Płyty Recenzja

Dorota Miśkiewicz, Henryk Miśkiewicz – Nasza miłość

Obrazek tytułowy

Agora, 2021

Henryk Miśkiewicz nagrał kiedyś More Love (1994), potem No More Love (2000), a teraz, szczęśliwie, wzniosłe uczucie wygrywa na krążku Nasza miłość – i ma to konkretny związek z rodzinnym charakterem tego wydawnictwa. Liryczne frazy lidera dopełnia bowiem czarowny wokal jego córki Doroty, w dodatku rytm całości nadaje syn Michał, a swoimi talentami rodzinę Miśkiewiczów wspierają pianista Piotr Pianohooligan Orzechowski i basista Sławomir Kurkiewicz. I, jak można wywnioskować z tytułu albumu czy zwiastujących zaciszny klimat tytułów poszczególnych utworów (vide Nasze senne sprawy, Smak słodkich daktyli, Strefa ciszy), dźwięki tu utrwalone są niczym jazzowy balsam na umęczone ogólnie panującą krzykliwością dusze.

Choć nie dajmy się zwieść, bo wspomniana Strefa ciszy (z filuternym tekstem Grzegorza Turnaua i muzyką Henryka i Michała Miśkiewiczów) to głośniejsza niespodzianka, która skrzy się widowiskową wymianą pianistyczno-wokalno-saksofonową. To tak dla przypomnienia (jakby ktoś ośmielił się zapomnieć), z jakimi mocnymi zawodnikami mamy do czynienia… Kolejne takie przypomnienie dopiero w dynamicznym, rozgrzanym scatem i chuligańskimi (sic) fortepianowymi wybrykami w „Henrykowym” Hurriedly.

Innym energetyzującym momentem jest Czy nasza miłość – pulsująca rytmem, bujająca „zaraźliwymi” wokalizami, czarująca interpretacją. Tu stery kompozytorskie są w rękach Miśkiewiczów-juniorów, a tekst autorstwa Bogdana Loebla. Ot, materiał na prawdziwy jazzowy przebój, gdyby na naszym rynku istniały takie zestawienia. A mówiąc o poecie, choćby Breakoutów (który powraca na kartach utworu Światłość), czy wyżej wspomnianym kompozytorze Brackiej, warto wspomnieć, że za warstwę tekstową omawianego tu wydawnictwa odpowiadają ponadto: Ewa Lipska, Andrzej Poniedzielski i Wojciech Młynarski. Myślę, że ów poetycki diapazon wskazuje tu na postawioną wysoko poprzeczkę i ambicję, by stworzyć album – choć może lżejszy w odbiorze – to bynajmniej niepozbawiony głębszych treści.

Nasza miłość firmowana nazwiskami ojca i córki Miśkiewiczów ukazała się w dniu 70. urodzin Henryka Miśkiewicza i przyznam, że trudno by było o lepszy prezent – dla samego artysty-nestora, ale i dla nas – zasłuchujących się w jego lirycznej, ale i charakternej frazie od tylu lat, a także śledzących poczynania jego latorośli. Po wysłuchaniu tej płyty mam ochotę życzyć solenizantowi, jego rodzinie, ale i słuchaczom – more love – i to jeszcze długo, długo!

Wojciech Sobczak-Wojeński

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO