 1967 roku Pat Martino był już zaprzyjaźniony z Wesem Montgomery i jak wielokrotnie mówił później w wywiadach – obaj zwykli siadywać razem w hotelowych pokojach i rozmawiać o muzyce z gitarami w rękach. To również słychać, co nie oznacza, że Pat Martino stara się kopiować swojego mistrza. Jeśli tą fascynację momentami słychać, to oznacza ona twórcze przetworzenie i źródło inspiracji, a nie kopiowanie.

Pat Martino jest prawdziwy. W muzyce wyraża to co czuje. Niczego nie udaje. A to, że już wtedy w 1967 roku dysponował znakomitą techniką ułatwiało mu jedynie zagranie dokładnie tego, co chciał słuchaczom przekazać. W późniejszych okresach kariery dysponował zwykle lepszym zespołem towarzyszącym. Jego improwizacje stały się też z upływem lat bardziej wyrafinowane.

Ciekawą obserwacją jest zestawienie utworu otwierającego ten album – „Waltz For Geri”, napisanego dla pierwszej żony przez Pata Martino z „Portrait” z 1994 roku, napisanego również dla Geraldine, wiele lat później i nagranego na płycie „Nightwings”. To będzie pełen obraz tego, jak zmienił się świat Pata Martino między 1967 i 1994 rokiem..

Być może z dzisiejszej perspektywy partie fletu w wykonaniu Danny Turnera brzmią nieco archaicznie. Być może również Trudy Pitts nie gra na Hammondzie tak, jak choćby Bob Ludwig, a z pewnością nie tak wyśmienicie jak Joey DeFrancesco, z którym wiele lat później grywał Pat Martino. Być może cały zespół nie jest najlepszym. Ale to i tak udany debiut i świetnie zagrana na gitarze płyta. Godne również podkreślenia jest to, że większość kompozycji napisał sam Pat Martino. To bowiem nie tylko świetny gitarzysta, ale też wyśmienity kompozytor. Na pewno są lepsze płyty w dyskografii Pata Martino. Ta jednak jest równie ważna, pokazuje punkt startu niezwykłej kariery. Jest też dowodem na to, że warto grać to co się czuje, nawet jeśli to nie jest akurat na czasie. Muzyka płynąca z serca i opowiadająca o prawdziwych emocjach zawsze zniesie dużo lepiej próbę czasu…

RadioJAZZ.FM poleca!
Rafał Garszczyński
Rafal[malpa]radiojazz.fm

  1. Waltz For Geri
  2. Once I Loved
  3. El Hombre
  4. Cisco
  5. One For Rose
  6. A Blues For Mickey-O
  7. Just Friends
  8. Song For My Mother (Bonus)

Pat Martino – El Hombre

Format: CD, Wytwórnia: Prestige / Concord, Numer: 888072301580

Pat Martino – g, Trudy Pitts – org, Danny Turner – fl, Mitch Fine – dr, Abdu Johnson – conga, Vance Anderson – bongos.

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO