Płyty Recenzja

Remont Pomp, Mikołaj Trzaska, Adam Żuchowski – Sam jesteś pompa vol. 1

Obrazek tytułowy

(Gusstaff Records, Kilogram Records, 2023)

Trzecia płyta Remontu Pomp, trójmiejskiego zespołu funkcjonującego od 2003 roku przy Polskim Stowarzyszeniu na rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną, jest jednocześnie trzecią, którą nagrali z udziałem Mikołaja Trzaski. Na ich pierwszym krążku gościł także pochodzący z Sydney kontrabasista Mike Majkowski, później zespół wspomagał sam Trzaska, a teraz ponownie mamy do czynienia z gościem w postaci kontrabasisty, którym jest Adam Żuchowski. Z nim to Trzaska nagrywał muzykę do filmów Wojciecha Smarzowskiego, a sam Żuchowski występował wielu innych zespołach – współpracował m.in. z Tymonem Tymańskim, Sławkiem Jaskułkem, Dominikiem Bukowskim, Iloną Damięcką i Joanną Knitter.

Zespół Remont Pomp tradycyjnie stara się być blisko rytmicznej strony muzyki afrykańskiej, jednocześnie śmiało improwizując. Dobór muzyków wydaje się więc logicznie uzasadniony, jeśli zerkniemy w ich artystyczny rodowód. Już wcześniej zespół grał z Tomkiem Gadeckim, a nawet z Kenem Vandermarkiem! Nie zdziwi więc słuchaczy stylistyka free, w której ta płyta jest utrzymana. Zdziwić za to może wielość i nietypowość zastosowanych instrumentów. Mamy tu m.in. djembe, balafon, kalimby, log drum, dzwonki chromatyczne, tang drum, a nawet kieliszki, miski, szklanki, butelki… Kuchenny arsenał! Nawet muzycy we wkładce nazwali tę część instrumentarium „instrumentami stołowymi”. A to i tak nie wszystko, bo pojawia się tu drugi saksofon, jeszcze inne rodzaje dzwonków, gitara elektroakustycznai całe spektrum bębnów. Chaos! Lecz w ostatecznym rozrachunku dostajemy niespodziewanie uporządkowane dźwięki.

Improwizacja tutaj jest na pewno kontrolowana. Cały ten kuchenny arsenał, choć brzmi awangardowo niczym twórczość rodzimego Hati (polecam płytę z tubistą Zdzisławem Piernikiem), układa się w znakomicie zorganizowaną rytmicznie całość. Co prawda trudno wyodrębnić te obiekty podczas słuchania, ale nie sądzę, by to było konieczne do pozytywnego odbioru. Stukoty, uderzenia, klepnięcia i brzdęknięcia nadają rytualny charakter zdecydowanej większości utworów. Jest ten rytualizm zaskakująco przystępny, a transowość delikatna. Inaczej sprawa ma się w przerywnikach Free Pompy, które są relatywnie krótkimi wycinkami nagrań opartymi głównie na bajkowo brzmiących dzwonkach.

I to byłoby tyle z tych afrykańskich wpływów. W zasadzie dużo mocniej wybrzmiewa elektroakustyczna gitara Jarosława Marciszewskiego w Zbliżającym się sześcianie z morza łez, kojarząca się z tęsknymi motywami bliskowschodnimi. Mikołaj Trzaska z kolei gra wspaniałym, mocnym dźwiękiem. Słychać przy tym, że musi się mocno kontrolować, by nie odlecieć w bardziej pokręcone rejony. Są tutaj w jego wykonaniu nawet momenty mocno romantyczne, jak końcówka Groty, która przypomina mi odrobinę partie saksofonu Tomka Gadeckiego, które nagrał na zeszłoroczną płytę Orka zespołu Morze. Nie są wykonane tak samo, ale sama nuta romantyzmu jest podobna.

Trzaska gra też rytmicznie, wręcz trochę matematycznie, w najbardziej plemiennym momencie płyty, jakim jest otwieracz Szybko od światła. Ale najciekawiej robi się, gdy w przerywnikach Free Pompy 4 i Free Pompy 5 sięga po klarnet basowy i wydobywa z niego rozdzierające ryki czy charknięcia. Muszę przyznać, że uwielbiam ten jego patent, który najbardziej ochoczo wyeksplorował w soundtracku do Wołynia, ale i w muzyce do Kleru było go sporo. Jest brutalnie, jest mięsiście i ciężko. Uwielbiam.

Oczywiście, by wszyscy zostali potraktowani sprawiedliwie, słów kilka należy również powiedzieć o Adamie Żuchowskim. Zacznę więc od produkcji, bo to bez dwóch zdań jedna z największych zalet tej płyty. Przez cały odsłuch miałem bowiem wrażenie, że partie kontrabasu są najlepiej wyprodukowane. To, co tutaj wyczynia Żuchowski, brzmi przepięknie. Słychać każdy dźwięk tego instrumentu, wszystko jest wysunięte bardzo mocno do przodu. W tym pozornym chaosie perkusjonaliów nic się nie gubi. Jego gra w Grocie jest niezwykle ciepła i liryczna. Zbliżający się sześcian z morza łez zawiera synkopowane basowe kroki, przypominające nieco podchody, skradanie się. Dla kontrastu – w Pompujemy krew jest ostre, smyczkowe piłowanie, które zamienia się z czasem w niezdarny, słoniowy taniec.

Nie spodziewałem się, że ta płyta zrobi na mnie tak pozytywne wrażenie. Zgadza się tutaj wszystko, chociaż liczba obiektów może przerazić i zamienić się w przerośniętą niepotrzebnie formę. Tutaj nic takiego się nie wydarzyło, ba, dostaliśmy naprawdę nietypowy materiał w konwencji free z momentami bliskowschodniej tęsknoty, słowiańskiego romantyzmu, brutalnymi rykami, wspaniale ujętym ciepłem kontrabasu i, co najważniejsze, złożoną (wielokrotnie) rytmiką. Ukoronowaniem pomysłowości muzyków jest imponujący quasi-ambient Święta próżnia, który wychodzi od motywu upiornej kołysanki. Przywodzi mi na myśl znakomite momenty wytwórni Instant Classic z okolic 2016-2019 roku. Polecam sięgnąć po tę płytę naprawdę każdemu. Mam nadzieję, że sugestia kontynuacji zawarta w tytule zostanie zrealizowana.

Mateusz Sroczyński

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO