Wszyscy się zgodzimy, że głębię czarnej muzyce, zwłaszcza bluesowi, ale również jazzowi, nadała specyfika południowego niewolnictwa. Tkwi ono głęboko w negro spirituals, gospel, muzyce kościelnej i utworach przekazywanych w ramach tradycji ustnej. Wspólnym mianownikiem dla powyższych gatunków jest m.in. call and response (zawołanie i odpowiedź). Praktycznie każdy gatunek jazzu sięga korzeniami do tej formy ekspresji.
Call and response rozwijało się w Afryce prawdopodobnie przez tysiąclecia dzięki świętym rytuałom, duchowo zabarwionym rozmowom z odgłosami dzikiej przyrody kontynentu oraz interakcjom społecznym, które sprzyjały rozwojowi wspólnej tożsamości. Podczas gdy europejska tradycja muzyczna kładła nacisk na wykonywanie muzyki napisanej przez innych, afrykańska tradycja muzyczna zawiera przede wszystkim improwizację i zakłada powszechny, spontaniczny udział ludzi w tworzeniu, jako podstawę artystycznego wyrazu. Forma wezwania i odpowiedzi, którą odnaleźć można w całej Afryce Subsaharyjskiej, obejmuje solistę, który „podnosi pieśń”, i chór – społeczność, która na nią odpowiada.
Call and response pojawiło się w obu Amerykach wraz z pierwszymi afrykańskimi niewolnikami, początkowo nie było uniwersalną techniką muzyczną, ponieważ niewolnicy nie mogli wykonywać muzyki swoich kultur, ale z czasem nadzorcy zaczęli patrzeć przychylniejszym okiem na ten rodzaj śpiewu, ponieważ działał on mobilizująco i zapewniał większą efektywność wspólnejpracy w polu.
Sekwencja wołania i odpowiedzi mogła trwać kilka godzin, z pozornie monotonnym powtarzaniem tej samej krótkiej frazy śpiewanej przez lidera i podchwytywanej przez chór. Niewolnicy koordynowali w ten sposób swoją pracę, komunikowali się ze sobą na sąsiednich polach, wzmacniali znużonego ducha i komentowali opresyjność swoich panów. Pomagało im to zapomnieć o utraconej przeszłości, spojrzeć z nadzieją wniepewną przyszłość, pogodzić się z trudną teraźniejszością.
W tych wczesnych afroamerykańskich formach, takich jak work songs, blues czy gospel, możemy doszukać się źródełriffu. Riff to krótka melodia – zaledwie kilka nut – powtarzana w kółko.Te fragmenty melodyczne były zazwyczaj śpiewane lub grane jako tło wspierające solistę, a jazzowy riff wyewoluował właśnie z praktyki call and response. Debiutując w Harlem´s Savoy Ballroom pod koniec lat trzydziestych XX wieku, Wielka Orkiestra Counta Basiego tchnęła życie w erę swingu i nadała riffowi większe znaczenie. Mówi się, że na próbach Basie wysyłał każdą sekcję zespołu do osobnego pomieszczenia z zadaniem wymyślenia własnego, nowego riffu. Riffy podzielonych sekcji były później łączone na scenie, co dawało efekt zawołania i odpowiedzi. Rezultatem były takie riffy jak w One O'Clock Jump ze słynnym końcowym „krzyczącym” refrenem.
Jak już wcześniej wspomniałam, zarówno w tradycyjnej muzyce afrykańskiej, jak i formie call and response, pierwsze, co zauważamy, to poczucie wspólnoty, współpraca, komunikacja, porozumienie, akcja i reakcja. Na poziomie kompozycyjnym call and response może przybrać formę interakcji między różnymi głosami na jednym instrumencie – jak otwarcie Purple Haze Jimiego Hendrixa – lub bezpośredniego użycia samej interakcji, jak w Can I Kick It zespołu A Tribe Called Quest. Niektóre utwory, takie jak słynne Salt Peanuts Dizzy'ego Gillespiego, przypisywane też Charliemu Parkerowi, wykorzystują oba podejścia.
W jazzie zazwyczaj mamy do czynienia z wyraźnym liderem i na ogół oczekuje się, że każdy muzyk gra solo, ale istnieją fragmenty „wezwania i odpowiedzi”, w których jeden muzyk przekształca materiał muzyczny innego. Ta umiejętność wymaga od instrumentalistów dużej elastyczności, ponieważ muszą kreatywnie reagować na niespodzianki, które nieustannie pojawiają się podczas występów. Podczas jam sessions muzycy często wchodzą w interakcje z wcześniej nieznanymi im uczestnikami i kompozycjami, co wymaga wielkich zdolności improwizacyjnych i spontaniczności we współpracy, ale nawet przy pierwszych spotkaniach jazzmani raczej rzadko mają problemy z dostrojeniem się do swoich kolegów.Call and response to nie tylko zawołanie i powtarzanie. To byłoby zbyt nudne, a jazz przecież nigdy nie powinien być nudny. Aby usłyszeć wezwanie i odpowiedź w czysto instrumentalnym kontekście jazzowym, warto posłuchać utworu Milesa Davisa So What na jego albumie Kind of Blue.
Oprócz nawiązania więzi z innymi muzykami – kolejnym zastosowaniem wołania i odpowiedzi podczas występów jest włączenie publiczności w proces twórczy. Bo ważna jest nie tylko komunikacja między muzykami, lecz takżeinterakcja między publicznością a artystą. Artysta wywołuje, publiczność odpowiada. Świetnie to ilustruje utwór Minnie the Moocher Caba Callowaya. W czasach segregacji, kiedy jazz grano oddzielnie dla czarnej i białej publiczności, muzyka przeznaczona dla tej drugiej grupy była nie tylko łagodniejsza, ale też konsumowano ją w bardziej „europejski” sposób. Zawsze istniała niewidzialna granica między muzykami a publicznością, którą bardzo rzadko przekraczano. Dla odmiany w miejscach dla czarnej publiczności, widownia uczestniczyła w przedstawieniu i miała na nie rzeczywisty wpływ. Oprócz wspólnego tworzenia wydarzenia przez muzyków i tancerzy słuchacze często komentowali muzykę, głośno protestowali, jeśli im się nie podobała, lub gorąco wiwatowali, gdy im się podobała. Zdarzało się nawet obrzucanie zespołu różnymi przedmiotami, aby zasygnalizować niezadowolenie.
Biały establishment próbował nauczyć się czerpać bardziej bezpośrednią przyjemność z jazzu, próbując zatrzeć barierę między publicznością a wykonawcami, na przykład poprzez umieszczenie muzyków na parkiecie – na tym samym poziomie co publiczność. Tancerze często poruszali się między stołami, a publiczność była zachęcana do okazywania uznania lub niezadowolenia przez klaskanie w dłonie lub uderzanie sztućcami o stoły. Ale w w istocie zawsze pozostawało to zupełnie innym rodzajem zaangażowania. Na szczęście te czasy mamy za sobą, feeling nie zależy już od koloru skóry i coraz więcej ludzi rozumie, że jazz jest fenomenem kulturowym, a nie rasowym.
Zawołanie i odpowiedź to najbardziej powszechna forma komunikacji międzyludzkiej. Pewnie dlatego stała się jedną z najbardziej podstawowych koncepcji w muzyce. Prawdopodobnie dzięki swej prostocie przetrwała podróż z Afryki do Ameryki. Afryka zawołała, a odpowiedział jej Nowy Świat. Wezwanie i odpowiedź przetrwały przez wieki w różnych formach amerykańskiej ekspresji kulturowej – w obrzędach religijnych, na zgromadzeniach publicznych, w wydarzeniach sportowych, w rymowankach dla dzieci i we wszystkich gatunkach muzycznych inspirowanych muzyką afroamerykańską, w tym w soulu, gospel, bluesie, rhythm and bluesie, rock and rollu, funku, hip-hopie i oczywiście jazzie.
Propozycja utworów z wyraźnym call and response (oprócz wspomnianych w artykule):
- Work Song – Nat Adderley
- Moanin’ – Art Blakey and the Jazz Messengers
- The Skeleton In The Closet – Louis Armstrong
- Let's Call The Whole Thing Off – Ella Fitzgerald
- Stompin at the Savoy – Benny Goodman
- What’s I Say – Ray Charles
Linda Jakubowska