Kanon Jazzu Płyty Recenzja

Louis Armstrong – Louis Armstrong Plays W. C. Handy

Obrazek tytułowy

Zacznę może od odrobiny kontrowersji. Otóż często spotykam się z tezą, że Louis Armstrong to największa postać jazzu wszechczasów. Takie stwierdzenie pada głównie z ust tych, którzy wiedzą, że jazz istnieje, ale z pewnością nie w ich własnych domach. Krótko mówiąc coś tam słyszeli, ale dokładnie nie wiedzą co, a z pewnością nie była to muzyka, a jeśli nawet to może znają Louisa Armstronga z „Hello Dolly” i „What A Wonderfull World”, a może nawet w odwrotnej kolejności.

Zajrzyjmy zatem do kultury popularnej, albo spróbujmy zrobić sondę uliczną niekoniecznie tam, gdzie akurat ludzie wychodzą z klubu jazzowego. Zapytajmy jakich znają muzyków jazzowych, nie tych polskich, którzy występują na letnich festiwalach, ale znanych, światowych. Duke Ellington, Miles Davis, Ella Fitzgerald, Glenn Miller, może wśród młodszych Jaco Pastorius? Oczywiście w tym gronie jest Louis Armstrong, muzyk, który swoich najważniejszych i dla wielu, w tym również dla mnie, najlepszych nagrań dokonał w połowie lat dwudziestych, a później jedynie był imitatorem swojej własnej świetności.

No może trochę przesadziłem, ale w sumie to niewiele i jestem gotowy bronić tak radykalnego stwierdzenia na ubitej ziemi. Jeśli trafiłbym na wytrawnego przeciwnika, z pewnością takowy użyłby jako argumentów przede wszystkim wspólnych nagrań Louisa Armstronga i Elli Fitzgerald oraz albumu „Louis Armstrong Plays W. C. Handy”. Z tymi argumentami trudno byłoby mi polemizować. To bardzo dobre nagrania. Duety z Ellą Fitzgerald Armstrong nagrał w połowie lat pięćdziesiątych, a album poświęcony postaci W. C. Handy’ego zarejestrowany został w 1954 roku.

W. C. Handy, czyli William Christopher Handy był trębaczem starszym od Armstronga o pokolenie, urodził się w 1873 roku i przez niektórych nazywany jest ojcem nowoczesnego bluesa, przez innych mistrzem wykorzystania cudzych melodii, w szczególności tych o nieznanym pochodzeniu. To on napisał, jak twierdzą zwolennicy jego talentu, lub zapisał i wydał, jak twierdzą przeciwnicy, takie bluesowe standardy jak „St. Louis Blues”, „Beale Street Blues”, „Memphis Blues” i „Loveless Love”, zwaną też „Careless Love”. „St. Louis Blues” W. C. Handy wydał w 1914 roku i nagrał w 1922 roku na kilka lat przed pierwszym wykonaniem tej kompozycji przez Louisa Armstroga.

Dla Armstronga W. C. Handy był jednym z idoli, nie tylko grał na trąbce, ale również śpiewał i osiągnął spory sukces finansowy, głównie za sprawą nutowych wydań swoich kompozycji. Sam Armstrong po raz pierwszy nagrał „St. Louis Blues” z Bessie Smith w 1925 roku.

Kiedy Armstrong zabierał się za realizację projektu poświęconego muzyce Handy’ego, wielu muzyków młodego pokolenia, grających modny wtedy bebop uważało go już za niemal obiekt muzealny. Z ich perspektywy był może muzykiem zapełniającym największe sale, ale z pewnością również kimś, kto został w swoim świecie sprzed 30 lat i w dodatku wolał śpiewać i zabawiać ludzi, a nie grać na trąbce. Niewielu wiedziało, że to był jedynie w części świadomy wybór, bowiem postępujące problemy z wargami sprawiały, że Armstrong musiał oszczędnie sięgać po trąbkę.

W 1954 roku wygasł kontrakt Armstronga z wytwórnią Decca i wieloletni manager muzyka – Joe Glaser i producent Columbii George Avakian postanowili namówić go do wydania w Columbii albumu poświęconego muzyce W. C. Handy’ego, którego standardy pamiętali nie tylko starsi fani jazzu, ale które powracały w zmodyfikowanych wersjach również na płytach nowocześniejszych zespołów młodego pokolenia.

Na nagranie wygospodarowali trzy dni zabierając Armstrongowi zasłużoną przerwę w trasie koncertowej, w której ten był w zasadzie przez całe życie. Kompaktowy zespół, zadziwiająco wiele trąbki i wyśmienite partie wokalne. To sprawiło, że oprócz nagrań z Hot Five i Hot Seven, to najlepsze nagrania Louisa Armstronga.

George Avakian krótko po nagraniu, a jeszcze przed wydaniem albumu zaprezentował materiał ponad 80 letniemu już wtedy autorowi wszystkich nagranych kompozycji, który podobno po wysłuchaniu „St. Louis Blues” popłakał się jak dziecko i uznał, że to najlepsze wykonanie jego najważniejszej kompozycji, jakie kiedykolwiek usłyszał. Tego nie wiem, znam co najmniej równie dobre, ale na pewno to album wybitny, jeden z najbardziej jazzowych albumów Louisa Armstronga, nagrany w wyśmienitym składzie i z doskonałym repertuarem.

RadioJAZZ.FM poleca! Rafał Garszczyński Rafal[malpa]radiojazz.fm

  1. St. Louis Blues
  2. Yellow Dog Blues
  3. Loveless Love
  4. Aunt Hagar's Blues
  5. Long Gone (From Bowling Green)
  6. The Memphis Blues (Or, Mister Crump)
  7. Beale Street Blues
  8. Ole Miss
  9. Chantes Les Bas (Sing 'Em Low)
  10. Hesitating Blues
  11. Atlanta Blues (Make Me One Pallet On Your Floor)

Louis Armstrong Louis Armstrong Plays W. C. Handy Format: CD Wytwórnia: Sony Japan Data pierwszego wydania: 1954 Numer: SRCS 9206

Louis Armstrong – tp, voc (1 – 2, 4 – 7, 9 – 11), Trummy Young – tromb, Barney Bigard – cl, Billy Kyle – p, Arvell Shaw – b, Barrett Deems – dr, Velma Middleton – voc (1, 3, 5, 10).

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO