! Mistrzowie Polskiego Jazzu

Mistrzowie Polskiego Jazzu vol. 3 – Mieczysław Kosz

Obrazek tytułowy

Fot. Małgorzata Dembowska (z arch. Jazz Forum)

Dorobek nagraniowy Mieczysława Kosza, jest z pewnością mniejszy niż skala jego talentu i ilość historii związanych z jego życiem, które bywają do dziś powszechnie dyskutowane i opowiadane, zwykle przez osoby, które powtarzają zniekształcone przez wielokrotne ustne przekazy wersje wydarzeń. Krótko mówiąc – Mieczysław Kosz to postać legendarna, nie tylko dla wszystkich, którzy spotkali go w świecie rzeczywistym, ale też tych, którzy nigdy nie zetknęli się nawet z jego muzyką, którą dziś można zmieścić na maksymalnie czterech pełnych płytach CD. Na szczęście jakość muzyki odpowiada legendarności samej postaci.

Mieczysław Kosz żył tylko 29 lat i zdążył za życia wydać w zasadzie tylko jeden album – „Reminiscence”. Pozostałe dziś dostępne nagrania Mieczysława Kosza pochodzą z archiwum Polskiego Radia i ukazały się już po tragicznej śmierci artysty. Jego nazwisko znajdziecie również na płycie Marianny Wróblewskiej „Sound Of Marianna Wróblewska”, gdzie zagrał w dwóch utworach. Przypuszczam, że czekają nas jeszcze premierowe wydania muzyki zagranej przez Mieczysława Kosza – zarówno kolejnych utworów z archiwum Polskiego Radia, jak i koncertów z Jazz Jamboree (fragment nagrania z 1969 roku ukazał się na kilku składankach). Ja czekam na wydanie występu z 1967 roku, które z dużym prawdopodobieństwem leży gdzieś na półkach w Polskim Radiu lub Telewizji Polskiej.

Mieczysław Kosz to postać niezwykła. Zginął tragicznie, niektórzy uważają, że popełnił samobójstwo, inni, że wypadł z okna swojego mieszkania przez przypadek. Za każdym razem, kiedy sięgam po jego muzykę, zastanawiam się, co grałby dzisiaj… Nigdy się nie dowiemy, nie mam jednak wątpliwości, że podążałby swoją osobistą muzyczną drogą nie oglądając się zupełnie na to, co modne i popularne. Kiedy zginął, był na najlepszej drodze do światowej kariery, w jego kalendarzu zaczęły pojawiać się zaproszenia na światowe festiwale, zdążył zagrać w Montreux, inne wyjazdy pojawiały się na realnym horyzoncie.

Muzyka i życie Mieczysława Kosza jest w ostatnich kilku latach przedmiotem szczególnego zainteresowania, za sprawą jednego z najlepszych współczesnych polskich filmów o tematyce jazzowej. Obraz „Ikar” opowiadający historię życia i muzyki Mieczysława Kosza zrealizował z dużym wyczuciem tematu Maciej Pieprzyca. Rolę Kosza w filmie zagrał brawurowo Dawid Ogrodnik, a autorską muzykę, genialnie wpisującą się w styl gry Kosza, opracował inny Mistrz Polskiego Jazzu – Leszek Możdżer.

Krótko przed premierą filmu „Ikar” organizowaliśmy radiowe spotkanie z cyklu Mistrzowie Polskiego Jazzu poświęcone sylwetce Mieczysława Kosza. Impreza odbyła się w niezwykle dla nas gościnnym Promie Kultury na Saskiej Kępie w Warszawie. Kosza wspominał Tomasz Tłuczkiewicz, o filmie, wtedy jeszcze przedpremierowo opowiadał Maciej Pieprzyca, a muzycznie spotkanie ilustrował Krzysztof Herdzin. Miałem przyjemność prowadzić ten wieczór i mimo tego, że przygotowałem się starannie, nie miałem wiele do powiedzenia. Byłem pod wielkim wrażeniem wiedzy reżysera o muzyce i postaci bohatera jego filmu i oczywiście jak zwykle Tomasz Tłuczkiewicz zaskoczył mnie swoimi opowiadanymi z niezwykłą łatwością historiami z jazzowego światka. Wspomniałem wyżej o ustnych przekazach – tego wieczora również na sali znaleźli się widzowie, którzy dorzucili swoje trzy grosze do historii Mieczysława Kosza. Uwielbiam taki poziom interakcji z publicznością. Impreza udała się znakomicie, a wkrótce premiera filmu sprawiła, że Kosz stał się na nowo postacią modną. Film, który nie jest amerykańską superprodukcją i nie jest gładką historią, która kończy się pozytywnie, zdobył sporo branżowych nagród. Listę wyróżnień uzupełniły te zdobyte, również całkiem słusznie przez muzykę z filmu wydaną na płycie wkrótce po kinowej premierze obrazu. Reżyser wydał swoją własną książkę stanowiącą podstawę do scenariusza filmu – „Ikar: Legenda Mietka Kosza”, a Krzysztof Karpiński przygotował nowe, znacznie rozszerzone i uzupełnione wydanie swojej biografii Kosza, która po raz pierwszy ukazała się niemal 30 lat wcześniej.

W ten oto sposób o Koszu opowiedziano wszystko i całkiem dobrze, a nawet jeszcze lepiej. Nie chcąc się powtarzać, przypomnę tylko najbardziej istotne fakty. Mieczysław Kosz stracił wzrok w wyniku choroby w wieku 12 lat i choć wcześniej zdradzał talenty muzyczne, na serio fortepianem zajął się w szkole w podwarszawskich Laskach, gdzie muzyka była formą terapii dla niewidomych dzieci. Skończył średnią szkołę muzyczną w Krakowie. Jedną z jego nauczycielek była Olga Axeull-Łapicka, która wcześniej uczyła gry na fortepianie między innymi Andrzeja Trzaskowskiego. Jednak największy wpływ na kształt muzyki Mieczysława Kosza oprócz nagrań jazzowych miała jego ulubiona nauczycielka – Romana Wiszczakowa, z którą kontakty utrzymywał niemal do ostatnich chwil swojego życia.

Na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych w jazzowym środowisku Krakowa działo się sporo i mimo tego, że Kosz uczył się w szkole grać utwory klasyczne, szybko okazało się, że jest wyśmienitym improwizatorem i zaczął grać w licznych w tamtych czasach jazzowych miejscach zawierając kolejne znajomości, które pozwoliły mu usamodzielnić się po ukończeniu średniej szkoły muzycznej, która zapewniała uczniom miejsce do mieszkania w skromnej bursie. Po szkole od 1964 roku pracował w Krakowie między innymi w kawiarni Literacka. Grywał Pod Jaszczurami i w Helikonie. Tam spotkał po raz pierwszy Tomasza Stańko. W sezonach letnich grywał w Zakopanem, gdzie przenosiła się wtedy większość krakowskich muzyków jazzowych.

W 1967 roku Mieczysław Kosz zdecydował się na przenosiny do Warszawy. Grywał w kawiarni Nowy Świat i poznawał kolejnych muzyków. Mimo tego, że był niewidomy, starał się żyć samodzielnie. W tym samym roku po raz pierwszy zagrał na Jazz Jamboree i mimo, że wielu dziś krytykuje tych, którzy namówili Kosza do opuszczenia Krakowa - trafił w Warszawie na dobry czas – zdążył spotkać się z Komedą przed jego wyjazdem do Stanów Zjednoczonych, z którego ten miał już nigdy do Polski nie wrócić na żadne muzyczne wydarzenie. Jego występ na Jazz Jamboree był sensacją, podobnie jak kolejne krajowe festiwale. To spowodowało, że został zaproszony na festiwal do Wiednia, który wygrał. Miał na swoim koncie również kilka innych występów na międzynarodowych festiwalach.

Grał w zespole Jana Ptaszyna Wróblewskiego z Jackiem Bednarkiem i Januszem Trzcińskim. Niestety prawdopodobnie nie zachowały się żadne nagrania tego składu. W 1968 roku Kosz z Romanem Gucio Dylągiem i Sergiuszem Perkowskim zagrali na festiwalu w Montreux, gdzie lider miał okazję posłuchać koncertu i spotkać się z jednym ze swoich muzycznych idoli – Billem Evansem. Rozmowa nie była szczególnie długa, ze względu na ograniczone możliwości językowe Kosza, jednak o tym spotkaniu będzie kilkakrotnie wspominał w późniejszych wywiadach. Kosz zdobył w Montreux trzecią nagrodę – przegrał z Palle Mikkelborgiem i Janem Garbarkiem (z Karin Krog). Stawka była zatem wyjątkowo mocna, choć z perspektywy czasu można uznać werdykt jury za dość nietrafiony.

W 1969 roku Kosz występował przez kilka tygodni w Paryżu i latem w Sopocie w kawiarni prowadzonej wtedy przez Zofię Komedową. Tam poznał Mariannę Wróblewską, co później zaowocowało ich współpracą przy płycie „Sound Of Marianna Wróblewska”. Zagrał też jesienią na Jazz Jamboree, podobnie jak w kolejnym – 1970 roku.

W 1971 roku występował w Berlinie i po raz kolejny pojawił się na Jazz Jamboree. Z Bronisławem Suchankiem i Januszem Stefańskim zarejestrował jedyną wydaną za jego życia płytę – „Reminiscence”.

31 maja 1973 roku Mieczysław Kosz wypadł lub jak utrzymują niektórzy wyskoczył z okna mieszkania w okolicach Placu Konstytucji w Warszawie. Nie przeżył tego upadku. Z licznych nagrań radiowych, które powstawały od 1967 roku do dziś komponowane są kolejne wydania jego muzyki. Kosz uwielbiał koncerty i nie pojawiał się często w studiach nagraniowych. Na swój sposób eksperymentował. Sięgał do europejskiej tradycji muzyki klasycznej, choć robił to inaczej, niż amerykańscy trzecionurtowcy. W jego wykonaniu improwizacje z klasycznymi tematami stawały się w zasadzie nowymi utworami. Przekształcał je zdecydowanie bardziej niż Keith Jarrett i wcześniej, niż ten stał się sławny.

Mieczysław Kosz w równie autorski i niezwykle oryginalny sposób grał znane jazzowe standardy, klasyczny repertuar Fryderyka Chopina, popularne piosenki The Beatles i kompozycje własne. Jego interpretacje znanych melodii są z pozoru nieco bałaganiarskie. Zdecydowanie odbiegają od klasycznego odegrania pięknej melodii z miejscem na odrobinę improwizacji. Dla Mieczysława Kosza oryginalna melodia i harmonia była zwykle jedynie pretekstem uruchamiającym wyobraźnię. Wystarczy jednak skupić się trochę i bez trudu gdzieś w gąszczu dźwięków odnajdziemy najważniejsze, choć czasem nie wszystkie dźwięki pozwalające rozpoznać znany i ograny na wszelkie możliwe sposoby temat.

.......................................................................................................................

Felieton jest częścią projektu PolishJAZZ: Mistrzowie Polskiego Jazzu – 100 audycji w RadioJAZZ.FM, realizowanego przez Fundację Popularyzacji Muzyki Jazzowej EuroJAZZ. Audycje Rafała Garszczyńskiego poświęcone Mistrzom Polskiego Jazzu będą emitowane od poniedziałku do piątku o godz. 14.45 w RadioJAZZ.FM. Link: www.radiojazz.fm/player

Audycje Mistrzowie Polskiego Jazzu: Mieczysław Kosz będą emitowane w dniach 10.05-14.05.2021 imit i mkidn.jpg

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO