Słowo Wspomnienia

Dr. Lonnie Smith (1942-2021)

Obrazek tytułowy

Guru B-3

28 września odszedł wirtuoz organów Hammonda B-3, mieszczący się w najbardziej ścisłej czołówce muzyków z tym instrumentem kojarzonych i uważanych za jego mistrzów. Zresztą Lonnie Smith sam się za takiego uważał i stąd wziął się widniejący na okładkach jego płyt od 1992 roku tytuł doktorski, który sam sobie przypisał… Nieco trudniej jest wyjaśnić całkowitą zmianę wizerunku – o ile na zdjęciu na okładce autorskiej płyty Think! z 1969 roku, wykonanym przez legendarnego Francisa Wolffa, widzimy Lonniego Smitha w eleganckim garniturze w prążki ze stójką, spod której wygląda egzystencjalny czarny golf, to na Keep On Lovin' z roku 1976 na głowie nosi sikhowski turban, do tego ma odpowiednio stylizowaną brodę i zakręcone wąsy. I taki image utrzymał już do końca życia.

Zainspirowany święcącym wtedy swoje największe triumfy Jimmym Smithem, Lonnie Smith (zbieżność nazwisk przypadkowa, aczkolwiek instrumentalne asocjacje brzmieniowe bynajmniej) w świecie muzycznym pojawił się w drugiej połowie lat sześćdziesiątych, u boku ówczesnej gwiazdy pierwszej wielkości Lou Donaldsona, w którego zespole pozostał przez kilka lat, i zdobywającego dopiero sławę George’a Bensona. Zaraz potem zasilił szeregi Blue Note Records. Do historii przeszedł udział Lonniego Smitha w jednej z kanonicznych płyt elektryzującego hard bopu otwierającego wrota ku funkowi: Alligator Boogaloo Lou Donaldsona z 1967 roku.

Na pierwszej autorskiej płycie Smitha pod szyldem Blue Note – wspomnianej Think! możemy na trąbce usłyszeć samego Lee Morgana. Na kolejnych płytach Lonniego Smitha jego styl coraz bardziej skręcał ku funkowi, a nawet można bez większego ryzyka uznać go za prekursora disco. Później, po zamknięciu Blue Note, do połowy lat siedemdziesiątych Lonnie Smith nagrywał dla CTI. Z czasem zniechęcony sytuacją branży muzycznej w USA, wycofał się z życia publicznego. Grywał wprawdzie w małych klubach, ale często pod przybranym nazwiskiem i wiódł skromne i ciche życie.

Energetyczny groove i charakterystyczne brzmienie Lonniego Smitha sprawiły, że sample z jego nagraniami stały się jednymi z najczęściej wykorzystywanych przez pierwszych artystów hip-hopowych i klubowych DJ-ów. Ponadto jego styl stał się inspiracją dla wczesnego tzw. acid jazzu. Sam, już jako Dr. Lonnie Smith, powrócił do nagrywania na początku lat dziewięćdziesiątych. Reaktywowana, pod wodzą Dona Wasa, wytwórnia Blue Note wydała odkryte w 1995 roku koncertowe nagranie z roku 1970 – Live At Club Mozambique. Płyta ta w pełni zasłużenie przywróciła pamięć o guru Hammonda B-3.

Sam Dr. Lonnie Smith powrócił na łono Blue Note w 2016 roku w wielkim stylu albumem Evolution oraz przypomniał o sobie dopiero co wydanym w roku 2021 – Breathe. Mimo skończonych 79 lat energia promieniująca z ostatnich płyt nie zapowiadała, że świat utraci największego do niedawna, obok Wojciecha Karolaka, mistrza organów Hammonda, tak umiejętnie łączącego źródła z teraźniejszością.

Cezary Ścibiorski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO