Felieton Słowo

Myśli, że myśli: Władanie energią

Obrazek tytułowy

fot. Maciej Puczyński / rys. Patryk Zakrocki

Instrumenty – co za wspaniałe urządzenia! Umiejętność ich obsługi kosztuje nieco czasu – w przypadku większości kilka lat, w przypadku innych kilkanaście lub dla urządzeń elektronicznych kilka dni na zrozumienie plus kilka tygodni na wdrożenie odruchów. Oczywiście niektóre instrumenty zostały zbudowane jako składnik brzmienia większego zespołu i samodzielnie nie mają imponujących możliwości. Chodzi tu głównie o pasmo – zakres częstotliwości, w których operują. A także o zakres dynamiki. Zaliczyłbym tu trójkąt, flet piccolo, grancassę czy wiele z pojedynczych instrumentów perkusyjnych.

Wiele takich instrumentów funkcyjnych, dzięki determinacji i charyzmie muzyków, doczekało się emancypacji – dobrym przykładem może tu być kontrabas. Na jego korzyść działa oczywiście rejestr – od głębokiego basu sięga przecież do altu, a poszerzone techniki tworzą bardzo mocną propozycję muzyczną. Ogromnie lubię kontrabasy i szanuję muzyków grających na tych instrumentach i dźwigających je. Granie repertuaru wiolonczelowego to też niełatwe, a przecież praktykowane, wyzwanie.

Ciekawymi przykładami emancypacji instrumentu o ekstremalnie, można by rzec, wąskim zastosowaniu, są werbel lub w nowoczesnej perkusji odwrócony bęben taktowy. Znów pasmo – niski rejestr daje więcej możliwości, bęben basowy wygrywa. Staje się akustycznym stołem, właściwie brzmi jak orkiestra, kiedy różne procesy są uruchomione jednocześnie, a pocieranie talerzem membrany lub układanie na niej mis czy blach tworzy niesamowite muzyczne narzędzie.

O czym właściwie jest ten tekst? O przyjemności wyzwalania i kontrolowania energii za pomocą instrumentu. I o tym, że muzyka – MUZYKA lubi pojawiać się w wyniku kontaktu człowieka z instrumentem. Instrumentem może być też nasze ciało czy głos, tu raczej chodzi mi o proces, żywe działanie. Naprawdę uważam, że muzykowanie to proces szamański. Przynajmniej taki mnie interesuje. Układanie kostek w DAW-ie czy inne formy projektowania muzyki są rozczarowujące. Chodzi o kolejność, o ten proces właśnie. Muzyka musi się zjawić i przekonać muzyka do bycia zagraną czy zapisaną. Jeśli jest odwrotnie,jeśli układamy coś i potem próbujemy siebie przekonać, że to jest świetne,mamy szansę co najwyżej zapełnić dysk niedokończonymi projektami albo zapełniać świat muzyką pozbawioną iskry.

Patryk Zakrocki

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO