Płyta tygodnia

"A'FreAK-aN Project" – Wojciech Staroniewicz

Projekt A'FreAK-aN to coś nowego i świeżego na naszym rynku jazzowym. Ja po tę płytę sięgnąłem ze sporą ciekawością i takimi też nadziejami. Nie miałem też żadnych obaw, bo przecież pomysł jasny, skład zespołu bez tajemnic, leader z dorobkiem i szacunkiem w środowisku.

Po zapoznaniu się z materiałem myślę, że nie powinniśmy tego krążka słuchać z myślą wyjęcia go z szufladki: 'krzyżówki muzyki jazzowej i etnicznej'. Wówczas moglibyśmy spytać gdzie ta prawdziwa Afryka? No bo jazz jest. Muzyka europejska w połączeniu z afrykańską...coś nam to mówi. Tak - w dużym uproszczeniu - powstał przecież jazz. I tu muzyka z naszego ulubionego gatunku stanowi nie tylko fundament, ale i mury. Elementy afrykańskie to tylko dodatki, zdobiące ornamenty wieńczące budynek. Forma kompozycji jest jasna, harmonia specjalnie nie uległa modyfikacji, solówki są jazzowe, mało w tym muzyki 'etno', czy jak byśmy ją chcieli nazywać. Jednak nazwa projektu i choćby sposób wydania albumu nie są przecież odcięte od muzyki. Mamy do czynienia z nieco inną rytmiką, sporo tu tzw. 'przeszkadzajek', zresztą całe instrumentarium jest bardzo oryginalnie dobrane. Słuchamy tak naprawdę polskiego jazzu, a nawet dokładniej – jazzu sopockiego podanego w innej formie, czasem bardziej, czasem mniej orientalnej. Co nie znaczy że źle, ta forma jest oryginalna i ciekawa, tylko inna niż podpisany poniżej się spodziewał.

Wojciech Staroniewicz znany nam dobrze saksofonista spisuje się pierwszorzędnie. Improwizacje 'śpiewające' – charakterystyczne dla jego twórczości. Wszystkie kompozycje wyszły spod jego pióra i również są bardzo melodyjne. Każda z nich ma w sobie coś wyjątkowego. Rozpisane w aranżacjach na ten nietypowy skład (4 saksofony!) brzmią świeżo. Przykładowo: „Asale” (wszystkie kompozycje nazwane są w obcym dla mnie języku) jest niezwykle lekkie, niemal rozrywkowe, a transowa „Chenzira” to jeden z tych tematów, które w wypadku zapętlenia mogą brzmieć nie nudząc i nie irytując przez długi okres czasu. Po wyłączeniu odtwarzacza w pamięci pozostaje mi też„Muchaneta”, podświadomie nucona przez pół dnia.

Jeżeli miałbym wyróżnić jakiegoś z muzyków, to na uwagę zasługuje Dominik Bukowski. Spełnia on rolę jedynego muzyka grającego tu na instrumentach harmonicznych, tworzy więc muzykom kawał tła na całym albumie, ale to nie dlatego o nim piszę. Ten artysta naprawdę improwizuje z głową. Zawsze rozwija pomysł ciekawymi frazami, nie jest przewidywalny czy powtarzalny. Leader potrafił to dostrzec i wykorzystać. Partia Bukowskiego w „Dingane” jest długą i jedyną partią solową w tym utworze. Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że w roli sidemana jest zawsze bardzo pewnym punktem zespołów - pewniejszym niż w projektach autorskich. Na „ A'FreAK-aNie” w gorszej formie zastajemy improwizacje grane na baleronie (saksofonie barytonowym), którym zawiaduje Darek Herbasz.

Skoro już zacząłem narzekać no to przyznam się, że kompletnie nie rozumiem jednego elementu w budowie kilku utworów. Forma zrozumiała, podział chorusów „po Bożemu”, aż tu nagle zerwania i wstawki o zupełnie innych stopniach intensywności. Można wczuć się w przyjemnie napisany numer po czym zostać z niego na chwilę wyrzuconym w zupełnie inną koncepcję i spowrotem do pierwszego nastroju. Jest nawet moment gdzie 'ktoś ścisza' końcówkę utworu – my już myślimy, że to po wszystkim, kiedy znów na kilka sekund instrumenty zostają 'zgłośnione'. Wpadłem na jedno wytłumaczenie, zupełnie niejazzowe, a nawet niemuzyczne - pewnie błędne (bo moje). Może w tych kilku momentach; zerwania, ucięcia i zmiana na biegunowo różne nastroje ma nam przypomnieć o charakterystycznej dla czarnego kontynentu polaryzacji. Afryka jako miejsce styku skrajności, różności, to może tak? Niestety następstwem tych zabiegów jest niespójność kompozycji, na szczęście nie całej płyty. Powód pozostaje dla mnie 'chisisi' (tajemnicą).

Nie ma jednak co ubolewać, więcej przecież słychać plusów. Sprytne dołączanie co 8 taktów kolejnych głosów („Dingane”) ponownie wzbudzające transowe wejście w temat utworu, rasowe intra, jak to otwierające album czy też drugie w utworze „Muchaneta”, gdzie pierwsze dźwięki grane przez saksofon już kamuflują nam właściwy temat... Warto zaznajomić się z „A'FreAK-aN Project”, w gruncie rzeczy muzycy ze środowiska sopockiego stworzyli pozycję inną od innych - oryginalną, przyjemną w odbiorze i to wszystko z pomysłem, celem założonym od początku. Jestem pewien, że muzyka zyskuje w połączeniu z pracami Agnieszki Ledóchowskiej, które zainspirowały saksofonistę do napisania tego materiału. W połączeniu z nimi efekt audiowizualny może wyjaśnić przyczynę zerwań i pokazać opowiadane historie. Więcej zapewne będzie wówczas Afryki w ”A'FreAK-aNie”. Jeśli będziecie mieli okazję wybrać się na takie koncertowo projekcyjne połączenie idźcie, nie pożałujecie.

"A'FreAK-aN Project" – Wojciech Staroniewicz

Wojciech Staroniewicz – tenor saxophone
Przemek Dyakowski – tenor saxophone
Darek Herbasz – baritone saxophone
Irek Wojtczak – tenor and soprano saxophone
Dominik Bukowski – marimba, vibraphone, kalimba
Janusz Mackiewicz – bass
Adam Czerwiński – drums, udu drum, african cowbell
Larry Okey Ugwu – african percussion (bass jembe, osha, chekere, agogo, ekwe)
Sławomir Berny – percussion (darabuka, bongos, marakas, shaker, cabasa, cowbell)

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO