fot. Katarzyna Stańczyk
Po trzynastu latach podbijania nowojorskich scen jazzowych powrócił do Polski, by stworzyć swój piąty autorski album, pierwszy całkowicie skomponowany, nagrany i zmiksowany w Polsce, z udziałem wyłącznie polskich muzyków i inżynierów dźwięku. Reprezentująca niekonwencjonalne podejście do współczesnego jazzu płyta A View From The Treetop ukazała się 18 października.
Rafał Sarnecki ukończył studia muzyczne w New School University w Nowym Jorku oraz w City University of New York. W 2015 roku na Uniwersytecie Muzycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie obronił pracę doktorską. Dwa lata później rozpoczął pracę na Akademii Muzycznej w Łodzi jako wykładowca gitary jazzowej, kompozycji i aranżacji. W 2021 roku otrzymał stopień doktora habilitowanego. Pierwsza płyta Rafała Sarneckiego Songs From a New Place (2008) i trzecia Cat’s Dream (2014) były nominowane do Fryderyków. Drugą pasją i kierunkiem rozwoju gitarzysty jest fizyka, co ma niemały wpływ na tworzone przez niego kompozycje.
Marta Ratajczak: Potrafisz wyliczyć jednym tchem gatunki muzyczne, które znalazły się na A View From The Treetop?
Rafał Sarnecki: Punk, country, boogie-woogie, tradycyjny blues, metal, muzyka dawna... myślę, że można by wyliczyć nawet nieco więcej. Zdecydowanie nie czuję się specjalistą w żadnym z tych gatunków, więc nawiązanie do nich ma formę humorystycznych eksperymentów muzycznych. Mam nadzieję, że muzycy country czy punkowcy nie będą mieli do mnie o to żalu. Gorzej byłoby, gdybym próbował wykonywać utwory w tych stylach „na serio” [śmiech].
Przez długi czas zastanawiałem się, jak można stworzyć kompozycje oparte na popularnych niejazzowych rytmach z zastosowaniem zaawansowanych współczesnych struktur harmonicznych i rytmicznych. Nie było to łatwe. Dopiero po wielu próbach udało mi się skomponować muzykę, która odpowiadała mojej wizji artystycznej.
Od wczesnego dzieciństwa lubiłeś eksperymentować z różnymi gatunkami muzyki, a do sięgnięcia po gitarę pchnął cię nie jazz, a heavy metal?
Zgadza się. Obecnie nie jestem już zainteresowany graniem w zespole metalowym, gdyż nie mam odpowiedniej techniki, lecz niewątpliwie wiele radości sprawia mi zagranie głośnego przesterowanego riffu w eksperymentalnej kompozycji.
Utwory zgromadzone na płycie są pełne piękna i bardzo przyjemne dla ucha, a ich konstrukcje bywają mistrzostwem ekwilibrystyki. Opowiedz coś o strukturach, z jakimi spotkamy się, słuchając twojej najnowszej płyty.
W wielu utworach zastosowałem charakterystyczne przesunięcia rytmiczne. Dźwięki melodii lub akordy często występują o ósemkę, ósemkę z trioli lub szesnastkę później niż mocne miary w takcie. To przesunięcie rytmiczne umożliwiło mi bardziej swobodne nakładanie na siebie kilku warstw dysonujących względem siebie.
Album zawiera sporą dawkę humoru. Każdy z utworów ma własną fascynującą opowieść. Jakie opowieści skrywa A View From The Treetop? Jak wyglądał proces komponowania?
Większość utworów powstała w czasie pandemii, więc w pewnym sensie wyrażają one moje emocje z tamtych wyjątkowych okoliczności. Wbrew pozorom nie były to wyłącznie negatywne przeżycia, wiele pozytywnych rzeczy wydarzyło się w moim życiu podczas pandemii. Wiele myślałem w tym czasie o różnych opcjach promocji swojej muzyki w internecie, stąd tytuł jednego z utworów – Social Media Algorithm. Podobnie jak wielu muzyków myślałem też z niepokojem o swojej sytuacji finansowej, dlatego pojawiła się Double-DigitInflation. Po powrocie z USA do Polski miałem również liczne przemyślenia na temat różnic w sposobach promowania muzyki na tych dwóch rynkach, z czym związek ma Jazz Marketing.
Proces kompozycji zazwyczaj rozpoczyna się od szukania jakiejś koncepcji. Na tym początkowym etapie staram się nie korzystać z instrumentu – zazwyczaj odbywa się to podczas spaceru, odpoczynku czy nawet czasem jazdy samochodem. A jako muzyk dużo czasu spędzam, podróżując. Później zaczynam spisywać swoje pomysły w nutach, korzystając z programów komputerowych. Czasem sprawdzam przy instrumencie, jak brzmią partie gitary oraz próbuję zastosować różne efekty gitarowe.
Z wykształcenia jesteś fizykiem, do czego nawiązuje jeden z utworów. Jak wpływa to na twój sposób tworzenia i postrzegania muzyki?
Według złośliwców to właśnie tytuł magistra fizyki przyczynił się do tego, że moje kompozycje są bardzo trudne do zagrania i, co gorsza, mało przystępne dla szerszej publiczności [śmiech]. Może jest w tym odrobina prawdy... Natomiast tak na serio – matematyczny sposób myślenia z pewnością może być pomocny podczas ćwiczenia gry na gitarze lub studiowania harmonii. Pomaga w usystematyzowaniu wiedzy i szybszym zapamiętaniu pewnych struktur. Uważam, że nie ma nic złego w myśleniu o akordach przez pryzmat matematyki. Nie można zaprzeczyć, że harmonia muzyczna bazuje na matematycznych relacjach między częstotliwościami dźwięków.
Gdy komponuję, również zdarza mi się myśleć jak matematyk. Operowanie kształtami melodycznymi, motywami rytmicznymi oraz zmieniającymi się tonacjami czasem wymaga matematycznego spojrzenia na dźwięki. Oczywiście najlepiej byłoby usłyszeć w głowie od razu gotową kompozycję – tak jak Mozart. Jeśli to się nie udaje, wtedy analityczne podejście do muzyki może być pomocne. Najbardziej niepożądane jest myślenie matematyczne w czasie występu na scenie. Uważam, że podczas koncertu muzyk powinien koncentrować swoją uwagę na słuchaniu pozostałych członków zespołu i odczuwaniu muzyki. Myślenie matematyczne może znacząco zaburzyć ten proces.
Dlaczego właśnie takich a nie innych muzyków zaprosiłeś do nagrania swojego piątego autorskiego albumu.
Z basistą Wojtkiem Pulcynem gram od 2007 roku. Nagraliśmy wspólnie już trzy płyty prezentujące moje kompozycje. Pozostali członkowie zespołu dołączyli do składu po moim powrocie z USA w 2018 roku. Są to: saksofonista Łukasz Poprawski, pianista Piotr Wyleżoł oraz perkusista Patryk Dobosz. Wszyscy cieszą się dużym uznaniem na polskiej scenie jazzowej. Bardzo dobrze znają tradycję jazzową, mają znakomity warsztat instrumentalny, a jednocześnie są bardzo otwarci na eksperymenty i wykonywanie niestandardowych kompozycji, nawet takich, które mają niewiele wspólnego z jazzem. Właśnie to połączenie cech miało dla mnie duże znaczenie przy wyborze muzyków. Chciałem pracować z instrumentalistami, którzy postrzegają muzykę w otwarty sposób, lecz jednocześnie są w stanie wykonać utwory wymagające technicznie.
A jaki wpływ na twoje kompozycje wywarł powrót do Polski ze Stanów, po trzynastu latach?
Po powrocie do Polski zostałem zaangażowany do kilku projektów, które wymagały ode mnie poszerzenia palety brzmień. Zdecydowanie częściej sięgałem po efekty gitarowe i musiałem wiele się o nich nauczyć. W naturalny sposób zacząłem wykorzystywać podobne brzmienia w swoich kompozycjach, a nawet pisać utwory pod kątem konkretnych brzmień i efektów.
Obecnie mieszkam w Warszawie, gdzie coraz mniej jest koncertów mainstreamowego jazzu, zarówno tego bardziej tradycyjnego, jak i współczesnego. Małe jest zainteresowanie tą muzyką wśród publiczności, ale też wśród dziennikarzy muzycznych. To może być jedną z przyczyn, dla których zespoły grające muzykę improwizowaną poszukują innych ścieżek artystycznych. Możliwe, że w pewnym stopniu również uległem temu trendowi.
Jakie są twoje dalsze plany w związku z tym albumem?
Planuję w najbliższych miesiącach wydać A View From The Treetop na winylu. LP będzie zawierał dwie dodatkowe kompozycje, których nie ma na płycie CD. W najbliższych tygodniach ukażą się również na YouTube filmy wideo ze studia prezentujące pięć utworów z nowej płyty.
Marta Ratajczak