Płyty Recenzja

Piotr Schmidt Quartet – Dark Forecast

Obrazek tytułowy

SJ Records, 2020

Na żadną płytę nie wyczekiwałem ostatnimi czasy tak niecierpliwie jak na album sygnowany przez Piotr Schmidt Quartet. Poprzednik, Tribute to Tomasz Stańko, zrobił na mnie (i zdaje się, że nie tylko) tak duże wrażenie, że moje oczekiwania były ogromne. Piotr Schmidt sam (świadomie lub nie) w związku z nową płytą pompował balonik emocji, sesje fotograficzne z nową trąbką mogą być tego przykładem. Poza zjawiskowym instrumentem zasadniczą zmianę stanowiło poszerzenie formacji o gitarzystę i saksofonistę – Matthew Stevensa i Waltera Smitha III. Wiedząc przy tym, jacy wyjadacze tworzą formację Schmidta, pozostawało tylko zakrzyknąć: „Let's Get Ready to Rumble”. I faktycznie nadciągnęły chmury, trochę pogrzmiało, ale się rozeszło.

Dark Forecast jest albumem dwóch sprzeczności: pewnej jałowości kontrowanej przez wybitne niuanse dźwięku. Paradoksalnie jałowość pojawia się tam, gdzie instrumentarium jest poszerzone i występują goście zza oceanu. Przyznam z ręką na sercu, że do gitary w jazzie nie pałam miłością, ponieważ rzadko kiedy wychodzi poza sztampę. Tak jest i w tym przypadku. Gdzie szukać wybitności? Ano tam, gdzie formacja gra w żelaznym składzie: A Melancholy Time, Psychokinetic Time, Shadows of Darkness, A Place of Hope. Znajdziemy tam niuanse dźwięku, do których kwartet nas tak przyzwyczaił. Doprawdy szeleszcząca kartka Gradziuka, pogłos jego blachy, zgaszona trąbka Schmidta i „grube” tony kontrabasu Garbowskiego, pieszczone subtelną grą Niedzieli robią lepszą robotę niż łkająca gitara Matthew Stevensa.

W reperaturze znalazły się dwa utwory Komedy: Ballada z Noża w wodzie oraz Ballad For Bernt. Kiedy widzę, że ktoś sięga po Komedę, automatycznie zapala mi się czerwone światełko. Rozumiem, że to guru, „ojciec chrzestny” i w ogóle, ale przesyt jest zauważalny, tym bardziej że liczba interpretacji Komedy nie przekłada się na jakość (rozumianą w tym przypadku jako nowatorskie odczytanie jego muzyki). Tych, którzy ostatnimi laty zrobili z Komedą coś sensownego, można wymienić na palcach jednej ręki: EABS, Jaskułke, Oleś Brothers & Christopher Dell. Schmidt zrobił to ładnie. Tylko tyle.

I podkreślę: Dark Forecast nie jest słabą płytą, zdecydowanie nie, jest płytą niezłą, tyle tylko, że po hołdzie dla Stańki moje oczekiwania były zdecydowanie większe. Po albumie doskonałym otrzymaliśmy album niezły (z wybitnymi fragmentami). Pewnie gdyby te albumy zostały nagrane w odwrotnej kolejności, moja rozterka doszłaby do głosu i teraz piałbym nad jakościowym skokiem Schmidta. Tu wprawdzie skoku nie ma, ale może wkrótce nastąpić. Wszak wróbelki ćwierkają, że w formacji Schmidta szykują się iście rewolucyjne zmiany.

Autor Michał Dybaczewski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO