Relacja

Czy to jazz, czy nie jazz?

Obrazek tytułowy

fot. Lech Basel

Cykada – Wrocław, Vertigo Jazz Club & Restaurant, 25 września 2019 r.

Wokół tego pytania trwa wieczna nieomal dyskusja. Współczesne migracje stwarzają wymarzone warunki do narodzin ciekawych zjawisk we wszystkich rodzajach sztuki. To, co dzieje się w Berlinie albo w Londynie żywo przypomina sytuację z nowoorleańskich czasów narodzin jazzu, poprzez niewymuszone przez organizatorów życia muzycznego wszelkiej maści „melting poty”. Życiowe problemy muzyków, spotykających się w centrach migracyjnych, obecne są w ich muzyce.

Moje krótkie pobyty w Nowym Jorku, Berlinie czy Londynie były bardzo muzyczne. Każde z tych miast generowało swoje brzmienie. Nowy Jork to był wiszący w powietrzu jazz i rap, w Berlinie słyszałem techno i free jazz, natomiast w Londynie był prawdziwy kocioł muzyki z całego świata. Nic dziwnego, że pojawiło się określenie „londyńska scena jazzowa”. Shabaka Hutchings zaczął grać od Jazztopadu po Newport. Ta nowa muzyka zaczęła podbijać świat, stawała się inspiracją dla młodych muzyków, także z Polski. Częstym gościem w stolicy Wielkiej Brytanii był Wojtek Mazolewski. Swoich fascynacji tą sceną nie kryją też członkowie zespołu EABS, wciągając do współpracy jednego z wybitniejszych saksofonistów tej sceny, Tenderloniousa. Tam też rozwinął się niesamowicie talent Krzysztofa Urbańskiego.

Tim Doyle dr.jpg fot. Lech Basel

Moje doświadczenia, jako fana jazzu, też były bardzo zróżnicowane. Trzy lata temu w Londynie słuchałem amerykańskiego pianistę Jasona Morana ze swoim kwartetem z towarzyszeniem polskich muzyków. Rok temu nieoczekiwanie byłem na koncercie Philippe Lemm Trio w klubie Ronniego Scotta. Zabrakło czasu na wizytę w typowo nowofalowych miejscach, polecanych mi przez Marka Pędziwiatra. Musiało mi wystarczyć coś, z czego długo nie zdawałem sobie sprawy – brzmienie miasta. Miks dźwięków ulicy, metra, lotniska, przeróżnej muzyki dobiegającej z barów, restauracji, pubów. Pierwszy raz odkryłem takie brzmienia podczas powolnych spacerów po Manhattanie. Zawsze do tej pory dziwiłem się słowom jazzmanów, którzy twierdzili, że to nowojorska ulica inspiruje ich twórczość – nie potrafiłem tego zrozumieć. Usłyszałem na własne uszy, sprawdziłem na koncertach i już się nie dziwię.

Na wrocławskim koncercie formacji Cykada usłyszałem Londyn taki, jaki pozostał w mej pamięci po ubiegłorocznej wizycie w tym mieście. I prawdę mówiąc, sam jestem tym faktem bardzo zdziwiony, że ja, młody inaczej facet bliżej siedemdziesiątki „kupuję” taką muzę. Najprawdopodobniej wyczuwam jej autentyczność. Długowłosi młodzi muzycy z Londynu nic nie udają, nic nie wciskają, usiłując grać w modnym ostatnio stylu. Oni są sobą, przefiltrowują przez swoje różne doświadczenia muzyczne i życiowe dźwięki, które otaczają ich codziennie z ogromną intensywnością. I grają swoje. W niezwykłych podziałach rytmicznych, zaskakująco chwytliwych melodiach, prostych wręcz tanecznych, że aż nogi same chodzą, a czasem tak spokojnych, że można zasnąć. Momentami czuło się jak na koncercie typowo metalowym, chwilami jak w rasowym klubie jazzowym, aby zaraz znaleźć się w dubstepowym królestwie niskich tonów...

Nieliczni ortodoksi metalu opuszczali klub razem z ortodoksami jazzu. Ja wytrwałem do końca. I dobrze, bo druga połowa koncertu była jeszcze ciekawsza niż pierwsza, a całość zakończyła się owacjami na stojąco i oczywiście bisem. Wychodziłem z koncertu bardzo zmęczony. Przez długie jego fragmenty nie dało się ani spokojnie usiedzieć, ani ustać. Spora część młodej publiczności bez przerwy nieomal wykonywała energiczne ruchy, podobno taneczne, a ścisk był ogromny. W moim ulubionym klubie powiało światem. Jeśli mógłbym mieć jakieś życzenia, to w zasadzie tylko jedno – oby tak częściej!


Tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 10/2019

Tagi w artykule:

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO