Relacja Słowo

Niepowtarzalny styl

Obrazek tytułowy

fot. Yatzek Piotrowski

Jazz Around Festival 2024 – Warszawa, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, 28-29 września 2024 r.


To dopiero trzecia edycja Jazz Around, ale zważywszy na dobrą organizację, szeroką publikę i oczywiście świetnych zaproszonych artystów, mam wrażenie, że ten festiwal jest już na bardzo mocnej pozycji. W tym roku koncerty odbyły się na trzech scenach, po raz pierwszy na terenie warszawskiego Zamku Ujazdowskiego, w idealnym miejscu na letnią imprezę. Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby festiwal odbywał się tam co roku.

_GRA0828 (1).jpg

fot. Beata Gralewska

Sielankę na moment przerwała burza, podczas której dało się słyszeć głosy rozczarowania pod adresem organizatorów i z powodu wysokich cen biletów, które nie zagwarantowały schronienia przed ulewą (nie wszyscy zmieścili się w budynkach), ale ostatecznie dobra muzyka zrekompensowała wszelkie pogodowe niedogodności.

Yatzek (20 of 31) (1).jpg

fot. Yatzek Piotrowski

Jeszcze przed startem wydarzenia najbardziej wyczekiwałam Avishaia Cohena, którego koncert z powodu wcześniejszego występu muzyka w jazzowym festiwalu w Moskwie został odwołany. Drugim wielkim wyczekiwanym był Alfa Mist. Jego koncert przerwała burza, co wybiło mnie trochę z klimatu, ale słyszałam głosy, że właściwie to taka przerwa jeszcze podkręciła poziom. Tak czy inaczej, Alfa Mist zagrał świetnie – tak jak wszyscy się spodziewali, ale to nie on ostatecznie okazał się moim festiwalowym faworytem. Nie, nie była to Lady Blackbird, mimo jej boskiego głosu, charyzmy, poczucia humoru i odlotowego kostiumu. Nie mogła też nią być Madison McFerrin, ponieważ nie udało się jej dotrzeć na koncert. Nie byli to też Poluzjanci, którzy przyciągnęli wielką i żywiołową publiczność.

_GRA0977 kopia (1).jpg

fot. Beata Gralewska

Odkryciem roku był dla mnie Marcin Masecki Big Band. Sam big-band jest coraz rzadziej spotykaną formacją, bo jednak zgranie kilkunastu muzyków to już nie przelewki, a trasy koncertowe takiego grona muszą być o wiele bardziej skomplikowane niż np. kwartetu. Ale to, co zasługuje na największy szacunek, to niepowtarzalny styl grupy, który nie szedł ani w swing, ani w jazz nowoorleański, ani w afro-beat, ani w muzykę klasyczną, ani w żaden inny gatunek, który kojarzy nam się z mnogością instrumentów dętych. Marcin Masecki – muzyk, pianista, aranżer, dyrygent, tancerz, showman – naprawdę mi zaimponował.

_GRA0427 (1).jpg

fot. Beata Gralewska

Nubya Garcia już dawno to zrobiła, a podczas koncertu tylko potwierdziła, że zasługuje na podziw. Takiej siły ekspresji już dawno nie widziałam. Chciałam, żeby jej koncert nigdy się nie skończył. Kolejnym wygranym był młody, bo istniejący dopiero od 2023 roku, zespół The Ancimons. Na pierwszym planie były niebiańskie (a może z piekła rodem) wokale Zuzy Baum i Jaśka Piwowarczyka, ale bez wątpienia każdy z artystów dał niezły popis. Jazzowe improwizacje, kojący neo-soul, bujający hip-hop, taneczne rytmy i mnóstwo pozytywnych wibracji.

Yatzek (27 of 31) (1).jpg

fot. Yatzek Piotrowski

Upalna pogoda pozwoliła nam podziwiać półnagie, boskie ciało Joela Culpeppera, jednak to nie jego kaloryfer mnie rozpalił, ale głęboki soul w stylu Ala Greena. Szkoda, że koncert odbył się na początku festiwalu, bo choć muzyka była bardzo taneczna, to pod sceną kiwało się nieśmiało niezbyt duże grono słuchaczy. Publiczność zaskoczyła mnie niezwykle żywą reakcją na występ Emily King – dziewczyny z gitarą, grającej coś na pograniczu indie popu i soulu. Było skromnie, ale intrygująco.

Yatzek (25 of 31) (1).jpg

fot. Yatzek Piotrowski

Melanż jazzu z mazowiecką muzyką folkową, a nawet indyjskim śpiewem konnakol zaprezentował Michał Barański. Nazwa projektu – Masovian Mantra – mówi o rodzaju przeżyć, jakie zaoferowali artyści. W zupełnie inny rodzaj transu wprowadziła nas gdańska grupa Nene Heroine ze swoim psychodelicznym rockiem z elementami, jakżeby inaczej, jazzu. Festiwal zamknął Youngr – artysta, a właściwie rodzaj muzyki, której raczej nie słucham na co dzień. Jednak widzieć DJ-a podczas procesu tworzenia muzyki to zupełnie inna sprawa, zwłaszcza kiedy do muzyki elektronicznej dodaje on instrumenty.

Yatzek (21 of 31) (1).jpg

fot. Yatzek Piotrowski

Po festiwalu byłam zmęczona, ale w pozytywnym sensie. Duża dawka dobrej muzyki, jej różnorodność, trzy sceny, lipcowa, gorąca aura, artyści łechcący zmysły słuchu i wzroku, taniec, nowe znajomości, ciekawe przemyślenia, muzyczne odkrycia, smaczne (chociaż zbyt drogie) piwo, a nawet ta nieszczęsna burza sprawiły, że Jazz Around znajdzie się od tej pory na corocznej liście festiwali, na których muszę się pojawić.

Linda Jakubowska

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO