Recenzja Top Note

Bartłomiej Oleś & Tomasz Dąbrowski – Chapters

Obrazek tytułowy

Recenzja opublikowana w JazzPRESS - lipiec 2015
Autor: Piotr Wickowski

Kogo w dzisiejszych czasach stać na przesłuchanie płyty w spokoju, już za pierwszym umieszczeniem jej w kieszeni odtwarzacza, od początku do końca? Czy jest jeszcze w ogóle zapotrzebowanie na takie albumy? Uwaga! Album Chapters właśnie taki jest. Od pierwszego przesłuchania może zaabsorbować uwagę słuchacza na prawie godzinę.

Przez ten czas Bartłomiej Oleś i Tomasz Dąbrowski, zabierając na wędrówkę przez tytułowe Rozdziały, proponują w gruncie rzeczy wyprawę w głąb siebie.

Podróż ta zaczyna się od Remote Horizon – subtelnego wprowadzenia. Swoją opowieść łagodnie snuje trąbka, do której dopiero po dwóch i pół minuty dołączają blachy, kolejną minutę trzeba poczekać na wyraźny rytm. Opowieść staje się coraz bardziej wieloznaczna, pojawiają się dramatyczne tony, coraz bardziej gęste, aż po siedmiu minutach trąbka nagle gaśnie, jakby powiedziane zostało już dość, reszta warta jest przemilczenia. Po chwili, wracając z głównym motywem, powoduje precyzyjne zamknięcie kompozycji.

Błyskawicznie rozpoczyna się drugi utwór – Thing & Nothing – odmienny od pierwszego, o konstrukcji precyzyjnego splotu dwóch instrumentów, jakby krzyżujących w regularnym cyklu rytm i melodię. Powraca znajomy z utworu pierwszego dra- matyzm, przełamany jakby ironicznym brzmieniem trąbki, które rozwiewa jednak groźne solo perkusji.

I tak każdy z kolejnych tematów niesie w sobie bogactwo – wrażeń, emocji – wywoływanych przez obu instrumentalistów osobno i we wzajemnych interakcjach. Co ciekawe, taki efekt osiągany jest przy bardzo powściągliwym sposobie gry, zwłaszcza ze strony Bartłomieja Olesia, sprawcy przedsięwzięcia, autora dziewięciu z dziesięciu utworów zamieszczonych na płycie. Chapters pokazuje, jak można powiedzieć więcej niezwykle oszczędną, nieprzegadaną gra.

Płytę można podzielić na kilka rozdziałów: początkowy złożony z czterech odnoszących się do siebie, ale odrębnych utworów; środkowy, tworzony przez Prologue ściśle związany z dwoma częściami tytułowych Chapters oraz końcowy składający się z powiązanych Rainstorm i Overture. Jest jeszcze ostatni na płycie Monkowski temat We See. W takim zestawieniu, kiedy pojawia się powszechnie znany motyw, brzmi on trochę obco, niczym dołożony bonus. Pokazuje ciekawe podejście do tematu, ale jest trochę niczym demonstracja olbrzymich możliwości tego duetu. Niepotrzebnie, bo o tym wiemy dość po przesłuchaniu wszystkich poprzednich utworów na płycie. Choć można oczywiście potraktować też ten utwór jako ukłon w stronę wielkiego pianisty i jego niezwykłych struktur melodycznych, zdaje się bliskich autorowi Chapters, oraz bezpośrednie odniesienie się do nich.

Można też analizować Chapters niczym kolejne rozdziały – etapy, przez które przechodzi się niczym w życiu, obserwowanym z zewnątrz, z perspektywy czasowej. Z pewnością też nowe światło na nie rzucają interesujące fotografie autorstwa perkusisty zamieszczone wewnątrz książeczki do płyty. Do mnie jednak bardziej trafia odnajdywanie w każdym z nich znaczeń uniwersalnych, pojawiających się, znikających i powracających na każdym z etapów. Też jak w życiu, które, choć podzielone na różne etapy, tworzone jest z tych samych elementów. W każdym z nich można znaleźć chociażby spokój, strach, smutek, żal, trud, beztroskę.

Na szczególną uwagę zasługuje ósma na płycie kompozycja Rainstorm – niezwykła muzyczna onomatopeja. Niewiele jest takich sugestywnych dzieł w polskim jazzie. Rainstorm wydobywają delikatnie z ciszy obaj muzycy. Za sprawą Olesia od pierwszej do ostatniej sekundy tego utworu namacalna staje się fizyczna strona wydarzenia – słyszy się deszcz, jego przybieranie na sile, jak niesiony jest przez wiatr i wygaszany. Rytmika pozwala też wczuć się w rolę kogoś, kto uparcie brodzi w atakującej i słabnącej ulewie. Jednocześnie Dąbrowski doskonale unaocznia słuchaczowi stronę emocjonalną, stan psychiczny takiego pieszego. Utwór ten również jed- nocześnie wyjaśnia podział zadań, jaki przyjęli na siebie obaj muzycy.

W opublikowanej w czerwcowym numerze JazzPRESSu rozmowie Bartłomiej Oleś określił duet z Tomaszem Dąbrowskim jako muzyczną rozmowę. Rzeczywiście słyszymy dwa głosy, ale jednak, w moim odbiorze, są one raczej monologiem. Rozgrywanym wprawdzie na dwa głosy, jednak tak niezwykle spójne i zgodnie brzmiące, że trudno je w gruncie rzeczy uznać za dialog. Perkusja Olesia i trąbka Dąbrowskiego są jak dwie strony osobowości. Rytmika bębnów i blach mogłaby symbolizować jej materialną, bardziej biologiczną stronę, zaś śpiew trąbki od- zwierciedlać sferę emocjonalną, lub, jak kto woli – duchową.

Z tego punktu widzenia Bartłomiej Oleś i Tomasz Dąbrowski zaskakują jako duet. Bez wątpienia opowiedzenie tych historii mogło się powieść Oleś Brothers. To oczywiste, dla znających wcześniejsze dokonania braci, ich wspólną działalność w duecie od początku kariery. Tym większe zaskoczenie, że Bartłomiej Oleś zdecydował się na stworzenia tak osobistej wypowiedzi w duecie z innym muzykiem. Mało tego, z muzy- kiem, z którym wcześniej nie grywał. A najdziwniejsze, że zadanie takie powiodło się do tego stopnia.

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO