Kanon Jazzu

Duke Ellington’s Concert Of Sacred Music – Duke Ellington

Obrazek tytułowy

Kiedy w orkiestrze Duke’a Ellingtona na scenie pojawiają się między innymi Cootie Williams, Johnny Hodges, Paul Gonsalves, Harry Carney i Louie Bellson w zasadzie można uznać, że album jest wybitny i na tym zakończyć. Oczywiście, znawcy tematu będą narzekać, że skład orkiestry z roku 1965, kiedy nagrano pierwszy z cyklu „Sacred Concerts” to już nie ten sam zespół, co dwadzieścia lat wcześniej, że mistrz skomponował już wszystkie swoje najbardziej znane melodie. Pewnie sporo w tym racji, jednak album „Duke Ellington’s Concert Of Sacred Music” jest w opinii samego twórcy jednym z najważniejszych dzieł jego życia i już tylko z tego powodu wart jest zainteresowania.

Przez wielu znawców ta płyta uważana jest za jeden z najważniejszych jazzowych albumów wszechczasów, niektórzy z krytyków, którzy próbują zestawić listę powiedzmy 20 najistotniejszych dla rozwoju gatunku albumów umieszczają ten album gdzieś w okolicach połowy zestawienia. Sam nie podzielam aż takiego entuzjazmu. „Duke Ellington’s Concert Of Sacred Music” jest jednak nagraniem ważnym historycznie, ciekawym muzycznie i dodatkowo ocenianym jako niezwykle kontrowersyjne już w czasie jego powstania i wywołującym wiele emocji i skrajnie różnych komentarzy do dzisiaj.

Warto zatem jak zawsze mieć swoje własne zdanie, a tego nie da się wyrobić bez posłuchania tego niewątpliwie niezwykłego jazzowego albumu. Jeśli się Wam spodoba – cały cykl ma jeszcze dwie kolejne części, zwykle oceniane nieco słabiej, czasem nawet o zgrozo – biorąc pod uwagę kontekst i religijne motywy powstania tych kompozycji – oceniane jako skok na kasę, co w przypadku Duke’a Ellingtona wydaje się mocnym nadużyciem, bowiem należał on do nielicznego grona muzyków jazzowych, którzy na braki finansowe nie narzekali, mimo tego, że przez całe życie musiał utrzymywać całkiem liczną orkiestrę.

Cały album, złożony z 11 kompozycji, uzupełniony po latach o 2 alternatywne ścieżki świąteczne (koncert odbył się 26 grudnia 1965 roku) pomyślany został przez kompozytora jako muzyczna całość, łącząca muzyczną tradycję jazzową, muzykę religijną, fragmenty liturgii katolickiej, muzykę klasyczną, spirituals, gospel, odrobinę tańca (w kościele też można, szczególnie amerykańskim) i bluesa.

Duke Ellington dość otwarcie deklarował, że nie napisał mszy, a jedynie muzykę inspirowaną czynnościami liturgicznymi i mogącą im towarzyszyć. W związku z niezwykle szczegółowo rozpisaną partyturą oraz rozbudowanym aparatem wykonawczym potrzebnym do realizacji wizji mistrza, jego „Sacred Concerts” należą do często omawianych, ale niezwykle rzadko wykonywanych kompozycji. Dlatego również warto sięgnąć po oryginalne nagranie, zawsze najbliższe wizji jego twórcy.

Od orkiestry Ellington wymagał zarówno filharmonicznej precyzji, jak i swingowego podejścia do rytmu. Dodatkowo potrzeba chóru gospel i paru solistów. Dziś zgromadzenie adekwatnej grupy muzyków jest zadaniem raczej niewykonalnym. Może właśnie dlatego dzieło życia Duke’a Ellingtona nie zrobiło takiej kariery, jak dziesiątki napisanych przez niego, przy większej lub mniejszej pomocy członków orkiestry, jazzowych standardów.

Dla wielu wiernych obecność saksofonów i trąbek w kościele była wtedy zupełnie nie do zaakceptowania. Mimo tego z pierwszym koncertem znanym dziś jako „Duke Ellington’s Concert Of Sacred Music”, olbrzymi zespół wykonawców zdołał odwiedzić niemal 50 kościołów na całym świecie. Premierowe wykonanie odbyło się we wrześniu 1965 roku w San Francisco i dziś dostępne jest w nie do końca legalnym obiegu w postaci płyty CD jako „ A Concert of Sacred Music Live from Grace Cathedral” oraz w postaci w zasadzie amatorskiego nagrania filmowego zatytułowanego najczęściej „Love You Madly/A Concert of Sacred Music at Grace Cathedral”. Nagranie oficjalne, zarejestrowane 3 miesiące później w Nowym Jorku w prezbiteriańskim kościele w Nowym Jorku to właśnie „Duke Ellington’s Concert Of Sacred Music”, dziś w obszernej dyskografii Duke’a Ellingtona brzmi nietypowo, choć już nie jest ani muzycznym, ani obyczajowym skandalem. Fragmenty grywane są czasem przez duże orkiestry, niekiedy nawet w kościołach, głównie przy okazji rocznicowego wspominania olbrzymiego dorobku Duke’a Ellingtona – jednego z najważniejszych amerykańskich kompozytorów XX wieku. Dla samego Twórcy to było dzieło żcyia, choćby dlatego wypada je poznać i zrozumieć.

RadioJAZZ.FM poleca!
Rafał Garszczyński
Rafal[malpa]radiojazz.fm

  1. In The Beginning God
  2. Tell Me It's The Truth
  3. Come Sunday
  4. The Lord's Prayer
  5. Come Sunday
  6. Will You Be There? / Ain't But The One
  7. New World A-Comin'
  8. David Danced (Before The Lord With All His Might)
  9. Ninety Nine Percent
  10. My Mother, My Father And Love
  11. New World A-Comin'
  12. A Christmas Surprise
  13. A Christmas Surprise

Duke Ellington – Duke Ellington’s Concert Of Sacred Music

Format: CD, Wytwórnia: RCA Victor / BMG, Numer: 090266338627

(część zestawu „The Duke Ellington Centennial Edition: The Complete RCA Victor Recordings (1927-1973)”)

Duke Ellington – p, Cootie Williams, William Cat Anderson, Herbie Jones, Mercer Ellington – tp, Lawrence Brown, Buster Cooper, Quentin Butter Jackson, Chuck Connors – tromb, Jimmy Hamilton, Russell Procope – cl, as, Johnny Hodges – as, Paul Gonsalves – ts, Harry Carney – cl, bs, John Lamb – b, Louie Bellson – dr, The Herman McCoy Choir (1, 6, 9)– chór, Brock Peters (1) – voc, Esther Marrow (2, 3, 4) – voc, Jimmy McPhail (6, 9, 10) – voc, Bunny Briggs (8) – dance, Lena Horne (12, 13) – voc,Billy Strayhorn (12, 13) – p.

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO