Wywiad

Eugenio Mirti: Wehikuł fascynacji

Obrazek tytułowy

fot. Leonardo Schiavone

Eugenio Mirti – włoski gitarzysta i pedagog muzyczny, stojący jednocześnie po drugiej stronie. Bo będąc muzykiem, aktywnie udziela się jako recenzent i dziennikarz, przyczynił się nawet do powstania jazzowego portalu internetowego. Po latach współtworzenia różnych grup dojrzał do albumu solowego, który stał się punktem odniesienia do innych jego działań. Miłośnik języka mandaryńskiego i wypraw do Azji.

Marta Ratajczak: Jesteś raczej buntowniczą duszą i nie marnujesz czasu na robienie czegoś, czego nie lubisz. Tak zaczęła się, z tego co wiem, twoja historia z gitarą...

Eugenio Mirti: Nie do końca; określiłbym siebie bardziej jako „ciekawskiego” niż „buntownika”, a początkiem tego wszystkiego była moja miłość i pasja do muzyki oraz potrzeba jej rozumienia.

Ile miałeś lat, kiedy zacząłeś grać na tym instrumencie?

Gitarę dostałem w prezencie urodzinowym, gdy kończyłem 14 lat. Stąd moja gitara jest moją najstarszą przyjaciółką! Nadal bardzo ją kocham...

Jesteś typowym samoukiem czy też wpisałeś się w system włoskiej edukacji muzycznej?

Zaczynałem jako samouk, ale wkrótce miałem okazję uczyć się u Luigiego Tessarollo, wspaniałego nauczyciela i muzyka. Jest on niezwykle miłą osobą, ale jednocześnie bardzo wymagającym nauczycielem. Przekazał mi wiele narzędzi, dzięki którym mogłem rozpocząć moją muzyczną podróż bez żadnych problemów. Dzięki niemu bardzo dobrze czytam muzykę, ponadprzeciętnie znam teorię i harmonię, nigdy więc nie zdarzyło mi się wpaść w tarapaty, nawet przy najtrudniejszych kompozycjach.

Jak dzisiaj wygląda system edukacji muzycznej we Włoszech, a jak wyglądał, gdy się kształciłeś?

Obecnie zmienia się na lepsze, ponieważ państwowe szkoły muzyczne (konserwatoria) otworzyły się na muzykę współczesną, jazz i pop bądź rock. Tyle że tego typu muzyki powinno się uczyć na scenie ORAZ w szkole, podczas gdy obecnie część szkolna zdaje się być najważniejsza. Kiedy byłem nastolatkiem, można było uczyć się tylko muzyki klasycznej, więc musiałem „wymyślić” własną ścieżkę, aby nauczyć się tego, co mnie interesowało – od Coltrane'a do AC/DC. Dzięki temu stałem się lepszym muzykiem, a w końcu także lepszym nauczycielem, ponieważ zawsze staram się uczyć tego, co moi uczniowie chcieliby wiedzieć, a o czym zazwyczaj nie można znaleźć żadnych materiałów.

No właśnie – jesteś jednym z najbardziej znanych nauczycieli muzyki w Turynie. Co uważasz za najważniejsze w edukacji muzycznej z punktu widzenia nauczyciela? Co sprawia, że jesteś dobrym nauczycielem?

Dbam o moich uczniów, a każdy z nich podąża inną drogą, którą indywidualnie dla niego lub niej zaprojektowałem. W moim sposobie pracy nie ma czegoś takiego jak „zwykła” lekcja. Myślę o moich lekcjach bardziej jak o „muzycznej eksploracji”, którą przeprowadzam razem z moimi uczniami.

A czym jest dla ciebie jazz?

To wehikuł fascynacji; w najgorszym wypadku jest bardzo nudną muzyką, w najlepszym – jest nieprzewidywalny i miażdżący.

Pamiętasz, jaka była pierwsza płyta jazzowa, którą kupiłeś?

The Incredible Jazz Guitar of Wes Montgomery.

To może sugerować, kto jest twoim największym guru gitary…

Nie mam jednego, mam ich wielu, ale wymienię tylko trzech współczesnych gitarzystów, których bardzo lubię: Nguyên Lê, Corey Christiansen, Andreas Hourdakis.

Sam bardziej utożsamiasz się z gitarą akustyczną czy elektryczną?

Z jedną i z drugą, ale myślę, że gitara akustyczna może być nawet bardziej osobista, jeśli pracujesz na niej wystarczająco długo. Szczególnie dlatego, że sustain jest tak krótki, że gitara akustyczna brzmi dla moich uszu jak klawesyn (ma naprawdę bardzo małą dynamikę), więc na nagraniach z zespołem Ropa 11 grałem głównie na akustycznej, a mój kumpel Andrea na elektrycznej. Mieszanka brzmi naprawdę niesamowicie!

Masz jakąś swoją najbardziej ukochaną gitarę?

Mój Epiphone Casino; zdradziłem wszystkie inne, które posiadam, ponieważ zawsze gram na tej niesamowitej gitarze. Jest bardzo lekka, w dodatku – kocham The Beatles, więc dodatkowo przypomina mi o nich. McCartney, Harrison i Lennon mieli właśnie taką!

Jaki był pierwszy zespół, w którym grałeś?

Grupa rockowa o nazwie Matka. Wydaliśmy dwie EP-ki, które nadal lubię, ale graliśmy „klasycznego rocka” w erze muzyki elektronicznej późnych lata dziewięćdziesiątych, więc w końcu się rozeszliśmy. Ale te EP-ki są nadal dostępne na mojej stronie na Bandcampie.

W wolnym czasie – jeśli go masz – jakich albumów słuchasz najczęściej?

Lubię odkrywać nowe wydawnictwa, a czasami oddaję się słuchaniu wielkich klasyków. Posiadam ponad 3000 płyt CD, więc mam z czego wybierać. Stworzyłem playlistę na YouTubie, z której korzystam prowadząc samochód – w tej chwili ma ona ponad 1000 utworów z całego przekroju, od Beatlesów do Pata Metheny'ego, od Bartóka do Rolanda Kirka, z dużą ilością muzyki ludowej (zwłaszcza balijskiej).

A co sądzisz o kondycji jazzu we Włoszech i na całym świecie?

Jest coraz mniej klubów, a coraz więcej muzyków: taki był trend przez ostatnie 10-15 lat, więc ciężko jest się utrzymać. Myślę, że YouTube jest świetnym narzędziem dla młodszych muzyków, a wielu z tych, których cenię, stało się sławnymi nie dzięki szkołom, do których uczęszczali, ale właśnie dzięki muzyce i filmom, które tworzyli. Ten proces jest czymś niesamowitym i o wiele bardziej demokratycznym; prawdopodobnie pozwoli jazzowi znów zyskać młodą publiczność.

Często obecnie grywasz koncerty we Włoszech?

Dawniej – tak, ale ponieważ jest to kwestia PR, zawracania głowy ludziom, nękania menedżerów, nie lubię tego za bardzo i wolę spędzić więcej czasu na planowaniu krótkiej trasy koncertowej na przykład na Tajwanie, niż zagrać 15 koncertów we Włoszech.

Przez wiele lat grałeś w różnych zespołach, aż w 2019 roku zdecydowałeś się wydać swój debiutancki solowy album. Co skłoniło cię do podjęcia takiej decyzji?

Kocham muzykę, ponieważ jest ona językiem, którego używa się do komunikacji z innymi muzykami. Dlatego naprawdę lubię grać w grupie. Chciałem jednak nagrać osobistą opowieść o moim życiu, o tym, kim jestem, więc pomyślałem, że zrobienie płyty samemu w tym wypadku będzie łatwiejsze. Nie trzeba nikomu niczego tłumaczyć, a zrobienie czegoś takiego od czasu do czasu to prawdziwa sensacja!

Na swojej solowej płycie mieszasz gatunki i style, oprócz gitary sięgasz również po róg tybetański. Na jakich jeszcze instrumentach grasz?

Potrafię grać na każdym instrumencie strunowym, gitarach, basach, mandolinach, ukulele itp. Od dłuższego czasu uczę się gry na perkusji, choć w zasadzie nigdy na niej nie gram. I to chyba tyle. W dzieciństwie uwielbiałem akordeon i pewnie jak będę na emeryturze, to spróbuję się go nauczyć.

Opowiedz nam o swoim tegorocznym prezencie świątecznym, który wzbogacił twój pokój muzyczny i zarazem studio.

Ach! Dostałem indonezyjski gong. Kocham muzykę ludową i instrumenty ludowe, a w moim pokoju jest naprawdę fajnie! Studiuję chiński od 2008 roku, w związku z tym wielokrotnie byłem w Azji, gdzie otrzymałem wiele pięknych rzeczy, które przywiozłem do domu.

Teraz dość trudne pytanie: Jaka jest najważniejsza rzecz, którą wnosisz do muzyki?

Ciekawość (mam nadzieję)!

I jeszcze trudniejsze: porozmawiajmy przez chwilę o twoich słabościach – jeśli jakieś masz. Co chciałbyś zmienić w swoim sposobie grania, nad czym popracować?

Podążam drogą, którą obrałem wiele lat temu, więc choć daleko mi do perfekcji, udało mi się przekształcić moje słabości w mocne strony. Jeśli znasz Theloniousa Monka, to wiesz, że jest on doskonałym przykładem niezwykłego muzyka, który właśnie na swoich ograniczeniach zbudował swoją wielkość. Nie porównuję się do Monka, ale chodzi mi o to, że tak długo, jak pozwalasz muzyce stać się szczerą podstawą swojego życia, trudno jest mieć słabe punkty. Nawiasem mówiąc, w ciągu ostatnich kilku lat pracowałem, studiując akordy z klastrami.

Jesteś również dziennikarzem muzycznym, współzałożycielem portalu Jazz Espresso. Co odróżnia go od innych portali muzycznych?

Nikt nie wie, co się dzieje np. w Afryce, Azji, Australii czy niektórych częściach Europy. Ideą Jazz Espresso jest unikanie pisania artykułów o 25 nazwiskach, które wszyscy znają i otwieranie przestrzeni dla niesamowitych muzyków, których nikt nie zna. To trudne, ale szlachetne zadanie i myślę, że warto je realizować.

Od niedawna pracujesz również dla kanadyjskiej Musory – czy możesz nam powiedzieć, na czym polega twoja praca?

Jest to (jak sądzę) największa szkoła muzyczna na świecie, specjalizująca się w lekcjach online. Pod Musorę podlega kilka marek (Drumeo, Singeo, Pianote, Guitareo), każda przeznaczona dla danego instrumentu. To niesamowita firma, w której jestem specjalistą do spraw wydawnictw i transkrypcji w Guitareo. Myślę, że przyszłość będzie należeć do lekcji online, a ta firma zmienia sposób, w jaki studiuje się muzykę. Naprawdę cieszę się, że mogę być jej częścią.

Na swoim koncie masz również miesięczny wyjazd do Tajwanu, podczas którego realizowałaś bardzo ciekawą misję. Na czym ona polegała, jakie są jej efekty?

Chciałem podszkolić swój chiński, a także przeprowadzić wywiady ze wszystkimi niesamowitymi muzykami jazzowymi, którzy pracują na Tajwanie. To niesamowite miejsce z niesamowitymi ludźmi i bardzo chciałbym tam wrócić. W niedalekiej przyszłości chciałbym zrobić to samo z Tajlandią, ponieważ – z powodów osobistych – mój brat bardzo dobrze zna ten kraj.

Czy i jak pandemia wpłynęła na twoją rzeczywistość: jako muzyka, dziennikarza i nauczyciela?

Myślę, że świat, jaki znaliśmy, zmienił się i nie ma powrotu do tego, co było. Życie każdego z nas zmieniało się, zmienia i będzie się zmieniać. Ja miałem więcej czasu na praktykę, pisanie i nauczanie. Było mniej koncertów, ale ponieważ dużo uczę, udało mi się przetrwać bez problemów. Jestem pozytywnie nastawiony i ciekawy przyszłości, ale nie sądzę, żeby model muzyczny, który został wypracowany w ciągu ostatnich 70 lat, pozostał taki sam. Prawdopodobnie mniejsze koncerty, bardziej osobiste i interesujące, będą bardziej pożądane niż ogromne zgromadzenia z setkami ludzi, również ze względu na zrównoważony rozwój i ekologię.

Jaka jest twoja recepta na uzdrowienie świata? Świat będzie lepszy, jeśli...?

Jeśli zamiast narzekać, zaczniesz coś robić.

To jeszcze na koniec zdradź nam swoje marzenia i plany na 2022 rok.

Odwiedzić Polskę, wydać płytę live z moim triem, poprawić swój chiński, kupić nową gitarę, móc trochę podróżować!

Tagi w artykule:

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO