"Salute To Swing!" i "Autoportrety" to dwa zupełnie różne stylistycznie albumy, które jednak mają ze sobą wiele wspólnego, przede wszystką za sprawą trębacza, band lidera, kompozytora i aranżera Gary’ego Guthmana. To swingowe, orkiestrowe granie oraz projekt z obrzeży jazzu, łączący się z poezją.
Honory dla swingu
Gary Guthman – Salute To Swing!
Soliton, 2018
Tak! Tyle w zasadzie mam do powiedzenie o pierwszym albumie. Przyznaję, że to nazbyt krótka recenzja. Jednak moim zdaniem w przypadku ostatniej płyty Gary’ego Guthmana najbardziej adekwatna.
Już tytuł "Salute To Swing!"" bez pozostawiania wątpliwości, jasno i przystępnie określa, z jaką muzyką będziemy mieli do czynienia. Bez eksperymentów, poszukiwań. Album jest hołdem Gary’ego Guthmana dla złotej ery swingu. Dla muzyki i kluczowych postaci tamtych czasów. Dwupłytowe wydawnictwo podzielone zostało na dwadzieścia dwie ścieżki. Kompozycji jest jednak więcej, bowiem na pierwszej płycie znajdują się cztery składanki, poświęcone kompozytorom i band liderom: Duke’owi Ellingtonowi, Benny’emu Goodmanowi, Glennowi Millerowi i Harry’emu Jamesowi.
Trzy oryginalne kompozycje Guthmana otoczone zostały klasykami największymi z wielkich. Na albumie znajdziemy więc "Stardust", "Lush Life", "Bésame mucho", "Bye Bye Blackbird", "Tico Tico", hity wspomnianych wcześniej Goodmana i Ellingtona. W klimat wydawnictwa świetnie wpasowuje się stylizowana na swingowe lata okładka i złoto-czarny ton edycji.
Tak – dla tytułu. Tak – dla strony edytorskiej. Tak – dla wykonania. Tak – dla zawartości. Cztery razy tak!
Jazzowy Miron
Sasha Strunin – Autoportrety
Soliton, 2019
Nie ukrywam, że do przesłuchania drugiej płyty trzeba mnie było długo namawiać. Niechęć wywoływała konieczność spotkania z tekstami Mirona Białoszewskiego, którego twórczość zupełnie do mnie nie przemawia i której od czasów szkolnych szczerze nie cierpię. Jednak Sasha Strunin i jej zespół kupili mnie już pierwszym utworem. Wykonali kawał naprawdę dobrej roboty, skoro przebrnąłem przez Autoportrety do końca i to z niekłamaną przyjemnością.
Artyści nagrali dziewięć utworów, a strofy Białoszewskiego (za zgodą spadkobierców w niektórych fragmentach nieco zmienione) wybrzmiewają do muzyki Gary’ego Guthmana. Wokalistce akompaniuje trio w składzie Filip Wojciechowski (fortepian i fender rhodes), Paweł Pańta (kontrabas i gitara basowa) oraz Cezary Konrad. Dodatkowo w charakterze instrumentalisty w trzech utworach pojawia się Gary Guthman (flugelhorn).
Na szczęście poezja Białoszewskiego nie przytłoczyła tej płyty. To zasługa świetnych kompozycji oraz pozostawienia w poszczególnych nagraniach wystarczającego miejsca na instrumentalne popisy tria bądź kwartetu. Ale również postaci pierwszoplanowej, czyli Sashy Strunin, która firmuje cały projekt. Charakterystyczny, mocny głos i wykonawcza charyzma robią ogromne wrażenie.
Warto także – kolejny raz – pochwalić wydawcę, który przyłożył się, oferując Autoportrety wydane w formacie książeczkowym, na eleganckim papierze, z prezentacją tekstów, przy których nie zapomniano o dokładnej metryczce – z datą wydania, tytułem cyklu poetyckiego i tomu, w jakim się ukazały. Wprawdzie z Białoszewskim pomimo wszystko się nie zaprzyjaźniłem, ale poczynania Sashy Strunin bez wątpienia śledzić będę z ogromną uwagą.
Autor: Krzysztof Komorek - Donos kulturalny