Recenzja

Maciej Fortuna/Krzysztof Dys – Tropy

Obrazek tytułowy

Recenzja opublikowana w JazzPRESS - grudzień 2013
Autor: Mateusz Magierowski

Wyobraź sobie, że wchodzisz do galerii sztuki. Obrazy w pierwszej sali są od siebie zupełnie odmienne – każdy z nich opowiada o zupełnie innych historiach, odwołuje się do różnych emocji odbiorcy, odbiega od pozostałych tak techniką wykonania, jak i treścią. Masz jednak nieodparte wrażenie spójności koncepcji kuratora wystawy.

Już po wizycie w pierwszej sali czujesz dużą satysfakcję, a to dopiero początek, bo do odwiedzenia pozostało jeszcze sześć kolejnych, podobnie jak pierwsza imponujących różnorodnością prezentowanych dzieł i niosących obietnicę estetycznego nasycenia. Taki właś- nie jest nasz grudniowy Top Note.

Tropić to podążać czyimś śladem. Maciej Fortuna i Krzysztof Dys na płycie zatytułowanej Tropy nie szukają niczyich śladów. Mając w pamięci drogi wydeptane przez innych, duet poznańskich jazzmanów zbacza z utartych szlaków, zostawiając po sobie swoje własne tropy.

Tropy, które wiodą słuchacza ścieżką imponującej muzycznej wyobraźni, której dowody dawali już Fortuna i Dys nieraz – trębacz przede wszystkim na płytach swojego tria, tworzonego z Piotrem Lemańczykiem i Krzysztofem Gradziukiem, pianista choćby na świetnym krążku kwartetu Wacława Zimpla. Wiodą ale dokąd?

By na to pytanie spróbować udzielić odpowiedzi, nie możemy pominąć frapującej historii powstania tego nagrania, zarejestrowanego 15. sierpnia tego roku w kameralnej przestrzeni kościoła Miłosierdzia Bożego w Trzęsaczu. Tropy miały być pierwotnie – jak zdradził w wywiadzie dla wrześniowego JazzPRESS-u Maciej Fortuna – materiałem uprzednio w całości skomponowanym. Ostatecznie kompozycyjna rama została potraktowana

jedynie jako punkt odniesienia w improwizowanej interakcji, wyłaniający się z oddali niczym światło morskiej latarni. W rezultacie powstała intrygująca płyta – improwizacyjnie odważna, ale niepotrzebująca eskalacji freejazzowego krzyku, by tej odwagi dać świadectwo. Imponująca różnorodnością nagranej nań muzyki, dalekiej jednak od bycia nieprzemyślanym patchworkiem. Tworzona przez doskonale rozumiejących się improwizatorów, dla których owo porozumienie jest raczej inspiracją do wchodzenia w kontrapunkt, aniżeli zachętą do zgodnego unisona. Oszczędna w swej formule i jednocześnie niezwykle bogata w warstwie melodycznej i harmonicznej.

Wystarczy posłuchać pierwszego z siedmiu zarejestrowanych utworów („Aliena mente”), by tego bogactwa doświadczyć. Odnajdziemy w nim przesycone ciepłym bluesem frazy, zapętlone, podszyte mrokiem dialogi i abstrakcyjne pianistyczne figury, rysowane na delikatnej fakturze dźwięków trąbki, tężejących stopniowo w balladową narrację. Nie zatrzymuj się jednak Drogi Czytelniku na pierwszej kompozycji. Podążaj tropami do końca. Tropami wiodącymi do Muzyki. Tej przez duże M.

Artykuł pochodzi z JazzPRESS - grudzień 2013

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO