Wywiad

Cały ten jazz! MEET! Piotr Wojtasik

Obrazek tytułowy

fot. materiały prasowe

Piotr Wojtasik – trębacz, bandlider i pedagog, wykładowca Akademii Muzycznej w Katowicach i we Wrocławiu. Na swoim koncie ma znaczący dorobek sygnowany swoim nazwiskiem, a także współpracę z wieloma gwiazdami, między innymi z Janem „Ptaszynem” Wróblewskim, Tomaszem Szukalskim, Leszkiem Możdżerem, Kennym Garrettem, Billym Harperem, Garym Bartzem. W tym roku obchodzi 30-lecie działalności artystycznej.

Jerzy Szczerbakow: Myślisz, że obecne czasy sprzyjają pojawieniu się osobowości, które będą miały tak ogromny wpływ na jazz, jak Davis lub Coltrane? Czy w tej muzyce nie zostało już dość dużo powiedziane, żeby ktoś jeszcze mógł na niej odcisnąć podobne piętno?

Piotr Wojtasik: Teoretycznie tak. Myślę, że to, jaką oni mieli siłę, też wynikało z czasów, w jakich tworzyli. Gdyby Miles żył dzisiaj, wszystko wyglądałoby inaczej. Cała jego magia miałaby inny kontekst świata i życia. Teraz jest jeszcze za wcześnie, żeby dostrzec, kiedy pojawi się ktoś podobny. Obecnie nie ma szansy na chwilę zastanowienia nad muzyką, bo zaraz pojawia się jakaś inna. Może już tacy są, tylko o nich nie wiemy albo ich przeoczyliśmy. Muzyka już tak się rozwinęła, że z każdym rokiem jest trudniej improwizować i wymyślać coś nowego. Możliwości jest coraz mniej. Jednak wiem, że wszystko może się zmienić, bo zawsze się zmienia. Nie wiadomo, czy będzie gorzej czy lepiej, ale na pewno będzie inaczej. Historia ciągle jest bardzo świeża i trudno złapać dystans, ale obecnie nie widzę nikogo, kto miałby taką charyzmę, żeby zatrzymać na chwilę czas.

W tym roku obchodzisz trzydziestolecie pracy scenicznej. Dodatkowo jesteś wykładowcą akademickim. Twoje doświadczenie zaowocowało wieloma refleksjami, które mogą być trudne do przyjęcia dla młodych muzyków. Jak twoi studenci reagują na perspektywę, którą im przedstawiasz? Nie mają ochoty przestać grać?

Nikomu nie można mówić, co ma robić. Każdy musi sam przeżyć swoje życie. Mądrość w życiu i graniu dają dwie rzeczy: wiedza i doświadczenie. Ja nie czuję się nauczycielem i nie traktuję studentów jak uczniów. Mówimy do siebie po imieniu, a jedyne różnice, jakie są między nami, to wiek i doświadczenie. Studenci ufają mi i starają się korzystać z mojego doświadczenia. Czasem przychodzą po porady w konkretnych sprawach, a ja często opowiadam, że też podobnie robiłem, na przykład przez trzy lata, ale musiałem się wycofywać i zawrócić, przez co w sumie straciłem pięć lat. Gdy taki młody muzyk mi zaufa, jest do przodu o te pięć lat. Mogę jedynie opowiadać studentom o swoich doświadczeniach i przemyśleniach, ale nie mogę nikomu powiedzieć, jak ma grać i co ma robić. Inaczej mógłbym zaszkodzić. Nauczyciel musi pomóc młodemu muzykowi, żeby w krótkim czasie – ponieważ studia w skali życia to bardzo krótko – wydobył z siebie coś, co przerośnie jego marzenia. Ale działanie musi wyjść od niego. Tak ćwiczę z moimi studentami. Gramy wszyscy, część nawet lepiej ode mnie [śmiech]. Czyli to działa.

Masz na swoim koncie wiele płyt, chciałem zapytać jednak o twoją pierwszą autorską, zatytułowaną Piotr Wojtasik. Wydana została przez Polonię Records w 1993 roku. Jak właściwie do tego doszło?

Kilka lat przed wydaniem tej płyty wytwórnia Polskie Nagrania zaproponowała mi nagranie krążka do swojej serii Polish Jazz. Zarejestrowaliśmy cały album, dostałem wynagrodzenie za taśmę, ale zanim płyta została wydana, wytwórnia upadła. Po kilku latach Stasio Sobóla, właściciel Polonii Records, wykupił moją płytę i ją wydał. Jednak do tego czasu bardzo dużo zmieniło się w moim życiu i stylu grania. Zadzwoniłem do Stasia i powiedziałem, że to znacząca ingerencja w moją twórczość, bo pierwsza płyta wychodzi poza moją kontrolą. Nie wiedziałem, czy w ogóle mam coś do powiedzenia w tej kwestii. Stasio powiedział, że chętnie mnie pozna i porozmawia, jednak w sprawie płyty nie mam już nic do powiedzenia, ponieważ nagrania nie należą do mnie. Tak została wydana moja pierwsza autorska płyta, bez mojego udziału [śmiech].

Kolejną płytą, która zwróciła moją uwagę, jest Escape – nagrana z Tomaszem Szukalskim, jednym z gigantów polskiej muzyki, i wydana w 1999 roku. Tomasz Szukalski był uznawany za trudnego we współpracy. Jakie były twoje wrażenia z pracy z Tomkiem?

Tomasz Szukalski nie był trudny we współpracy. Był wspaniały, tylko robił rzeczy, które są niedopuszczalne we współczesnym świecie – zawsze głośno mówił prawdę. Robił to bez względu na to, czy ktoś go pytał czy nie [śmiech]. To była wielka osobowość i genialny muzyk. Spędziliśmy ze sobą długi okres. Tomasz był skryty i bardzo dużo czasu potrzebował, żeby komuś zaufać. Jego talent był zwierzęcy i nawet on sam nie był w stanie go poskromić. Niektórzy posiadają spryt, ale on miał prawdziwy talent i słuch absolutny. Tomek pochodził z Pragi i stworzono stereotyp, że jest ostry. Po latach uważam, że ludzie, którzy obwiniali go za nieprzyjemne sytuacje, sami go prowokowali. On myślał, że tego oczekują. Mówi się, że miał trudny charakter, ale w stosunku do swoich przyjaciół, często młodszych od niego, zawsze był w porządku. Był bardzo pomocny, wręcz troskliwy. Pamiętam, jak kiedyś w trakcie trasy koncertowej złapał mnie silny ból w plecach, nie mogłem wyjść z pokoju, a tym bardziej grać. Kiedy Tomek się o tym dowiedział, od razu pojechał do apteki po plastry rozgrzewające – wiedział, że mi pomogą. W przypadku Szakala to poświęcenie takie, jak dziesięcioletnia podróż z misją w Afryce [śmiech]. Tomek miał dobre serce. Żył w swoim stylu, ale nigdy nic złego mnie z jego strony nie spotkało. Mam swoje zdanie na jego temat, bo przez osiem lat intensywnie z nim współpracowałem.

IMG_411822.jpgfot. materiały prasowe

Twoja najnowsza płyta Tribute to Akwarium jest bardzo wysoko oceniana przez krytyków jazzowych. Akwarium to nieistniejący już warszawski klub jazzowy, a ty pochodzisz z Wrocławia. Dlaczego więc Akwarium, a nie wrocławska Rura?

Akwarium istniało, zanim jeszcze w ogóle zaczęliśmy grać dla szerszej publiczności, zanim zaczęliśmy jeździć po domach kultury w małych miejscowościach. W tamtych czasach Akwarium było marzeniem każdego muzyka. Jeżeli ktoś już grał w Akwarium, to musiał być dobry albo bardzo dobry. Tribiute nagrałem trochę z sentymentu do tego klubu, a także do wszystkich muzyków, którzy kiedyś byli niemalże moimi bogami.

Pamiętasz pierwszy koncert, na jakim byłeś w Akwarium?

Pamiętam pierwszy koncert, jaki tam zagrałem. Miałem wtedy swój band i to był odjazd. Andrzej Jagodziński grał na pianinie, Kazik Jonkisz na perkusji i ktoś na basie. Koncert odbył się dwa dni przed Wigilią. W klubie były trzy osoby, w tym kelner liczony jako publiczność, i my [śmiech]. Byłem tak spięty, że myślałem, że zgniotę swoją trąbkę. Kiedy blady stałem na scenie w trakcie pierwszego seta, przyszedł do klubu Tomasz Stańko w czarnym kapeluszu i usiadł na scenie tyłem do mnie. Siedział tak już do końca. Było to dla mnie ogromnym przeżyciem.

Kiedyś powiedziałeś, że nie masz już potrzeby grania za wszelką cenę i że grasz wtedy, kiedy czujesz, że chcesz zagrać. Podjąłeś decyzję, że zamiast koncertowania skupisz się na pracy dydaktycznej, co dało ci wolność pod względem ekonomicznym.

Nie da się być muzykiem i wybrzydzać. Nikt nie płaci po prostu za muzykę. Nie chciałem być sidemanem do wynajęcia i grać popowych piosenek. Dzięki pracy w szkole nie muszę decydować się na granie tego, w co nie wierzę. Jeśli nie ma się dużych potrzeb, to takie rozwiązanie bardzo się sprawdza.

Lubisz dzielić się swoimi doświadczeniami z młodymi muzykami?

Jeśli się umie słuchać, to od nich również można się bardzo dużo nauczyć. Moja własna wiedza stanowi bardzo mały procent programu, którego nauczam. Większość mojej wiedzy też dostałem od innych artystów, znacznie większych ode mnie. Możliwość jej przekazywania jest dla mnie dużym wyróżnieniem. Poza tym na pewnym poziomie to samo przeżywam w muzyce, niezależnie od tego, czy to ja ją gram czy ktoś inny.

autor: Jerzy Szczerbakow

Tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 07/2018

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO