Felieton Słowo

Muzyka i poezja: Powrót

Obrazek tytułowy

Ogarek na zielonej kanapie, fot. Gabriela Kurylewicz

Anglicy życzą wędrowcom: many happy returns. My podobnie: szczęśliwego powrotu. Czym jest powrót? Czy jest możliwy? Jeśli jest ruchem powtórzenia, powtórzenia dokładnie tego, co było, to powrót nie jest możliwy. A może powrót nie jest możliwy tylko w życiu albo tylko w pewnym rodzaju życia?

Wspominam film Powrót z 1960 roku, według scenariusza Romana Bratnego, w reżyserii Jerzego Passendorfera, ze zdjęciami Kazimierza Konrada i muzyką Andrzeja Kurylewicza. Główny bohater – Andrzej Łapicki (w filmie Andrzej Szemiot, pseudonim Siwy, żołnierz powstania warszawskiego) prowadzony ładną, zdobioną drzewami drogą citroënem kremowym wjeżdża do Warszawy. Pierwsze cztery minuty zdjęć wypełnia muzyka, więcej: wszystko stanowi i komentuje. Muzyka – jazzowa kompozycja Kurylewicza: na blachę, perkusję, kontrabas i fortepian – pierwszy temat (marszowo-taneczny) oraz temat drugi (liryczny) na trio fortepianowe i później fortepian solo – jest porte-parole, opowiadaniem wprost przebiegu myśli bohatera, przebiegu tak ciekawego, że widz i słuchacz podąża za nim.

Z zasłuchania muzyką wynikają zdjęcia – czarno-białe, w estetyce i oświetleniu włoskim, zdjęcia o ogromnej amplitudzie światła i cienia, półmroku, mroku iblasku. Eleganckim samochodem, elegancko ubrany, elegancki inteligent Andrzej Łapicki prowadzony elegancką, formalnie nienaganną, swobodną, z ducha romantyczną muzyką (bo taki jest jazz Andrzeja Kurylewicza) przybywa do eleganckiej niegdyś i eleganckiej, a przez to pięknej wciąż jeszcze Warszawy.

Miasto przypomina dzieło sztuki nowoczesnej i sztuki dawnej w toku rekonstrukcji – bo tak wyglądały wówczaswydobywane z gruzów i odbudowywane Wola, Śródmieście, a zwłaszcza Stare Miasto i Nowe Miasto. Ale szerokie płyty, ciężkie kolumny nowo zbudowanego Pałacu Kultury i przede wszystkim światła zmieniające się z żółtych w czerwone każą nagle myślom się zatrzymać i zetknąć z empirią.

Nie chciałabym empirii owej nazwać rzeczywistością. Bo rzeczywistość jest najbardziej w myślach, w muzyce, świetle nieba, chmur, w wietrze, w zniczu, w świecach i fragmencie Żoliborza. I jest jej jeszcze resztka w ludziach, choć jedynie resztka, która się dopala.

Byli żołnierze powstania ukrywają się, próbując swoich sił w nowych zajęciach. Prowadzą biedny warsztat i z trudem utrzymują rodzinę (jak Andrzej i Anka, małżeństwo z synkiem, grani przez Józefa Nowaka i Kalinę Jędrusik), kradną (jak podrzędny mafiozo Pudel, grany przez Edwarda Dziewońskiego), kłamią (jak Olek literat – Saturnin Żórawski – w wywiadzie dla Polskiego Radia), udają, że o niczym nie wiedzą (jak sprzedawca w kiosku z gazetami), dostali bzika (jak kapitan, dowódca Siwego, grany przejmująco przez wspaniałego Kazimierza Opalińskiego) albo wreszcie uciekają (jak doktor Ina – Alina Janowska, która serdecznie nie chce spotkać Siwego, a kiedy go spotyka, to tylko po to, żeby mu powiedzieć, że przeszłość odeszła).

Chłopiec strzela do Marsjan, a dorośli piją wódkę. Oświetlona nocnymi lampami nowa Wilcza jest niepodobna do siebie, obca i pusta, a Śliskiej w ogóle nie ma, jak też wielu rzeczy i ludzi, a także stworzeń i dzieł nie ma. Siwy przyjechał, żeby wrócić do swojej zapamiętanej, ukochanej, dobrej rzeczywistości, tymczasem tej rzeczywistości – owych rzeczy, owych ludzi już nie ma. O zgliszczach rzeczy, których nie ma, mówi i śpiewa trąbka z tłumikiem.

Doktor Ina nie jest już Iną – łączniczką z powstania i płomienia miłości jej do porucznika Siwego nie ujawni nawet muzyka tak liryczna jak Somnambulicy Kurylewicza na fortepian solo. Trzeba pamiętać, że film Jerzego Passendorfera, żeby zaistnieć publicznie, musiał dostać akceptację komunistycznej cenzury. Dlatego tak cenne jest w tej opowieści czarnobiałej świateł i cieni drugie dno tworzone z pauz, niedopowiedzeń, przemilczeń i znaków niezniszczalnych oczywistości, takich jak miłość, przyjaźń, chmury na niebie, światło włoskie, śniadanie w hotelu, przyjemność prowadzenia ładnego samochodu, profesjonalne zdjęcia, świetne aktorstwo, muzyka polska z korzenia zachodniego.

Siwy zostawia to, czego nie ma, i wraca na Zachód. Przez Poznań. W Poznaniu przed wejściem do Opery dowiadujemy się, że ślicznie mówiący po francusku i świetnie ubrany Monsieur Szemiot jest osobistym kierowcą dwóch kulturalnych Francuzów, ubrany w kurtkę sportową otwiera im drzwi citroena i zawozi ich z powrotem do Paryża. Do przejścia granicznego towarzyszymy podróżnym, słysząc ich i wciąż naszą – Kurylewicza – muzykę.

Powrót szlachetny, jako udane podobieństwo przez różnicę i powtórzenie, jest możliwy tylko w świecie natury, tam, gdzie nie został jeszcze zniszczony przez nieprzemyślaną działalność ludzką. I bywa też możliwy w prawdziwej, przemyślanej sztuce. To oczywistość, ale rozważania o niej nigdy nie jest dosyć.

Byłam w Paryżu kilkanaście razy w życiu. Urodziłam się i mieszkam w Warszawie. Komunizm w Polsce zwalczyliśmy, choć nie do końca niestety. Mija dzisiaj 361 dzień wojny Ukrainy z Rosją. Wiele wskazuje na to, że od wyniku tej wojny zależy, w którym bloku znajdzie się Polska i my wszyscy w niej mieszkający: czy w bloku państw postkolonialnych rozwijających się, czy w bloku starych i nowych wstrętnych dyktatur, czy – oby tak się stać mogło – w grupie państw liberalnych demokracji. W finale mojego felietonu pragnęłabym zauważyć, że człowiek nie może pojąć idei powrotu – w sztuce i w życiu – bez pomocy psa. Nikt tak się nie cieszy na widok wracającego do domu człowieka, jak jego ukochany pies, pies-filozof.

18 I 2023


KSIĘŻYC ŚWIADKIEM

Księżyc świadkiem, że noc

ofiarowuje skarby drogocenne

i myśli odważne, prędkie.

Tylko człowiek niszczy to.

Noc daje płynący do morskich źródeł sen

albo dalekoniebne czuwanie.

Dary nocy przejmuje później dzień.

Kto chce je otworzyć,

musi nadać im czytelność

i dzień w tym pomaga.

Tylko próżny człowiek we mnie, w tobie,

zagaduje święte myśli z nocy,

zaplombowuje, znieważa.

Jedyny ratunek wtedy to –

schylić się, pogłaskać czułą głowę psa,

popatrzeć w kochane psie oczy,

westchnąć

i zacząć całą pracę od nowa.

Wiersz z tomu Gabrieli Kurylewicz Księżyc świadkiem, wyd. I, Fundacja Forma, Warszawa 2011. Copyright Gabriela Kurylewicz.

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO