Płyty Pod naszym patronatem Recenzja

Damian Hyra Quartet – Z oddali

Obrazek tytułowy

V Records, 2020

Wrocławska wytwórnia V Records wydaje i sprawuje opiekę menedżerską nad intrygującymi artystami: The Cuban Latin Jazz, JazzBlaster i The Lions. Zazwyczaj są to pierwsze projekty nadziei polskiej sceny. Label ten ma też w swym katalogu takich utytułowanych muzyków jak Jorgos Skolias, Marek Napiórkowski, Artur Lesicki, Kuba Stankiewicz, Krzysztof Pełech, Przemysław Jarosz i Kuba Płużek. Nie stroni od jazzu środka, choć znaleźć tam można też jazz alternatywny. We wrześniu do grona artystów oficyny dołączył debiutant Damian Hyra.

Jego kwartet to zespół, który zwyciężył w tegorocznej edycji prestiżowego konkursu Jazzowy debiut fonograficzny organizowanego przez Instytut Muzyki i Tańca. Pokłosiem wygranej jest album Z oddali. Muzyka, która znalazła się na płycie, to połączenie subtelnego jazzu i kolektywnych improwizacji. Wielkim atutem krążka są poetyckie teksty autorstwa Damiana Hyry (świeżo upieczonego absolwenta Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu w klasie Artura Lesickiego). Co ciekawe, ten dobrze rokujący gitarzysta stanął też za mikrofonem. Nie jest to częsta sytuacja. Polski jazz od lat cierpi na deficyt nowych męskich głosów.

Rezultatem sesji zarejestrowanej w renomowanym studiu Monochrom jest dziewięć oryginalnych rozbudowanych kompozycji. Wszystkie napisał lider zespołu. Nagranie zrealizował Ignacy Gruszecki. Całość wraz z Damianem Hyrą stworzyli jego zdolni przyjaciele – Dominik Gawroński (trąbka, flugelhorn), Ambroży Ranz (bas) oraz Dawid Opaliński (perkusja). Jak sami deklarują, najważniejsze jest dla nich brzmienie i przestrzeń. Dużą wagę kwartet przywiązuje do przekazu werbalnego. Osiem tekstów powstało w języku ojczystym. Rodzynkiem w zestawie jest anglojęzyczny The Soul's Whisper. Zwiastunami płyty były single: Siądź tu ze mną oraz Kanapa zdarzeń. Oba songi mają hitowy potencjał. Chętnie usłyszałbym je w stacjach radiowych sformatowanych niekoniecznie na jazz.

Damian Hyra ma ciepłą barwę głosu. Śpiewa lekko, posługuje się scatem. Bez zbędnych upiększeń, melizmatów. Towarzyszący mu trębacz Dominik Gawroński zgrabnie improwizuje. Egzemplifikacją ich symbiotycznego dialogu jest choćby pierwszy utwór na płycie Był sobie człek. Otwarte drzwi wciągają od pierwszych dźwięków. Piosenka W przyjaźni z lustrem traktuje o samoakceptacji, pogodzeniu się z tym, co przynosi przewrotny los. Szczególnie podoba mi się fraza: „Daj więc sobie czas i z nim, a nie przeciw niemu idź”. Słów zapomnianych to pięknie snująca się ballada. Delikatna, dająca nadzieję.

Z oddali to interesujący debiut. Choć DHQ nie odkrywają tu Ameryki, nie wyznaczają nowych trendów w jazzie, płyty słucha się z zaciekawieniem i satysfakcją. Przyjemnie buja i kołysze, a zawarte na niej teksty zmuszają do refleksji. Przykład zwieńczonej sukcesem muzycznej przyjaźni. Propozycja dla tych, którzy alergicznie reagują na hasło „polski jazz”. Panowie, czekam na album nr 2.

Autor: Piotr Pepliński

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO