Wywiad

Bartosz Smorągiewicz: Świat kolorów dźwiękowych

Obrazek tytułowy

Bartosz Smorągiewiczsaksofonista, klarnecista i flecista, kompozytor utworów klasycznych, filmowych, teatralnych oraz popowych. Absolwent Akademii Muzycznej w Würzburgu, laureat konkursu amerykańskiej organizacji Meet The Composer, który umożliwił mu wystąpienie z serią nowojorskich koncertów. Brał udział w nowojorskich warsztatach kompozytorskich BMI Jazz Composers’ Workshop, dwukrotne był stypendystą fundacji Leni Geisler Stiftung w Niemczech. Od 2014 roku prowadzi Bartosz Smorągiewicz Ensemble, jest też stałym muzykiem Milo Ensemble Milo Kurtisa. Współpracował lub współpracuje z muzykami wielu bardzo różnych gatunków muzycznych, m.in. Moniką Brodką, Natalią Sikorą, Leszkiem Żądłą, Zbigniewem Wromblem, Maciejem Fortuną, Marcinem Maseckim, Krzysztofem Lenczowskim, Nobuko Miyazaki i Wacławem Zimplem. Ostatnio wraz z pianistką Barbarą Drazkov Drążkowską realizował projekt z ich własnymi aranżacjami muzyki Krzysztofa Komedy.

Marta Ratajczak: Dlaczego akurat Krzysztof Komeda?

Bartosz Smorągiewicz: Po otrzymaniu zamówienia Mazowieckiego Instytutu Kultury długo zastanawiałem się, jak podejść do muzyki Krzysztofa Komedy. Wielu znakomitych polskich jazzmanów i jazzmanek stworzyło ogrom ciekawych aranżacji tej muzyki, stąd poszukując własnej drogi, pomyślałem, że ciekawym pomysłem mogłoby być połączenie światów muzyki klasycznej z muzyką jazzową. I tu przyszła mi z pomocą Barbara Drazkov, która specjalizuje się w graniu na preparowanych fortepianach i pianinach. Już po pierwszej rozmowie telefonicznej stwierdziliśmy, że spróbujemy, i po kilku próbach powstał cały materiał muzyczny.

Co według ciebie jest najbardziej fascynującego w muzyce Komedy?

Dla mnie najbardziej fascynująca w muzyce Komedy była zawsze harmonia. Jako uczeń szkoły muzycznej w Poznaniu kupiłem wydane nuty Krzysztofa Komedy i po raz pierwszy zetknąłem się z trzynastkami, obniżonymi i podwyższonymi dziewiątkami i innymi tzw. opcjami, co absolutnie mnie zafascynowało i ukazało świat kolorów dźwiękowych. Można powiedzieć, że muzyka Komedy uwrażliwiła mnie na harmonię i kolorystykę muzyczną [śmiech].

Projekt zrealizowałeś wraz z Barbarą Drazkov i nie jest to wcale wasza pierwsza współpraca.

Z Basią chodziliśmy do szkoły muzycznej w Poznaniu przy ul. Głogowskiej i nawet mieszkaliśmy w tej samej bursie. Założyliśmy duet wykonujący muzykę współczesną, graliśmy m.in. Poulenca i Busoniego, ale kiedy przyszedł czas studiów, nasze drogi się rozeszły. Ja zacząłem studiować jazz u Leszka Żądły w Würzburgu, a Basia klasyczny fortepian u prof. Grzegorza Kurzyńskiego. Kiedy Basia zaczęła się interesować improwizacją i preparowaniem fortepianów, otworzyło się jednak pole do wspólnego muzycznego dyskursu. Tak powstał projekt Inspired by Komeda.

Ten projekt jest miksem stylistycznym, w którym odnaleźć można echa waszej wspólnej fascynacji muzyką klasyczną, ale też dużo improwizacji. Jak wyglądała współpraca na tym polu pomiędzy muzykiem jazzowym a pianistką osadzoną w realiach klasycznej muzyki współczesnej?

To był bardzo ciekawy czas, ponieważ jako kompozytor i aranżer myślałem, że napiszę aranżacje, Basia się ich nauczy i sprawa będzie załatwiona. Zdecydowanie się pomyliłem! Kiedy zaproponowałem kilka pomysłów aranżacyjnych, Basia sprowadziła mnie na ziemię. Powiedziała, że ona nie chce iść w stronę jazzową, ponieważ jest cały piękny świat muzyki minimalistycznej i powinniśmy zaaranżować Komedę w takim kierunku. Tak próbowaliśmy muzycznie się dogadać i połączyć jazz z klasyką. Nie był to łatwy proces, bo zdarzało się, że prosiliśmy się nawzajem o opuszczenie pokoju z fortepianem na jakiś czas i powrót po kilku godzinach, jak już koncepcja danego utworu powstała. Każdy wiedział, kiedy należy odpuścić swój pomysł, bo nie da się go przeforsować, ale dzięki takiej współpracy powstał Komeda inny niż dotychczas, a więc zrealizowaliśmy swoje zamierzenie.

D_S_ komeda_Easy-Resize.com.jpg

Drazkov / Smorągiewicz – Komeda

Sam proces aranżacji utworów Komedy na tak specyficzną stylistykę i instrumentarium na pewno nie należał do najłatwiejszych. Co było w tym najtrudniejsze, a co przyniosło ci największą satysfakcję?

Największą satysfakcję dało mi, jako aranżerowi, przedstawienie fortepianu preparowanego jako zamiennika jazzowej sekcji rytmicznej. Barbara wkładała pomiędzy struny fortepianu różne przedmioty, takie jak śrubki, drewniane kołki, plastykowe elementy, oklejała struny taśmami, w niektórych utworach kładła szklanki na struny. Te różne przedmioty wpływają na brzmienie fortepianu w ten sposób, że słyszymy i fortepian, i perkusję jednocześnie. Często dopasowywaliśmy preparację do konkretnego utworu. Ja dobierałem do tej preparacji jeden z saksofonów, flet lub klarnet tak, aby poszerzyć fakturę utworów. Na przykład w Dziecku Rosemary wykorzystuję klarnet w połączeniu z elektroniką. Kiedy ja gram temat, używam zmienionego brzmienia klarnetu, a gdy temat przejmuje fortepian, włączam octaver i gram akompaniament jako klarnet basowy.

Barbarę Drazkov słyszymy preparującą fortepian, ty posługujesz się natomiast zaskakująco wieloma instrumentami, w tym choćby egzotycznym, chińskim fletem nanxiao.

Decydując się na duet, postanowiłem użyć jak najliczniejszych instrumentów, żeby osiągnąć jak najwięcej różnych brzmień. Z szafy zabrałem wszystkie instrumenty europejskie, na których gram, poza fletem piccolo. Na płycie można usłyszeć saksofony sopranowy, altowy, tenorowy i barytonowy, klarnet, flet poprzeczny oraz chiński flet Nanxiao, na którym wykonuję wstęp do utworu z filmu Le Départ, także dizi w utworze Cherry. Tak dużą liczbą instrumentów, a także najróżniejszymi technikami wykonawczymi rodem z muzyki freejazzowej i współczesnej, takimi jak saksofonowe wielodźwięki i slapy, chciałem dorównać różnorodności dźwiękowej preparowanego fortepianu.

W twoim instrumentarium szczególnie ważne są instrumenty orientalne. Co wnoszą one do twoich kompozycji?

Umiejętność gry na wielu oryginalnych instrumentach daje mi możliwość odkrywania zupełnie nowych brzmień, kolorów i przestrzeni muzycznych, nawet w prostych melodiach. Od kilku lat mam przyjemność grać w zespole Milo Kurtisa Milo Ensemble, który łączy w sobie elementy muzyki etnicznej z różnych krajów i muzyki jazzowej. Tak zacząłem grać na naprawdę wielu etnicznych instrumentach dętych. Oprócz wspomnianego nanxiao gram na armeńskim duduku, tureckim flecie kaval, chińskich: bawu, dizi, hulusi, hinduskim bansuri oraz irlandzkim flażolecie. Zawsze fascynowała mnie muzyka z różnych części świata. Grając koncerty za granicą, jeśli tylko mam czas, odwiedzam warsztaty mistrzów instrumentów tradycyjnych, a czasami znajduję różne perełki na bazarach i ryneczkach, w wąskich uliczkach orientalnych miast. I tak kiedyś w Istambule na Grand Bazar udało mi się kupić fantastyczny flet turecki. Spędziłem tam dwie godziny, z czego 15 minut na sprawdzaniu instrumentu, a resztę na targowaniu ceny.

Tych orientalnych brzmień używam również w tworzeniu muzyki teatralnej. Większość z wymienionych instrumentów pojawia się w muzyce do sztuki pt. MOA, zrealizowanej przez Olsztyński Teatr Tańca z choreografią i w reżyserii Gosi Mielech. Flet bambusowy można usłyszeć na płycie Milo Ensemble Live nagranej w Trójce, a także na EP-ce Orkiestry Wielkich Bębnów.

Zostańmy jeszcze chwilę przy instrumentach. Nagranie studyjne utworów Komedy w wykonaniu waszego duetu, które ukaże się wkrótce na płycie, różni się pod tym względem od koncertu zrealizowanego dla TVP Kultura, dostępnego na jej stronie internetowej.

Szkielety aranżacji są te same, ale jako że koncepcja w części opiera się na improwizacji, każdy występ jest niepowtarzalną kreacją. Z czasem też zmieniłem instrumenty do niektórych utworów, np. Ballad for Bernt na płycie w całości jest wykonana na flecie poprzecznym, a utwór Le Départ, po wstępie na flecie nanxiao, gram na saksofonie tenorowym.

Jaki jest pełen repertuar płyty?

Dobór utworów przy tak bogatej twórczości Komedy to było nie lada wyzwanie. Zastanawialiśmy się, które pozycje zabrzmią najlepiej w naszym składzie instrumentalnym, a z drugiej strony chcieliśmy zagrać te utwory, których lubimy słuchać. Stąd na płycie usłyszymy Le Départ, Dziecko Rosmary, Ballad for Bernt, Bossa Nova nr 1 i 2, Cherry, Crazy Girl, Kattorna oraz Moja Ballada.

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO