Wywiad

Szymon Klekowicki: nie pozostaje nic innego, jak działać na własną rękę

Obrazek tytułowy

fot. Karol Jarzyna

Płytą A Day In The Bus debiutuje w roli lidera puzonista Szymon Klekowicki. Album zawiera w większości autorski materiał, wynikający z wcześniejszych doświadczeń muzyka, między innymi z ulicznych występów z formacją Parnas Brass Band, w której grał na helikonie, jeszcze zanim zdecydował się na działalność solową. Jest absolwentem Wydziału Jazzu i Muzyki Estradowej Akademii Muzycznej w Katowicach. Pierwsze kroki jako muzyk stawiał w amatorskich orkiestrach dętych Ziemi Płockiej.

Autorski debiut Szymon Klekowicki zrealizował przy pomocy sekstetu, z Jakubem Łępą na saksofonie altowym, Marcinem Dąbrowskim na saksofonie tenorowym, Adamem Jarzmikiem na fortepianie, Tymonem Trąbczyńskim na kontrabasie i Michałem Dziewińskim na perkusji. Wydawca albumu – wytwórnia Audio Cave – tak anonsuje kolejnego debiutanta w swoim katalogu: „Klekowicki ma wszelkie predyspozycje do tytułu najbardziej obiecującego puzonisty na polskim jazzowym rynku muzycznym. Nie chodzi już nawet o niepodważalną ambicję czy energię, ale przede wszystkim kompozytorską wyobraźnię i odwagę w poszukiwaniu własnej ścieżki”.

Piotr Wickowski: Puzonista w roli lidera zespołu – to nie zdarza się często na naszej scenie. Kiedy zacząłeś myśleć w ten sposób o sobie i od kiedy zacząłeś realizować plan występowania w takiej roli?

Szymon Klekowicki: Na naszej polskiej scenie jazzowej nie ma wielu puzonistów. Kiedy ktoś decyduje się na taką drogę zawodową, to bycie liderem zespołu jest wpisane w przebieg jego kariery. Puzon jest instrumentem, który pod względem specyfiki gry zdecydowanie różni się od innych. Większość używanych do wykonywania jazzu instrumentów wyposażona jest w tłoki, klapy, klawisze... Puzonowy suwak determinuje wyjątkowe brzmienie i nietypowe możliwości artykulacyjne, ale wprowadza również pewnego rodzaju ograniczenia. Wpływa to na poziom trudności „obsługi” tego instrumentu, przez co jest on niewątpliwie znacznie mniej popularny niż inne dęciaki wykorzystywane w jazzie.

Nie twierdzę, że łatwo jest grać na przykład na saksofonie, ale wydaje mi się, że puzon wymaga wyjątkowego podejścia do procesu rozwijania umiejętności technicznych. Na tyle, aby móc z lekkością przekazać to, co w duszy gra. W związku z tym puzoniści nie są zapraszani do współpracy równie często jak inni instrumentaliści. Nie pozostaje zatem nic innego, jak zacząć działać na własną rękę. Powołanie autorskiego składu staje się wyborem dość oczywistym. Zrozumiałem to już w trakcie studiów. Wtedy właśnie miały miejsce pierwsze próby powołania do życia zespołu, który mogłem wykorzystać jako aparat wykonawczy dla moich pierwszych kompozycji.

fot. maria jarzyna.jpg fot. Maria Jarzyna

Jak do puzonu – w twoim przypadku - ma się flugelhorn? Dlaczego też flugelhorn jest twoim instrumentem?

Pochodzę z małej miejscowości położonej kilkadziesiąt kilometrów na północ od Płocka. W tym regionie dość popularne jest kultywowanie tradycji związanej z działalnością amatorskich orkiestr dętych. W takiej właśnie stawiałem swoje pierwsze muzyczne kroki. Miałem możliwość zetknięcia się z przeróżnymi instrumentami dętymi, takimi jak trąbka czy tuba. To doświadczenie zdeterminowało powstanie wiele lat później sekstetu Parnas Brass Band, w którym gram na helikonie.

Na płycie A Day In The Bus wykorzystałem flugelhorn jako substytut trąbki, która jest nieco bardziej oddalona gabarytowo od puzonu. Gra na instrumentach o tak bardzo kontrastujących ze sobą rozmiarach może powodować pewne komplikacje w kwestiach technicznych. Flugelhorn jest pewnego rodzaju kompromisem, na który zdecydowałem się w momencie odnotowania negatywnego wpływu gry na trąbce na moje funkcjonowanie jako puzonisty.

Jakie dokładnie komplikacje masz na myśli?

Ustniki do puzonu i trąbki są różnej wielkości. Inne mięśnie ust wykorzystywane są do wydobycia dźwięku i kiedy ćwiczy się na obu, organizm jest zdezorientowany. Pojawiają się wtedy problemy, między innymi z brzmieniem.

A Day In The Bus - dlaczego taki tytuł płyty i utworu, który ją otwiera?

Kompozycja A Day In The Bus znalazła się już wcześniej na debiutanckiej płycie wspomnianego zespołu Parnas Brass Band Z chodnika do radioodbiornika, która ukazała się w styczniu ubiegłego roku. Jest to skład, którego historia w dużej mierze ma związek z występami ulicznymi. Koncertowanie pod gołym niebem dla przechodniów reprezentujących różne warstwy społeczne jest wspaniałym doświadczeniem, nacechowanym tak dla mnie ważną bezpretensjonalnością. Można nas było usłyszeć na ulicach miast Portugalii, Hiszpanii, Niemiec, Francji i Austrii. Podróżowaliśmy wtedy niebieskim busem naszego puzonisty. Właśnie te wyprawy zainspirowały mnie do skomponowania utworu, który później stał się tytułowym dziełem na debiutanckiej płycie zespołu Szymon Klekowicki Sextet.

W jakich okolicznościach powstały inne utwory i czy również się z czymś wiążą? Ich nazewnictwo ma dla ciebie jakieś szczególne znaczenie czy nie przywiązujesz do tego większej wagi?

Tytuły, które nadaję moim kompozycjom, niezbyt często mają bezpośrednie odniesienie do samej muzyki. Bywa, że są one nadawane w sposób całkowicie losowy. Czasem proszę kolegów o pomysł na nazwę dla jakiegoś utworu, pytając ich o subiektywne skojarzenia możliwe do zawarcia w jednym czy dwóch słowach. Sytuacje, w których kształt kompozycji zdeterminowany jest inspiracją czymś konkretnym, mają miejsce zdecydowanie rzadziej. Na mojej płycie tylko dwie kompozycje powstały właśnie w taki sposób. Wspomniana wcześniej A Day In The Bus oraz The Fifth One. Ta druga wiąże się z historią pewnej relacji, dzięki której miałem okazję doświadczyć wielu skrajnych emocji, co w dużej mierze wpłynęło na rozwój mojej wrażliwości - także tej muzycznej.

Zamierzasz utrzymać dłużej ten skład czy raczej stworzony został w celu nagrania płyty, a na kolejne akcje – trasę czy następną płytę – dobierani będą przez ciebie różni muzycy?

Rozbieżność stylistyczna utworów składających się na mój album może świadczyć o tym, że dalej poszukuję i nie sprecyzowałem jeszcze swoich muzycznych upodobań. Zastanawia mnie, czy ta trudność w określeniu stylistycznych preferencji wynika z mojej niedojrzałości muzycznej, czy jest to raczej efekt blokady powstałej wskutek strachu przed krytyką? Mimo wszystko jestem przekonany, że rozwijając się, zbliżam się do uściślenia moich artystycznych oczekiwań.

Mam to szczęście, że współpracuję z bardzo utalentowanymi i wszechstronnymi muzykami. Instrumentarium zespołu pozwala mi na dość swobodne ruchy kompozycyjne w obrębie jazzu i nie tylko. Szymon Klekowicki Sextet to formacja, którą zamierzam utrzymać jak najdłużej, nie tylko ze względu na uniwersalność wchodzących w jej skład muzyków.

Najbardziej cenię sobie relacje, jakie łączą mnie z poszczególnymi członkami zespołu. Dobrze wiem, że bez ich ogromnego zaangażowania nie udałoby mi się doprowadzić do wydania mojego debiutanckiego albumu, dlatego będę dążył do tego, aby skład pozostawał niezmienny.

thumb_4738_750_0_0_0_auto.jpg

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO