! Wywiad

Fuzzy Birds: Apetyczny owoc, symbol nowego

Obrazek tytułowy

fot. Denis Amirov

Choć bezpośrednią inspiracją do powstania Fuzzy Birds był koncert wokalistek, to zespół ten stworzyły wyłącznie instrumentalistki: Dorota Olech (saksofony, flet), Julia Amirova (instrumenty klawiszowe), Aga Fijołek (bas) i Liliana Zieniawa (perkusja). Są reprezentantkami młodej krakowskiej sceny i ich ambicją jest przełamanie stereotypu „kobiecego grania”. Na debiutanckim albumie Hurma zgodnie z tytułem przywołują symbolikę słońca, stawiają na wyraziste barwy i dużą różnorodność.

Fuzzy Bird_Easy-Resize.com.jpg


Piotr Wickowski: Kto wpadł na pomysł takiego składu? Jak powstał zespół Fuzzy Birds?

Dorota Olech: Poznałam dziewczyny, szukając muzyków do projektu z muzyką latynoamerykańską. Projekt finalnie nie powstał i w sumie dobrze, bo dzięki temu dziś jest Fuzzy Birds. Choć muzycznie często współpracuję z instrumentalistkami, dziewczyny wydały mi się mieć to, czego zawsze oczekuję w pracy z muzykami, a mianowicie olbrzymią kreatywność i pomysłowość.

Inspiracją do założenia żeńskiego składu stał się dla mnie koncert Sing The Truth na Jazz Vienne w 2009 roku z udziałem znakomitych wokalistek: Lisy Simone, Dianne Reeves, Lizz Wright i Angélique Kidjo, przepięknie wykonujących utwór Four Women Niny Simone. Poczułam wtedy potrzebę utworzenia takiego projektu, tylko w wykonaniu instrumentalistek. Poznając dziewczyny, przekonałam się, że każda z nas też ma swoją historię, swoje pragnienia muzyczne i marzenia, które właśnie przez muzykę można najpiękniej wypowiedzieć. Tak jak w utworze Four Women Niny Simone – każda jest inna, ma inny bagaż doświadczeń muzycznych i życiowych, a to przyczynia się do tego, że rodzi się nowa wartość również w muzyce. Z uwagi na to, że wszystkie piszemy muzykę, postanowiłyśmy postawić na autorskie produkcje. Dzięki wspólnej pracy powstały m.in. kompozycje znajdujące się na naszej płycie Hurma.

A jeśli chodzi już o dalsze funkcjonowanie zespołu – jakie sią wasze inspiracje?

Julia Amirova: Myślę, że najbardziej inspirują nas takie formacje i muzycy jak E.S.T., Avishai Cohen, Shai Maestro, Brad Mehldau, John Coltrane, Zbigniew Namysłowski, Aaron Parks i wielu innych.

DO: Trudno mówić o grupach i nazwiskach, od których czerpię inspiracje, gdyż jest ich po prostu dużo i stale odkrywam nowe. Można rzeczywiście inspirować się wieloma muzykami, próbować w jakiś sposób ich naśladować i to jest bardzo cenne, ale osobiście staram się przede wszystkim skupiać na sobie i na tym, co chcę powiedzieć przez swoją muzykę. Wydaje mi się, że żyjemy w czasach, w których często chcemy udowodnić, że robimy coś lepiej od innych lub że mamy więcej pomysłów, np. w improwizacji, a to nie zawsze dobry kierunek. Staram się ciągle doskonalić warsztat gry, nie zaniedbując przy tym jednak swojego wewnętrznego „ja”. Uważam, że muzyk musi dbać o swoje wnętrze, bo to dzięki niemu jest w stanie przekazać te najprawdziwsze i najpiękniejsze emocje.

Liliana Zieniawa: Kiedy słucham naszej płyty, wiele fragmentów przywodzi mi na myśl styl cinematic jazz. Solówki w naszej muzyce nie są najistotniejsze, ważniejsze jest budowanie klimatu. Osobiście zawsze uważałam scenę rockową, jazzową i free za swoje największe inspiracje. Zdecydowanie nakręcają mnie takie zespoły alternatywne jak np. Unwound, Daughters, Wire, Hüsker Dü, At The Drive-In czy Sonic Youth. Z drugiej strony śledzę też współczesną scenę jazzu, czy wręcz jazzu spirytualnego, czyli chociażby takie postaci jak Jasmine Myra, Makaya McCraven, Matthew Halsall, Slowly Rolling Camera, William Parker, Matthew Shipp, Human Feel i mnóstwo innych. Są to skrajne przeciwieństwa, ale można je połączyć. Myślę, że w przyszłości moje tematy dla zespołu pójdą bardziej w tym kierunku.

Aga Fijołek: Ja zaczęłam przygodę z muzyką od klasyki, grając na skrzypcach i altówce. Gra na basie pojawiła się u mnie przypadkiem, a zaczęła się od prostego rocka. Chociaż mam wiele basowych inspiracji – jak choćby Jaco Pastorius, Tal Wilkenfeld, Meschell Ndegocello, Richard Bona czy Esperanza Spalding – to staram się wypracować swój własny styl, a granie z Fuzzy Birds mi to umożliwia.

Dlaczego debiutancka płyta Fuzzy Birds zatytułowana została Hurma, co się za tym kryje?

JA: Hurma, inaczej kaki lub persymona – to pomarańczowy owoc, który po przecięciu przypomina wschodzące słońce. Jest fuzją aromatów i konsystencji. Jej naukowa nazwa diospyros może być przetłumaczona jako pokarm bogów. Hurma kojarzona jest z jesienią, czyli porą roku, która zgodnie z jej duchową symboliką oznacza zmiany. Podobnie jak liście opadają z drzew, życie musi obrać nowy kurs, zrzucając stare i wprowadzając nowe. Taki opis znajduje się po otwarciu naszego albumu i myślę, że to sporo tłumaczy. Na naszej płycie znalazły się jaskrawe kolory, różnorodne emocje i muzyczne przeżycia. Hurma jest filozoficznym uosobieniem naszej muzyki, apetycznym owocem, który jedzą ptaszki, i symbolem, który oznacza coś nowego.

Muzyka na waszym albumie wyróżnia się różnorodnością. Nawet w trakcie poszczególnych utworów dochodzi czasem do zaskakujących zmian. Czy takie były założenia?

AF: Już nazwa zespołu sugeruje, że słuchacz może spodziewać się absolutnie wszystkiego. Nasza muzyka jest zaskakująca i o to dokładnie nam chodziło. Gdy bierzemy na tapet jakiś utwór, często rozbieramy go na czynniki pierwsze, zmieniamy kolejność, próbujemy, jak zabrzmi melodia wolniej albo szybciej, lub może zmieniamy metrum. To szukanie tego czegoś nas wyróżnia i dlatego nasze utwory, jak i cały album Hurma, są mocno fuzzy.

Co oznaczają tytuły poszczególnych utworów na płycie?

DO: W moim przypadku tytuły zawsze powstają po dłuższym czasie od napisania utworu. Wpływa na to wiele czynników. Jednym z nich jest to, że kompozycje w trakcie prób zespołu ulegają zmianom i dzieje się to na szczęście bardzo naturalnie. Chyba to zjawisko jest jednym z najbardziej fascynujących doświadczeń w pracy z Fuzzy Birds. Wszystkie balansujemy w jakiś sposób pomiędzy muzyką korzeni a muzyką współczesną, a taki miks to gwarancja, że utwory są zbiorem tych wszystkich elementów. Tytuły często są streszczeniem naszych osobistych doświadczeń i tak np. moje kompozycje nawiązują z jednej strony do przeżyć, które towarzyszą mi w pracy twórczej, a z drugiej – do marzeń, które, mam nadzieję, czasem przechwytywane są w sposób nieoczywisty poprzez dźwięki saksofonu.

JA: 7 Druids (czyli Siedmiu druidów) nawiązuje do magicznych istot z lasu, które najpierw tajemniczo i nieśmiało pokazują się przez drzewa, a potem zabierają cię w swój świat pełny magii, dziwnych stworzeń, szalonych tańców i rytuałów... Czasami są kuszące, czasami niebezpieczne, ale nigdy nudne i zwykłe! Z kolei The Way Under The Stars (Droga pod gwiazdami) można potraktować jako nocną, tajemniczą podróż pod światłem księżyca i gwiazd. Z drugiej, jest to ogólne określenie życiowej drogi, którą podąża każdy człowiek. Dla kogoś jest łatwiejsza i jaśniejsza, a dla kogoś innego będzie pełna zakrętów, skrzyżowań i wyzwań.

LZ: Ja często nadaję utworom roboczy tytuł, gdy zaczynam je pisać. Zazwyczaj okazuje się, że te pierwsze, spontaniczne myśli są najbardziej trafione, chociaż nie zawsze. Przykładowo tytuł Last Days nawiązuje do ostatnich dni w moim mieszkaniu na krakowskim Kazimierzu. W czasie pakowania rzeczy przyszły mi do głowy pierwsze nuty tematu. W przypadku Poppy Fields tytuł pochodzi z jednego z fragmentów książki Naked Lunch Williama Burroughsa.

Słuchając utworów na Hurmie, można dojść do wniosku, że bardzo różnorodnie rozkłada się odpowiedzialność za ich przebieg. Role pierwszo- i drugoplanowe zmieniają się w zależności od kompozycji. Czy zespół w każdym aspekcie jest tak demokratyczny?

LZ: Myślę, że tak. Proces tworzenia płyty pokazał, że jesteśmy w stanie dogadać się w każdej sprawie i skutecznie rozwiązujemy niejasności czy kwestie sporne. Umiemy dobrze rozdzielać role między siebie, dzięki czemu praca nad różnymi projektami przebiega płynnie. Podobnie jest w samej muzyce. Kwartet daje duże pole do popisu. Można bawić się formą i fakturą w różny sposób. Czasem na pierwszy plan wysuwa się solista lub duet, a reszta akompaniuje. Role cały czas się zmieniają. Czasem też wszystkie razem tworzymy ten pierwszy plan, a w innych momentach wycofujemy się kolektywnie, tworząc wspólnie muzyczny ambient czy eteryczne dźwięki bez żadnych solówek czy wyraźnych ról.

Jakie są plany zespołu Fuzzy Birds dotyczące albumu Hurma?

LZ: Z pewnością chcemy kontynuować naszą działalność koncertową. Obecnie z różnych powodów prywatnych mamy krótką przerwę, która zapewne potrwa do letnich wakacji. W tym czasie będziemy pisać nowe tematy, aby zaprezentować rozbudowany repertuar, gdy tylko wrócimy na scenę. Nasi fani w tym czasie mogą oczywiście śledzić nasze media społecznościowe, gdzie będziemy wrzucać nowe filmiki i zajawki. Teraz w naszym kalendarzu pojawiają się koncerty i festiwale na drugą połowę roku. O wszystkim będziemy informować na bieżąco na naszych stronach.

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO