Płyty Recenzja

Piotr Wyleżoł & Szymon Mika – Loud Silence

Obrazek tytułowy

(Art Evolution Records, 2022)

Od 1964 roku wiemy, dzięki niezapomnianemu duetowi Simon & Garfunkel, że cisza ma swoje brzmienie. Zgoła inny duet parę miesięcy temu przekonywać zaczął nas, że nie tylko ma ona swoje brzmienie, ale na dodatek jest też całkiem głośna. Z tą, co by nie mówić, kontrowersyjną tezą można się zgadzać, można się nie zgadzać, lecz na pewno warto argumentacji pianisty Piotra Wyleżoła i gitarzysty Szymona Miki wysłuchać. Szczęśliwie jednak żadnych sal wykładowych odwiedzać nie musimy (uff!) – wystarczy wszak włączyć ich wspólne dzieło Loud Silence.

Muzycy poruszają się na gruncie kameralnych aranżacji, które zaskakują raczej pomysłowością w doborze dźwięków niż efektownością brzmienia. Płytę tworzą dwie kompozycje Wyleżoła, trzy Miki oraz dwa standardy – co intrygujące jednak, każdy utwór, także z tych autorskich, wybrzmiewa nieco jak całkiem dobrze znany nam temat. I choć jest to oczywiście wrażenie złudne, bo większość materiału stanowią kompozycje, które nigdy wcześniej światła dziennego nie widziały, to jednak coś w sposobie budowania narracji przez tych dwóch muzyków powoduje, że słuchając Loud Silence, mamy poczucie obcowania z czymś dobrze już znanym. I właśnie to odczucie stanowi zarówno największy walor, jak i najpoważniejszy mankament płyty.

Przysłuchiwanie się tym dźwiękom jest przeżyciem niewątpliwie kojącym i nad wyraz przyjemnym, jednak po pewnym czasie co mniej skupionych przyprawić może o lekką senność. I niby nic w tym złego, zbawienny wpływ krótkich drzemek to rzecz dobrze znana, jednak dla płyty jazzowej i tworzących ją muzyków stanowić mogłoby to pewną ujmę na honorze. Zdecydowanie jaśniejszym punktem płyty jest dla mnie Wyleżoł – to on ciągnie poszczególne utwory, a jego frazowanie, choć delikatne, bywa nad wyraz intrygujące. Mika, jak to zwykle bywa w przypadku tego gitarzysty, choć dysponuje znakomitym warsztatem, to pozostaje jednak nieco zbyt nieśmiały i zachowawczy. Jego partie giną, prawdopodobnie ze względu na swoją zachowawczość i rodzaj denerwującej nieco „poprawności”.

Sama formuła grania zaproponowana przez duet Wyleżoł/Mika sprawdza się jednak naprawdę dobrze i pomimo pewnych mankamentów płytą warto się zainteresować. Czułość bijąca z poszczególnych dźwięków, ich elegancja i pewne urocze dystyngowanie powodują, że ogólny wydźwięk Loud Silence oceniać trzeba jak najbardziej pozytywnie.

Jędrzej Janicki

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO