News

Mikołaj Trzaska laureatem 39. Festiwalu Filmowego w Gdyni!

Obrazek tytułowy

Mikołaj Trzaska znalazł się wśród laureatów 39. Festiwalu Filmowego w Gdyni. Otrzymał nagrodę za najlepszą muzykę do filmu "Pod Mocnym Aniołem".

Artyście gratulujemy i przypominamy, że m.in. o tworzeniu tej i innej muzyki filmowej Mikołaj Trzaska opowiadał w rozmowie, którą opublikowaliśmy w grudniowym numerze JazzPressu.

Poniżej fragment rozmowy, którą przeprowadzil Piotr Wickowski:

(...)

Piotr Wickowski: Czytałem, że reżyser Wojciech Smarzowski, do którego kolejnych filmów regularnie tworzysz muzykę, wymaga abyś grał określone emocje?

Mikołaj Trzaska: Tak, dokładnie, wymaga grania stanami. Wojtek nie chce słyszeć ilustracji muzycznej. Tym zresztą rożni się od innych reżyserów. Dobrze jest tylko wtedy, kiedy dźwięk jest ciosem, reaguje bezpośrednio, muzyka jest jakby tłumaczem wewnętrznego życia bohatera. To raczej praca dla psychologa niż muzyka, przy tym musi być dość żywa, prawie fizyczna, nie mogę kalkulować, że tu sobie tak zagram, a tam jakoś zaplumkam, takie podejście się nie sprawdza. Wsłuchuję się w siebie, co się właściwie we mnie dzieje, kiedy patrzę na obraz. Często oglądam te filmy z instrumentem w ręku.

P.W.: Na jakim etapie, już po montażu filmu?

M.T.: Od samego początku, czasami zaczynam od scenariusza, czasem od pierwszej „układki”, czyli pierwszych zdjęć, muszę wiedzieć jaki jest kolor filmu, dużo mi daje wpatrywanie w gębę bohatera, stan jego przeżyć. Znam język mimiczny Bartka Topy i Marcina Dorocińskiego.

P.W.: Nie myślałeś, żeby kiedyś zrobić tak jak Miles Davis, który w całości wyimprowizował muzykę do filmu Windą na szafot**, czy Neil Young do Truposza**?

M.T.: Oczywiście! Tak bym chciał najbardziej, tylko Wojtek mi absolutnie nie pozwala (śmiech). Jest bardzo precyzyjny, szybkie strzały, trzeba się łapać. Nie mogę narzekać, choć wywala strasznie dużo z tego, co mu przynoszę. Wywala też dużo swojego, w takiej eliminacji jest ogromna wartość. Często jestem wściekły, ale potem nie mogę nie przyznać mu racji. Za każdym razem muszę znaleźć język na ten konkretny film, jaka ma być energia,

jakim mam posłużyć się instrumentarium. Jaką figurę zagrać, żeby oddać wrażenie na przykład totalnej rozpaczy, kaca, euforii. Jak doMocnego anioła na podstawie powieści Jerzego Pilcha. Tam jest historia o piciu, trzeba pokazać, ten strach, przerażenie, histerię delirium, głodu alkoholowego, paniki wewnętrznej, która jest właściwie bliska umieraniu.

P.W.: Saksofon wydaje się świetnie do tego nadawać.

M.T.: Rzadko gram w kinie na saksofonie, używam go raczej do tego, żeby coś wypiszczeć, wykrzyczeć. Gram takie melodie, o których ludzie mówią, że to bełkot, co zrobić, takie melodie słyszę. Czasami Wojtek pozwala mi zagrać coś milszego, tak było w przypadku Róży, jednak najwięcej mojej muzyki pojawia się na napisach. Twarz aktora nie zawsze jest w stanie wszystko pokazać. My, ludzie, często mamy zupełnie pustą twarz patrząc w okno, tymczasem w środku jest jakaś totalna rozpacz. Jakby aktor miał to zagrać, nie wiedziałby co zrobić, tylko popełnić seppuku, muzyka może to załatwić, to jest niesamowite. (...)

Wywiad do ściągnięcia z linku >>

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO