Recenzja

Esperanza Spalding – Exposure

Obrazek tytułowy

Projekt Exsposure z założenia był od samego początku medialną ciekawostką mającą zainteresować fanów Esperanzy Spalding możliwością obserwacji procesu nagrywania albumu w całości. Nikt wcześniej na to chyba nie wpadł. Płyta powstała w czasie trwającej nieprzerwanie przez 77 godzin sesji w studiu, a kamery obecne w niemal każdym miejscu włączone były cały czas, przekazując na żywo obraz i dźwięk. Oczywiście muzycy robili sobie krótkie przerwy na sen, jednak nawet w sypialni umieszczona była kamera. W efekcie mieliśmy do czynienia z prawdopodobnie pierwszym muzycznym reality show opowiadającym o stworzeniu albumu przez znanego artystę.

Oczywiście najciekawsze było to, co działo się w studiu, gdzie piosenki powstawały na oczach widzów. Kompozycje i ich aranżacje były nieustannie doskonalone i zmieniane, co z pewnością było ciekawym przeżyciem dla tych, którzy nigdy nie widzieli, jak twórczy proces wygląda od strony technicznej. Nawet dla osób, które odwiedziły kiedyś studio w czasie sesji, taka obserwacja procesu w całości mogła być ciekawa, choć momentami nużąca, bowiem obserwowanie powtarzającego się czasem kilkadziesiąt razy procesu nagrywania kilkunastosekundowej sekwencji muzycznej do szczególnie ekscytujących nie należy. Chyba nikt, łącznie ze mną, nie wytrzymał 77 godzin przed komputerem, ale przyznaję się, że zaglądałem na stronę Esperanzy w tym czasie dość często, a pracując na komputerze, miałem w zasadzie stale uruchomiony dźwięk ze studia w tle i włączałem sobie obraz, kiedy działo się coś ciekawego.

W efekcie tej sesji powstał album Exposure, który na razie, i w deklaracji tak ma pozostać, dostępny jest w limitowanym, obejmującym jedynie 7 777 sztuk nakładzie, który sprzedał się już pierwszego dnia sesji w całości. Producentom zabrało kilka tygodni wyprodukowanie płyt (dostępne były zarówno płyty CD, jak i sporo droższe wydanie winylowe). Wszystkie egzemplarze podpisane są przez Esperenzę Spalding i zawierają mały skrawek oryginalnych notatek z sesji. W ten sposób powstało wydawnictwo unikalne i jeśli producenci dotrzymają słowa, Exposure nigdy nie zostanie wznowione, a muzyka nie będzie dostępna w formacie cyfrowym na żadnej platformie.

Wydawnictwo złożone jest z dwóch płyt. Pierwsza zawiera 10 piosenek skomponowanych w czasie sesji i nagranych przez zespół muzyków towarzyszących liderce, z udziałem gości specjalnych, w tym Roberta Glaspera i Lalah Hathaway. Druga – Undeveloped – to rodzaj szkiców muzycznych przygotowanych jeszcze przed samą sesją Exposure. Część z tych utworów zostanie być może rozwinięta w dłuższe fragmenty i znajdzie się na następnej, dostępnej w wolnej sprzedaży płycie.

Exposure to doskonały pomysł na muzyczną promocję, choć dla fanów artystki, którzy nie zdążyli kupić albumu, musi to być dość przykre doświadczenie. W tej chwili ceny albumu w serwisach aukcyjnych, niezależnie od wersji (płyty analogowe lub CD) oscylują wokół 300 dolarów, a z pewnością nie będzie taniej. Powstał więc przedmiot kolekcjonerski, którego wartość będzie rosła w czasie.

Album z pewnością zwiększył ilość ludzi obserwujących Esperanzę Spalding w mediach społecznościowych, co było jednym z celów całej akcji. Najważniejsza jest jednak muzyka, a ta, biorąc pod uwagę krótki czas nagrania i prac nad albumem, naprawdę się udała. W 77 godzin muzycy wymyślili, skomponowali, nagrali i zmiksowali wstępnie 10 piosenek w stylu znanym z poprzednich płyt Esperanzy, niełatwych, niekoniecznie przebojowych, ale intrygujących, inspirujących i sprawiających, że do płyty chce się wrócić kolejny raz.

Sama liderka jest tu przede wszystkim kompozytorką i wokalistką, nieco mniej basistką, co chyba nie jest złym wyborem, bowiem sięgający w wysokie rejestry głos Esperanzy i specyficzny sposób akcentowania, często niekoniecznie w zgodzie z klasyczną angielską wymową, jest jej znakiem rozpoznawczym. Na kontrabasie Esperanza gra nieźle, ale nie jest wirtuozem tego instrumentu. Połączenie gry na kontrabasie z udanymi kompozycjami i barwą głosu stanowi o jej unikalności i skupia wokół kolejnych albumów grupę wiernych fanów.

Exposure swoją niedostępnością wystawia ową wierność na ciężką próbę, za to jestem pewien, że u tych, którzy nie zdążyli, na długo wytworzy odruch codziennego zaglądania na jej stronę internetową. Niezależnie od okoliczności powstania – Exposure to doskonały album fantastycznej artystki. Moim zdaniem warto wydać na niego nawet 300 dolarów, z pewnością oprócz uczty artystycznej będzie to doskonała inwestycja.

autor: Rafał Garszczyński

Tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 02/2018

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO